No i jest, wróciła... "Mary Poppins powraca", to film wyreżyserowany przez Roba Marshalla, do scenariusza Davida Magee.
I mamy rodzinę Banksów: Michaela /gra go Ben Whishaw/, ojca-wdowca oraz trójkę jego uroczych dzieci... W gospodarstwie pomaga im Ellen /Julie Walters/, która ma tendencję do - nieumyślnego - niszczenia rzeczy. Jest też siostra Michaela, Jane /Emilly Mortimer/, zaangażowana społeczniczka.
Michael po śmierci żony popadł też w tarapaty finansowe, więc nachodzą go komornicy z banku, w którym... pracuje i którego udziały - ponoć- pozostawił mu jego ojciec. Ale nie może ich odnaleźć. Natomiast jego szef, Wilkins/wilk, bankster /Colin Firth - "Mr. Darcy" jak pan mógł.../, pracuje nad tym, aby je utracił...
Ale pewnego dnia do Banksów powraca niania... Mary Poppins /świetna pod każdym względem Emily Blunt/ i zaczyna całe towarzystwo - w swój sposób - na nowo ustawiać. Chwilami pomaga jej pewien świetlik, zapalający i gaszący latarnie na ulicach, Jack /Lin-Manuel Miranda/. Jest też kuzynka Mary, Topsy /Meryl Streep/, która potrafi naprawić wszystko i tylko czasami ma dni, kiedy dopada ją "żółwienie"..., a nawet pomieszanie z poplątaniem. I dzieje się... magicznie i optymistycznie...
W tym filmie jest świetna muzyka, autorstwa Marca Shaimana i Scotta Wittmana, taka w cudownym starym stylu. A zdjęcia, to dzieło Diona Beebe - są piękne, bajkowe, nastrojowe...
Film "Mary Poppins powraca", to powrót do dzieciństwa, w którym wszystko wydawało się prostsze i łatwiejsze do rozwiązania. Bo wtedy, aby wznieść się i pofrunąć - czasami - wystarczał... ulubiony balonik.
Komentarze