W Polsce, w świadomości ludzi i legendach, historia czarownicy nierozerwalnie związana jest z Łysą Górą (inaczej Łysiec). Nie dziwi więc, że z czasem Łysa Góra została skojarzona jako miejsce czarodziejskich sabatów…
Czarownice po wiekach prześladowań i pomówień, znów wróciły do łask. Słowo magia, które kiedyś budziło przede wszystkim lęk, obecnie zostało przewartościowane na tyle, iż stało się określeniem pożądanym i pociągającym – szczególnie dla fizyków i ich klakierów.
Pomimo tej popularności, fizycy swoje spotkania nazywają seminarami, konferencjami, etc, ale nie powinno to nikogo mylić. Te ich spotkania to od ponad 100 lat autentyczne Sabaty, a więc nie dziwota, że w Dziale Nauka Salonu24 została opublikowana notka Belzebuba warszawskich fizykalistów, einego, którą ten czort rozpoczyna przygotowania do czerwcowego Sabatu Czarownic, jaki będzie miał miejsce 30 czerwca w Górach Świętokrzyskich.
W przyrodzie nic nie ginie, a więc nie zginie i magia. W świecie zdominowanym przez technikę i naukę wydawać by się mogło, że nie ma już miejsca na czary, a jedynie na racjonalny umysł, który wszystko wyjaśni empirycznie.
Notka, "Czy istnieje tylko energia", autorstwa eine, dowodzi wręcz czegoś przeciwnego. Ludzie jeszcze długo nie wyrwą się z łap współczesnych diabłów, stając się bezmyślną masą klakierów.
Cóż takiego jest w tej notce, że zwróciłem na nią uwagę? Oczywiście, bezbłędne działanie różdżki czarodziejskiej przy pomocy której przypisano w swoim czasie autorstwo formuły E= mc^2 Einsteinowi.
Ponad 100 lat fizyka przekonywała nas, że symbol c w tym słynnym równaniu to prędkość światła. Jeśli jednak ktoś miał problemy z taką interpretacją tej formuły, to niejaki eine starał się mu wybić to z głowy w swojej notce "E=mc2 z wyprowadzeniem", którą opublikował 16.11.2008 r.
http://autodafe.salon24.pl/65122,e-m-c2-z-wyprowadzeniem
Co ciekawe, napisał ją sam, dobrowolnie, bez przymusu, tylko po to, żeby zrobić ze mnie durnia w oczach czytelników tego Działu, co potwierdził osobiście w jednym ze swoich komentarzy:
waldemar.m
W rozmowie z tichym napisał pan [http://manipulatorzy.salon24.pl/101458,index.tml] co następuje: "Ja widzę, że "słońce świeci" i nie potrzebuję od nikogo niczego dla potwierdzenia tego faktu, ale Ty twierdzisz, że wzór E = m*c2 wyciąga się z teorii, więc nie tylko ja chciałbym zobaczyć jak to zrobisz." Jeżeli w tym zdaniu nie ma prośby o podanie wyprowadzenia z teorii, formuły Einsteina (jak to pan obecnie twierdzi) to znaczy ,że ktoś z nas dwóch powinien nauczyć się czytania ze zrozumieniem w języku polskim.
http://autodafe.salon24.pl/65122,e-m-c2-z-wyprowadzeniem#comment_1003696
W notce pięcioletniej dawności eine wyprowadził tą słynną formułę korzystając z takiego założenia (przytaczam bez istotnych skrótów):
1. Pęd fotonu jest równy p(f) = E/c , gdzie E- energia fotonu
I takich przekształceń:
Na skutek tego występuje “odrzut” i ciało A uzyskuje pęd
1. E/c
ponieważ jest związane z rurą o masie M, to rura uzyskuje prędkość v określoną związkiem
2. M*v = E/c (wynika z zasady zachowania pędu układu)
Ruch rury trwa do momentu pochłonięcia energii kwantu promieniowania przez ciało B. A więc w czasie
3. t = l/c
rura doznała przemieszczenia
x = v*t
po połączeniu wzorów 1-2-3 dostajemy
x = E*l/M*c^2
Stosując zasadę zachowania pędu stwierdzamy, że pęd całkowity układu składa się z :
pędu rury
M*x/t
Oraz pędu naddatku masy m
m*l/t
I jest równy zero
M*x/t – m*l/t = 0
(znak minus bierze się z faktu przeciwnych zwrotów wektorów pędu) skąd
6. x = m*l/M
Wzory 5 i 6 dają nam równość
m*l/M = E*l/M*c^2
Skąd po prostych przekształceniach dostajemy
m = E/c^2
Lub
E = m*c^2
Czyli - równoważność masy i energii.
Czy ktoś ma jeszcze wątpliwości dotyczące tego, co oznaczy symbol c w wyprowadzonej formule?
Co się zmieniło w fizyce za te pięć lat, oprócz tego, że animator uroczych fizykalnych sabatów zestarzał się i do tego chyba tragicznie i pisze takie bzdety, które nawet humaniście nie wyjdą spod pióra:
Symbol c nie jest tutaj prędkością ciała[bo żadne ciało o masie różnej od zera nie może mieć prędkości c], lecz parametrem przeprowadzającym myśl badacza z fenomenu energii do fenomenu istnienia ciała [ i odwrotnie].
Swoją najnowszą notkę eine zaczyna od wspomnień o mało inteligentnych blogerach, którym podsrywa, w celu wykorzystania tego armatniego mięsa do walki z rozumem, logiką i zdrowym rozsądkiem.
W tej sytuacji wypada mi wspomnieć nainteligentnych i spostrzegawczych komentatorów, do których niewątpliwie zalicza się między innymi Staraola, która nie wystraszyła się gównianego autorytetu tego Belzebuba i w dyskusji poświęconej temu zagadnieniu zdobyła się na bardzo celną uwagę:
Równoważność masy i energii.
Jakim to sposobem poruszający się foton miałby mieć m=0 skoro ma on niezerową energię, a tu przecież wyprowadzamy zasadę, że każda energia to masa!
I tym optymistycznym akcentem wkraczamy w drugą pięciolatkę, która, mam nadzieję, zakończy się realnymi osiągnięciami, a nie tylko opowiadaniem bajek o bezmasowych cząstkach i baaaaaaaaaardzo energetycznych masach.
P.S.: Zanim rozmieściłem tą notkę eine pozwolił sobie na jeszcze jeden gniot:
Przyjmijmy więc hipotezę ,że powstają dwie cząstki obdarzone równymi ładunkami o przeciwnym znaku,bo w sumie dadzą zero ładunku elektrycznego.
czy takie rozumowanie jest błędne?
Jak już Pan pyta, to Panu przypomnę, że obowiązuje jeszcze zasada zachowania ładunku, a więc suma tych dwóch cząstek nie jest równa "zero ładunku elektrycznego". One utworzą DIPOL elektryczny.
Inne tematy w dziale Technologie