maia14 maia14
1207
BLOG

"Pewnego razu... w Hollywood" - zabawa Tarantino...

maia14 maia14 Film Obserwuj temat Obserwuj notkę 40

I jest... "Pewnego razu... w Hollywood", film Quentina Tarantino /scen. i reż./.

Akcja filmu zaczyna się w lutym 1969 r., w Los Angeles. A głównymi postaciami są tu: Rick Dalton /Leonardo DiCaprio - świetny/, aktor, który aktualnie ma mniejsze branie pośród reżyserów i jego dubler, kaskader Cliff Booth /Brad Pitt - również świetny/.

Rick przechodzi coraz większe załamania nerwowe, a po rozmowie z Marvinem Schwarzsem /Al Pacino/, który namawia go do występów w spaghetti westernach, zupełnie traci poczucie swej aktorskiej wartości. Jednak jakoś się zbiera i coś gra.

Na drugim "biegunie" jest tu Roman Polański /Rafał Zawierucha - całkiem sprytnie wystylizowany/, jego żona Sharon /śliczna Margot Robbie/ i ich przyjaciele.

Tak się też składa, że Rick i Polańscy mają domy po sąsiedzku, w pobliżu których czasami kręcą się hippisi, z grupy Mansona, którzy swoją siedzibę mają na ranczo niejakiego Georgie'go /Bruce Dern, leżący.../ znajomego Cliffa, co w końcu przekłada się na kontakt i niebezpieczeństwo...

W filmie zdjęciami zajął się Robert Richardson i tu jest przebogactwo, bo są kolorowe, czarno-białe, stylizowane na dawne ujęcia itd. A ścieżka dźwiękowa, to kolejna - bogata - rozmaitość, ponieważ wybrzmiewają m.in. Deep Purple, Neil Diamond, Jose Feliciano, Simon and Garfunkel...

Film "Pewnego razu... w Hollywood" jest zabawą Tarantino w filmowanie dawnymi sposobami, nawet z użyciem dawnego sprzętu. Odkrywa on też zależności, jakie wcześniej panowały... i warunki na jakich kariery hollywoodzkie się rozwijały. Pokazuje również słodkie życie tych, którzy wtedy mogli pozwolić sobie na wszystko, gdy inni im tego zazdrościli, co rodziło  i zbrodnicze zamiary.

Z drugiej strony... ten film jest zbyt długi. Są sceny, które zaczynały już nudzić, a gdyby trochę je przyciąć, tempo zostałoby podkręcone. No i humor też jest dosyć ograniczony, bo jedna scena - prawdziwie śmiechu warta - z Bruce'm Lee, gdy ten najpierw się puszy, a potem zostaje rozmazany na samochodzie przez kaskadera, to trochę mało jak na Tarantino. Jednak to wciąż... Tarantino, dlatego film warto oglądać, szczególnie od momentu wizyty kaskadera na farmie, gdzie zadomowiła się banda Mansona. Napięcie od wtedy naprawdę rośnie.

maia14
O mnie maia14

"Uśmiech wędruje daleko"

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura