"Minghun", to film w reżyserii Jana P. Matuszyńskiego, a wg scenariusza Grzegorza Łoszewskiego. I jest to smutna opowieść o stracie, ale i o wierze w coś, co może się jeszcze zdarzyć.
Janek (gra go świetny Marcin Dorociński) najpierw stracił żonę, a po kilku latach traci - w wypadku - też córkę, "Marysię" (Natalia Bui).
Na pogrzeb przyjeżdża jego teść, Ben (Daxing Zhang), który chce wdrożyć w życie chiński rytuał... minghun, czyli zaślubienie po śmierci. Ale musi być odpowiedni - martwy - partner na wieczność.
Janek jest sceptyczny, ale w końcu ulega wierze Bena i szukają, aż znajdują... Borysa {Antek Sztaba}, który jak się okazało był chłopakiem "Marysi", a też zmarł.
I odbywa się rytuał...
W tym filmie są bardzo ciekawe ujęcia zdjęciowe, autorstwa Kacpra Fertacza. A szlachetna muzyka, to praca Stefana Wesołowskiego.
Film "Minghun" pokazuje, że z mieszanki kultur może wyjść coś pozytywnego, dającego nadzieję, mimo smutku i bólu.
Inne tematy w dziale Kultura