No i premier Tusk przyjął podanie się do dymisji Waldemara Pawlaka, z funkcji wicepremiera i ministra gospodarki.
Pawlak nie ugiął się pod namowami nowego przewodniczącego PSL, Janusza Piechocińskiego, aby pozostał na stanowiskach rządowych. Pewnie pomyślał: chcieliście zmiany, to sobie teraz radźcie, a ja poczekam, poobserwuję, a gdy przyjdzie czas, to znów wypłynę. Facet jest - przecież - z tych niezatapialnych i żadna tam jeszcze "stara-dziadka" z niego.
Waldemar Pawlak dziś i sprzed lat, to dwie różne osoby. Kiedyś trochę wystraszony, acz dyspozycyjny. Dziś wyluzowany, powściągliwy, ale bywa, że dowcipny - chytry lisek. Po nim to dokładnie widać, jak z czasem ludzie nabierają rutyny i pewności siebie.
A koalicja? Będzie trwać, ponieważ poparcie wyborcze dla PSL jest chwiejne - raz pod kreską 5%, a raz nad nią, ale tylko nieznacznie ją przekraczając. Jednak współpraca między premierem Tuskiem, a przewodniczącym Piechocińskim może być bardziej formalna, niż to miało miejsce z Pawlakiem /podobno nie było nawet formalnego spisania zawiązania koalicji między PO a PSL/, z którym premier zna się dobrze i bywało, że to i owo obalał. Ten nowy medal pewnie będzie miał dwie strony. Bo z jednej... dobrze byłoby mieć dobrego znajomego, z którym istniałaby możliwość wspólnego rozgrywania przeciwników politycznych, a z drugiej... mniej zażyła znajomość może zaowocować nie tak rutynowymi działaniami, jak dotąd, przy podejmowaniu - często - trudnych decyzji, ważnych dla dobrego funkcjonowania państwa. Nowe rozdanie w PSL, może mieć moc ożywczą.
Ale dziś trochę Pawlaka żal. Człowiek się do niego przyzwyczaił, jak do stałego elementu krajobrazu. No, ale przecież jeszcze całkiem nie zszedł... więc sporo może w przyszłości namieszać.
Inne tematy w dziale Polityka