"Wonder Wheel" /"Na karuzeli życia"/, to najnowszy film Woody Allena /scen. i reż./. Jego filmy ostatnimi czasy były mniej przegadane, niż wcześniejsze, ale tu czuje się znów stare nawyki.
Fabuła filmu toczy się w latach 50-tych minionego wieku, na Coney Island, w okolicach parku rozrywki. Mieszkają tam i pracują główni bohaterowie: Ginny, kobieta ok. 40-tki, po przejściach /Kate Winslet/ oraz jej aktualny mąż, Humpty /świetny Jim Belushi/. Ona jest kelnerką w jednej z restauracyjek, on obsługuje karuzelę. Ona ma syna z poprzedniego małżeństwa, dziecko-podpalacza, a do niego przyjeżdża - ratując się ucieczką - od męża "Italiańca" i gangstera, córka, Caroline /urocza Juno Temple/. Natomiast na plaży pracuje Mickey, ratownik marzący o pracy dramaturga /Justin Timberlake/.
Podczas jednego z nadmorskich spacerów Ginny poznaje Mickey'a i nawiązują bliższą znajomość... Potem, także Caroline poznaje Mickey'a i sytuacja komplikuje się na tyle, że wreszcie pojawia się mała intryga.
W filmie "Wonder Wheel" najlepszą robotę wykonał operator, Vittorio Storaro. Jego zdjęcia są cudownie nasycone barwami, kadry przypominają chwilami stare fotografie, a gra światła, tak przy deszczu jak i przy słońcu, jest - malarsko - piękna i interesująca. Obrazy dopełniane są piosenkami z epoki, jest jazz, swing...
Jaki jest ten film? Znów chwilami mocno - irytująco - przegadany. Jest też ciężki, bez momentów lekkości. I trudno powiedzieć, o co w nim właściwie chodzi. Bohaterowie się trochę miotają, trochę się kochają lub chcieliby być kochani, ale brakuje tu soczystości. A końcówka niczego nie dopina i nie rozwiązuje...
Inne tematy w dziale Kultura