H. Hasimoto - fotografia złota
H. Hasimoto - fotografia złota
waldemar.m waldemar.m
994
BLOG

Bezsilność fizykalistów, czyli prawda z nami.

waldemar.m waldemar.m Nauka Obserwuj temat Obserwuj notkę 51

 

Po mojej ostatniej notce znowu odezwali się fizykaliści (przypominam, że to takie typy, które mówią o sobie, że są fizykami, a jednocześnie wciskają nam, że światło jest falą elektromagnetyczną). Oni jak zwykle zwracają uwagę na drobiazgi, gubiąc z pola widzenia zasadniczy wątek moich tekstów:

 

Chciałem poglądowo pokazać moim czytelnikom, że metal nie ma "powierzchni" na której mógłby się zatrzymać obiekt fizyczny obdarzony ładunkiem. Na jego zewnętrznej części, nazywanej potocznie "powierzchnią" siedzą sobie w węzłach atomy, a między nimi są kolosalne, z punktu widzenia maleńkiego elektronu, odległości.

 

Przypomnijmy sobie co pisałem na temat wymiarów na poziomie atomowym:

 

Rozmiary atomów:

- najmniejszy jest wodór -       jego średnica wynosi 4*10^-14 m

 

- największy jest uran -           jego średnica wynosi 4,5*10^-13 m

 

Jak więc widzimy, średnice wszystkich znanych nam atomów mieszczą się w tym przedziale. Rozważany przez nas atom aluminium ma średnicę ok. 2,4*10^-13.

Międzyatomowe odstępy w sieci krystalicznej aluminium wynoszą ok. 2,5*10^-10

 

Proste porównanie pokazuje nam, że odstęp między atomami jest większy 1000 razy od samych atomów.

 

No to przyjrzyjmy się teraz wymiarom elektronu. On ma średnicę równą w przybliżeniu 6,64*10^-16, a więc jeszcze na 1000 raz mnie niż średnica atomu i na 1000000 raz mniej niż międzyatomowe odstępy w siatce krystalicznej.

 

Dlaczego upomniałem elektron, a nie wspomniałem ani słowem o jonach dodatnich? To bardzo proste. Przecież fizykaliści, Rzech i Deda, upierają się, że jedynym sposobem elektryzowania jest usuwanie elektronów z materiału, lub przesunięcie ładunku przy pomocy indukcji elektrostatycznej, tj. przesunięcie elektronów latających sobie swobodnie wewnątrz siatki krystalicznej.

 

Skomentowali to jakoś? Oczywiście, a do tego w bardzo typowy dla siebie sposób, czyli metodą przyczepienia się do byle pierdołki, byleby tylko odsunąć uwagę czytelników od sedna sprawy.

 

Deda wyskoczył z kontrą w postaci zacytowania swoich danych o wymiarach atomów. Według niego jądro ma wymiar na poziomie 10^-15 m, a sam atom zadowala się wymiarem w granicach 10^-10 m, przy czym odległość między atomami w węzłach siatki krystalicznej też zawarte są w przedziale 10^-10 m.

I siedzi sobie taki karaluch gdzieś tam w bydgowskim kąciku i zaciera łapki czekając na orgazm od tego, że "dosolił" waldemarowi m (to już zaczyna być jedyną atrakcją dla tych, do którch Bóg nie posyła muzy).

 

Nie tu było Panie Deda. Ja w swoim modelu "ograniczyłem" odstępy między atomami do 3 rzędów (10^3), Pan zaś rozszerzył tą "szparkę" jeszcze o dwa rzędy (10^5).

 

I chociaż on doskonale wie, że już eksperyment Rutherforda pokazał iż folia złota jest dla cząstek alfa (czyli jonów helu) dziurawa jak ser szwajcarski, to próbuje manipulować wymiarami atomów, chcąc zaprzeczyć mojej tezie o występowaniu przerw w powierzchniach metali.

 

Powołuje się przy tym na znane mi fotografie złota zamieszczone przy haśle "Atom" w Wikipedii.

 

 

A ja pracuję z fotografiami wykonanymi przez H. Hasimoto i opublikowanymi w książce J. Dariusa "Niedostępne oku". Jedna z tych fotografii ilustruje tą właśnie notkę.

 

Byłem właściwie pewien, że fizykaliści będą strugać wariata do końca dni swoich, ale nagle, pod wpływem absolutnie neutralnego postu:

 

W podręcznikach uczą, że ładunek statyczny gromadzi się tylko na powierzchni metalowej kuli lub sfery.
Czy to znaczy, że elektroskop podłączony między zewnętrzną a wewnętrną powierzchnię takiej naelektryzowanej, pustej w środku kuli pokaże różnicę potencjałów?
Przecie ona jest wykonana z dobrego przewodnika?

 

załamał się i w końcu wykrztusił z siebie, że:

 

W przypadku dielektrykow sytuacja wygląda inaczej: można naelektryzowac powierzchniowo ale można i objętościowo.

 

Nie wolno zapominać, że Deda to dobra, stara polska szkoła manipulacji, więc rzuca się od razu w oczy, że każde zdanie pisze tak, żeby się móc z niego wycofać rakiem. W tym zdaniu z dielektrykami mamy to samo: nie wiemy, czy takie naelektryzowanie można przeprowadzić elektronami, czy dodatnio naładowanymi jonami (jakimi), a najważniejsze, nie wiemy co to znaczy elektryzowanie powierzchniowe.

