"Wzmożony" mec. Rafał Rogalski - pełnomocnik kilku tzw. rodzin smoleńskich - stwierdził, że film wyprodukowany przez National Geographic, pt. "Katastrofa w przestworzach: Śmierć prezydenta", to: "goebbelsowska propaganda". Ba, uważa też, że rodziny, które reprezentuje, powinny rozważyć wytoczenie sprawy... producentom filmu.
Skoro rzucił tak mocne oskarżenie, to trzeba się zastanowić, co go tak zdenerwowało.
Film w pigułce / bo ile można zmieścić w ok. 50 minutach/ przedstawia przyczyny katastrofy lotniczej pod Smoleńskiem, takie jak:
- mgła,
- przestawione urządzenie pokładowe / bo wydawało przykry dźwięk/,
- zbytnie obciążenie pierwszego pilota [pilotaż, nawigacja, porozumiewanie się - po rosyjsku /jako jedyny z załogi znał ten język/ - z wieżą w Smoleńsku],
- obecność - podczas próby lądowania - w kokpicie dla załogi, szefa protokołu dyplomatycznego /co ta mogła odczuwać, jako pewną presję/,
- przestarzałe urządzenia na wieży w Smoleńsku /co przy mgle, spowodowało, iż pilotom podano, że samolot jest na ścieżce, gdy faktycznie go tam nie było/.
Jest jeszcze taka możliwość, iż mec. Rogalski zdenerwował się faktem, że w filmie w załogę samolotu rzucono określeniem: elitarna. Choć tylko jeden jej członek miał aktualne papiery świadczące o przebytym szkoleniu.
Chyba, że - wg mecenasa - realizatorzy filmu po "goebbelsowsku" chcieli wmówić widzom, iż to chęć kultywowania - przez prezydenta Kaczyńskiego - tradycji..., spowodowała u niego potrzebę lotu do Katynia, a nie zbliżające się wybory prezydenckie. Może mecenas uważa, że trzeba było doprecyzować, iż prezydent wcześniej miał tylko raz taką chęć..., w 2007 r. przed wyborami parlamentarnymi.
Mecenasowi należy pogratulować "zdrowego rozsądku" i w tych okolicznościach "przyrody", może sam powinien spodziewać się pozwu ze strony realizatorów filmu, za ciężkie i absurdalne ich oskarżenie.
Inne tematy w dziale Polityka