Przy okazji zawirowania związanego z polskim górnictwem, ukazali swe oblicze różni "dzicy", którzy chcą wykorzystać moment, aby dla siebie coś ugrać, czasami bojąc się, że gdyby doszło do rozwiązania sytuacji, to sami mogliby stracić łatwy grosz i własny dobrobyt. Pół biedy, gdy mają coś sensownego do zaoferowania lub powiedzenia, gorzej gdy tylko podburzają bądź prowokują do eskalacji konfliktów.
Wczoraj np. dał głos przewodniczący "Solidarności", który groził posłom ze Śląska, gdy twierdził, że on oraz jego ludzie znają ich adresy i nawet immunitety im nie pomogą... To jawna groźba, która powinna być karalna, bo takie ględzenie może sprowokować - na fali protestów toczących region - nieszczęście.
Natomiast dziś, gdy obradował Sejm pojawił się tam też poseł PiS, Krzysztof Jurgiel, w otoczeniu "rolników", z małą klatką, w której zamknięto żywego dzika. A zamysł był taki, aby ciężko wystraszone zwierzę wypuścić w budynku sejmowym. Jednak nie dopuściła do tego Straż Marszałkowska i klatkę z tym biednym zwierzakiem wyniesiono przed budynek. Tam zalegał, zupełnie porzucony przez tych, którzy go przynieśli. Ich zupełnie nie obchodził los tego dzika. Dopiero inni - odpowiedzialni - ludzie spowodowali, że trafił do ośrodka Lasów Miejskich i po obserwacji ma szansę na wypuszczenie na wolność. To ja się - przy okazji - pytam, czy to zwierzę zostało upolowane przez kłusowników? A może jest właściciel-oprawca z papierami..., który się zgodził na paskudne wykorzystanie zwierzęcia, a także późniejsze jego porzucenie? Tak czy inaczej, organy ścigania powinny się temu towarzystwu przyjrzeć. I nawet immunitet nie powinien być przeszkodą.
Nawet na podstawie tych dwóch zdarzeń można wysnuć wniosek, że niektórym brakuje odpowiedzialności za słowa, a także za czyny, choć właśnie oni powinni świecić przykładem i nie łamać norm społecznych, jak i prawnych.
Zgroza!
Inne tematy w dziale Polityka