Film pt. "Malcolm i Marie", to praca reżyserka i scenariuszowa Sama Levinsona. Jest inny, dlatego oglądając go ma się mieszane uczucia.
Fabuła zaczyna się od powrotu Malcolma reżysera /gra go John David Washington/, razem z partnerką Marie /Zendaya/, z premiery jego filmu. On jest zachwycony, napuszony itd. Ona ma pretensje, bo czuje się niedoceniona.
Potem "dół" się pogłębia...
Ten film jest zrealizowany w wersji czarno-białej, co jest wartością zdjęć autorstwa Marcella Rey'a. A wytchnieniem między dialogami jest muzyka, piosenki...
Film "Malcolm i Marie" chwilami jest denerwujący, np. gdy nadużywane są pretensje do "białasów". Jest męczący, bo dialogi bywają nudnawe. Ale nawet jeśli z przerwami, to jednak oglądanie go chce się doprowadzić do końca. I doprowadziłam.
Nie jest lekko, łatwo i przyjemnie, ale jest inaczej...