I stało się, film pt."Operacja Argo" /"Argo"/ otrzymał najważniejszego Oscara, czyli za najlepszy film roku. A, że był to mój faworyt, więc miałam swoją radość, gdy mogłam cieszyć się wraz z reżyserem - Benem Affleckiem - autorem adaptowanego scenariusza - Chrisem Tetrio - czy współproducentem - George'm Clooney'em.
Fabuła tego filmu oparta jest na autentycznych wydarzeniach, które miały miejsce w latach 1979-1980 . W Iranie trwa rewolucja, szach ucieka z kraju i zostaje przytulony przez USA, rodzi się Islamska Republika Iranu, wrogo nastawiona do Stanów Zjednoczonych. I oto 4 listopada 1979 r. następuje szturm islamistów na ambasadę USA w Teheranie, gdzie wszystkiego nie udało się posprzątać. Islamiści biorą 52 zakładników, a sześciorgu Amerykanom udaje się uciec, aby potem znaleźć schronienie w ambasadzie Kanady.
Później mamy planowanie akcji /w siedzibie CIA/ wyciągnięcia swoich..., a jedyny pomysł do przyjęcia /"Nie mamy lepszego złego pomysłu? To nasz najlepszy zły pomysł."/ przestawia Tony Mendez /gra go Ben Affleck/, specjalista od ewakuacji z wrogich terytoriów. No i dalej trwa planowanie, realizowanie założeń... /świetni: John Goodman, jako artysta od make-up John Chambers i Alan Arkin, jako producent filmowy Lester Siegel/ we współpracy z Kanadyjczykami /Viktor Garber, jako ambasador Ken Taylor/, aż do końcowej sytuacji - szczególnie już na lotnisku - która u widza powoduje dreszcze i wielki niepokój, mimo, iż się wie, że wszystko musi pójść w dobrym kierunku /za końcówkę wielkie brawa dla realizatorów filmu/.
Nastrój budują też autor muzyki, Alexandre Desplat /ostatnio bardzo modny/ i autor zdjęć Rodrigo Prieto.
Film się świetnie ogląda, mimo, iż nie jest to jakieś szaleństwo fajerwerków od początku do końca.
Światowa premiera "Argo" miała miejsce 31 sierpnia 2012 r. i kto chciał już ten film dawno mógł obejrzeć, jak i ocenić go - w taki czy inny sposób - ale okazało się, że dopiero oscarowy sukces wywołał wobec niego falę - mniejszych lub większych - pretensji. Np. takich:
- podobno niesprawiedliwie został ukazany naród irański /oglądanie "Argo" w Iranie jest zakazane, choć na bazarkach - podobno - krążą "piraty"/;
- wg b. prezydenta Jimmy'ego Cartera w filmie są pewne nieścisłości, choć generalnie film mu się podobał;
- Kanadyjczycy twierdzą, że splendor z udanej akcji - w filmie - spadł na CIA. To oni chyba inny film widzieli, ponieważ ich rola jest tam wyjątkowo mocno i pozytywnie podkreślona, gdy ludzi CIA przedstawiono, jako mało kreatywnych i chwiejnych przy podejmowaniu decyzji /bo przecież Mendez wymusił.../
- niektórzy chcieliby też w roli Tony'ego Mendeza widzieć Latynosa, a nie Bena Afflecka /choć ten wiele zrobił, aby i fizycznie, jak i nawet sposobem zachowania - po konsultacjach... - upodnić się do pierwowzoru/.
A Tony Mendez? Jest spokojnym i zadowolonym - również z filmu - emerytem. I tak jemu, jak i jego rodzinie nie przeszkadza - nawet - fakt, że dla potrzeb filmu, okrojono mu stan posiadania w liczbie dzieci, z trojga do jednego.
Sukces ma wielu ojców i tych prawdziwych i tych trochę wyimaginowanych, ale bywa też, że budzi zawiść czy złe języki.
Inne tematy w dziale Polityka