Europa zalewana jest masą uchodźców, m.in. z Syrii. Bo też Syria została rozczłonkowana na zwalczające się obozy, ale wciąż to Baszszar al-Asad jest rozpoznawalny, jako prezydent tego kraju.
Rosja miała i ma tam wpływy, co było i jest solą w oku tzw. Zachodu, więc trzeba było wspomagać tzw. rebeliantów, zwanych też uroczo bojownikami. No i się posypało..., a nawiedzeni terroryści mogli się i tą drogą zaopatrywać w uzbrojenie.
Teraz wyposzczeni i odrzuceni od pańskiego stołu - po działaniach na Ukrainie - Rosjanie chcą pokazać, że poradzą sobie z terrorystami, stąd ich naloty na terenie Syrii. Ale to się nie podoba Zachodowi, bo podobno ich cele są różne, a dalej grają na utrzymanie /może tylko formalne/ obecnego prezydenta tego kraju, gdy druga strona liczy na "bojowników" /tylko kim oni są i z kim można tam rozmawiać czy negocjować?/.
Rosjanie są krytykowani, że ponoć ich naloty spowodowały też ofiary pośród ludności cywilnej. Jednak, akurat wyszło szydło... z innego worka, ponieważ Amerykanie z piątku na sobotę dokonali bombardowań w Afganistanie /w Kunduzie/ na szpital, który był we władaniu organizacji Lekarze bez Granic. Zginęło 19 osób, w tym troje dzieci. W tym wypadku, to podobno pomyłka, więc i nie ma sprawy... po przeprosinach.
Trudno wyrokować, czy działania Rosjan rozwiążą problem ISIS oraz innych terrorystów, ale jeszcze trudniej liczyć na skuteczność w tej kwestii Zachodu. Ci terroryści, to barbarzyńcy, dla których życie ludzkie nic nie znaczy, więc tylko bezwzględne działania walczących z nimi mogą przynieść odpowiedni skutek. I ponoć, coś tam się rysuje, bo po rosyjskich nalotach "bojownicy" uciekają z zajmowanych pozycji. Może trafił swój na swego i karta się odwróci.
