Czego najlepszym przykładem na Salonie jest niejaki Didier. Facet jest tak ograniczony, że aż nie mogę go nazwać bufonem, czy socjopatą.
Tak się mu chce błysnąć na Salonie, ale do pustej główki żadna myśl nie napływa, więc jedyny sposób dać o sobie znać tak, żeby inni to zauważyli, to ugryźć w kostkę Pana, a potem skryć się za zasłoną funkcji dostarczonej dla użytkowników przez Salon24:
Nie możesz komentować na tym blogu.
Nie mogąc kopnąć go w jaja na jego blogu, musiałem napisać ten tekst!
To żywotne jest tak tępe umysłowo, że nawet nie zauważył, iż ja w swoich notkach wykorzystałem ten materiał, który ono (ono = Didier) przepisał na swój blog. Kto nie wierzy niech porówna rysunki E 1.15 i E 1.16 z mojej notki "Skąd wiadomo z jakim ładunkiem pracujemy? 2":
http://manipulatorzy.salon24.pl/507784,skad-wiadomo-z-jakim-ladunkiem-pracujemy-2
i te same rysunki E 1.15 i E 1.16 z paszkwilu tego żywotnego:
http://didier.salon24.pl/510424,elektrostatyka-dla-opornych
Temu kundlowi było mało tego, że gryzie mnie po kostkach i chowa się za wysoki płot, którym na Salonie jest blokada tych, których się szkaluje. To żywotne poszło dalej – usunęło nawet blok komentatora "jerraz21" (mam nadzieję, że jerraz21 ma ten komentarz w archiwum i będzie go mógł opublikować pod tą notką).
Czy będę informował Administrację o kosmicznie absurdalnym wyskoku tego nieszczęsnego zera? Nie, mnie to żywotne nie pogryzie śmiertelnie, a ja chcę, żeby jak największa liczba czytelników przeczytała ten fragment z jego notki, który cytuję poniżej:
Grupie badaczy pod kierunkiem Bartosza Grzybowskiego z Uniwersytetu Northwestern pod Chicago to stare i popularne wyjaśnienie nie wystarczało. Bo w jaki sposób przeskakują elektrony? W metalach mogą one poruszać się w miarę swobodnie, ale w izolatorach, takich jak bursztyn, szkło czy ebonit, ładunki nie mają takiej wolności, są uwięzione przy atomach.
W dzisiejszym "Science" naukowcy opisują, jak za pomocą mikroskopu skaningowego - dostrzegającego pojedyncze atomy - przyjrzeli się powierzchni pocieranych materiałów. I ze zdziwieniem odkryli, że mechanizm, który prowadzi do elektryzowania, jest całkiem inny, niż dotąd myślano. Podczas pocierania niewielkie fragmenty jednego z materiałów - rozmiaru nanometrów - przyczepiają się do drugiego. W tych miejscach, gdzie dochodzi do oderwania kawałków materiału, zostają też rozerwane wiązania chemiczne między atomami - to dlatego pozostają nadmiarowe elektrony lub też ich brakuje. A pocierana powierzchnia wygląda pod mikroskopem jak fraktalna mozaika - jest pokryta wysepkami dodatnio i ujemnie naładowanych obszarów.
Prof. Grzybowski mówi, że to odkrycie nie tylko prowadzi do nowego spojrzenia na stare jak świat zjawisko, ale też może mieć praktyczne zastosowanie. Pocieranie można przecież wykorzystać do chemicznego aktywowania powierzchni, powlekania ich, malowania.
I kto by pomyślał, że w szkolnej, elementarnej fizyce kryją się jeszcze jakieś tajemnice?
Powyższy cytat składa się z dwóch części:
- pierwsza – o eksperymencie jakiegoś polskiego niedowiarka w Ameryce;
- druga (wytłuszczona) – świadectwo degrengolady umysłowej żywotnego, na które wołają "didier".
Zajmijmy się "rewelacjami" prof. Grzybowskiego z Chicago.
Facet jest zupełnie oderwany od życia, albo miał pomroczność jasną, gdy planował ten eksperyment. Nie trzeba być profesorem, ani nawet kończyć polskie liceum, żeby zauważyć, że na lakierowanych meblach można zobaczyć kurz i skojarzyć to zjawisko z przyciąganiem skrawów papieru przez naelektryzowany przedmiot.
Nie trzeba być profesorem, ani nawet kończyć polskie liceum, żeby domyśleć się, że podczas pocierania twardych przedmiotów miękkimi (np. pałki ebonitowej wełną) fragmenty miękkiego materiału mogą odrywać się i pozostawać na pałce ebonitowej.
Ponieważ trąc te dwa materiały wiemy, że nie stosowaliśmy przy pocieraniu kleju, to jedyne co może przyjść do głowy człowiekowi, którego o elektrostatyte uczyli w podstawówce, to myśl, że te fragmenty trzymają się dzięki przyciąganiu ładunków.
Pozostaje tylko pytanie; Jakich ładunków?, ale na to pytanie ani prof. Grzybowski, ani tym bardziej upominane wyżej żywotne nie dają odpowiedzi.
O skandalicznie niskim poziomie umysłowym kolejnego profesora niech świadczy poniższy fragment jego wypowiedzi:
Prof. Grzybowski mówi, że to odkrycie nie tylko prowadzi do nowego spojrzenia na stare jak świat zjawisko, ale też może mieć praktyczne zastosowanie. Pocieranie można przecież wykorzystać do chemicznego aktywowania powierzchni, powlekania ich, malowania.
Ani on, ani nasze żywotne nie wie, że od dawien dawna drewniane podłogi pastuje się specjalnymi woskami. I trze się taką pastę, trze się, ... i jeszcze raz trze się. Aż będzie się świecić jak żywotnemu jaja na Wielkanoc.
A tak poza tym, to przechodzimy do następnego etapu dochodzenia prawdy o elektrostatyce.
Inne tematy w dziale Technologie