Wyszło szydło... i okazało się, że w polityków PiS rzucano zwykłymi - wyssanymi z palca - pomówieniami, gdy twierdzono, iż są nadzwyczaj ulegli wobec USA. Ba, wmawiano im, że bywają czujni i gotowi na każde zawołanie polityków amerykańskich. A jednak NIE...
Okazuje się, że republikański kandydat na prezydenta USA - Mitt Romney - zaprosił na konwencję wyborczą w Tampie - na Florydzie - kilku polityków PiS. M.in.: Annę Fotygę, Ryszarda Czarneckiego, Tomasza Porębę, Marcina Mastalerka. Jednak w kierownictwie partii, przychylono się do sugestii b. minister MSZ - Anny Fotygi - aby nie jechać, ponieważ Romney wykazał się niezwykłym lekceważeniem prezesa Kaczyńskiego, gdy nie wykazał chęci spotkania się z nim, podczas swego pobytu w Polsce.
Ta zniewaga drogo kosztowała kandydata Romney'a, bo pozbawił się możliwość obcowania z wymienionymi gośćmi z Polski. I trudno nawet sobie wyobrazić, jak musiało być mu przykro.
Cóż, może będzie to nauczką dla Mitta Romney'a, że należy baczniej się wsłuchiwać w potrzeby innych polityków...
Na marginesie: do Tampy zaproszono też Clinta Eastwooda, który co prawda rozmawiał tam - głównie - z krzesłem, ale trudno powiedzieć, jak mógłby się zachować, gdyby zobaczył pośród gości panią Fotygę, skorą do strojenia ekstremalnych min. Eastwood mógłby ją źle zrozumieć, wyciągnąć spluwy i ...
A wyrywny bywa, jak np. w "Nagłym zderzeniu", gdzie nawet kawa /a co dopiero b. minister/ potrafiła dać mu materiał do przemyślenia, który zaowocował strzelaniną:
Inne tematy w dziale Polityka