 

Już zwracałem mu na to uwagę, ale on ślizga się od zajęcia stanowiska.

 

Czy może to nas powstrzymać od dokładnej analizy nagromadzonego materiału? Oczywiście, że nie. I do tego wcale nie potrzebujemy znać, jak jest budowana rzeczywiście siatka krystaliczna metalu.

 

Wstępnej analizy dokonamy na podstawie tych informacji które opowiadają nam fizykaliści. Przypomnijmy kilka takich informacji:

 

1. W metalach hulają swobodne elektrony.

 

2. Tworzą one gaz Fermiego.

 

3. Te właśnie elektrony są nośnikami prądu elektrycznego.

 

4. Elektrony mają ładunek ujemny

 

5. Wiązania chemiczne tworzą elektrony przynależące jednocześnie do dwóch atomów.

 

Zestawmy te ich informacje z tymi, które pamiętamy z ich nauk:

 

1. Atomy mają równą ilość protonów i elektronów

 

2. Atom pozbawiony elektronu jest jonem elektrododatnim

 

3. Elektrony krążą dookoła maleńkiego jądra, przy czym pierwszy elektron jest tak daleko oddalony od jądra, że między nim a jądrem może przelecieć rakieta.

 

4. Obowiązuje prawo zachowania ładunku

 

5. Atomy w siatce krystalicznej metali występują w formie jonów

 

Łażą ci "geniusze" (najczęściej jednocześnie chamy) po różnych forumach i głoszą te swoje głupoty, ale gdy ich przycisnąć do ścianki, to można ich zmusić do wybeknięcia prawdy. Trzy takie przykłady z ostatnich dni przypominam:

 

1. Rzech

 

Więc rysunek jest błędny.(Komentarz do Rys. E 1.16 z podręcznika dla studentów Politechniki Gdańskiej)

 

2. Deda

 

wewnątrz naładowanego przewodnika nie ma pola elektrycznego ( wniosek z prawa Gaussa-Ostrogradskiego) , a cały ładunek gromadzi się w warstwie powierzchniowej. (W odpowiedzi na zauważenie, że: W podręcznikach uczą, że ładunek statyczny gromadzi się tylko na powierzchni metalowej kuli lub sfery)

 

oraz

 

I tak własnie się dzieje. Niektóre elektrony wylatują- ale się nie oddalają tylko pozostaja w pobliżu , nmetalu, któremu wtedy brakuje elektronów.Tworzy się coś w rodzaju okladek kondensatora , przeciwnie naładowanych. (W odpowiedzi na moje twierdzenie, że: Przecież gdyby tam były swobodne elektrony, to ich zasranym obowiązkiem byłoby odpychać się tak długo, aż wyleciałyby z przewodnika)

 

Cierpliwość! Po prostu cierpliwość i odporność na prześmiewki.

 

Jak widzicie tego mi nie brakuje, a więc tylko ja mam szansę dotrzeć do prawdy, czyli odgrzebać ją spod tego bagna, w głębinach którego jest ona chowana fizykalistami i ich klakierami przez wieki.

 

Do grupy bezmyślnego motłochu (Deda, Rzech, Snafu, segern i oczywiście żywotne z poprzedniej notki) dołączył wczoraj Tichy. Co za dziwny naród te naukofce (cenzura! Nie poprawiać!). Żyło to sobie spokojnie w zasobach Salonu. Wydziwiało na blogu Arka J., a to u siebie i nagle wylazło na publikę, żeby wystpić w roli hamerykańskiego "instructora":

 

Bardzo porządnie te lekcje fizyki zostały zaproponowane, może gdzieś ktoś z sugestii skorzysta. (to o plagiacie żywotnego, a w oryginale lekcjach dla studentów Politechniki Gdańskiej)

 

Poświęćmy chwilę czasu jednemu doświadczeniu zamieszczonemu w tym posobiu dla gdańskich studentów:

 

Trwałe naelektryzowanie przez indukcję.





    Rys. E 1.22 a)                                                                            b)

 

W pobliżu naładowanej ujemnie kuli I umieszczamy nie naładowaną metalową kulę II (obie na izolujących nóżkach). Uziemiając teraz kulę II poprzez neonówkę N widzimy ,że neonówka rozbłyska, co świadczy o odpływie z kuli ładunku (ujemnego). Jeżeli oddalimy teraz kulę indukującą I, to kula II pozostanie naładowana (ładunkiem dodatnim). Aby to sprawdzić uziemimy kulę II (rys. b) poprzez neonówkę. Ładunek spływa do ziemi - neonówka rozbłyska.

 

Doświadczenie, jak doświadczenie. Tępo powtarzane całym pokoleniom bezmyślnej masy, zwanej szumnie "studenci". A przez kogo powtarzane? Przez tych, którzy obnoszą się tytułami "wykładowca akademicki", lub po hamerykański "instructor" oraz profesor i stopniami naókawymi "doktur" i "doktur chabilitowany".

 

A teraz przyjrzyjmy się tej sytuacji z naszej strony.

 

Podkreśliłem w cytowanym fragmencie dwie frazy. Te, w których idzie mowa o ładunkach. Nie, nie zrobiłem tego przypadkowo. Przecież nazwa tego cyklu, który aktualnie piszę jest związana właśnie z ładunkami ("Skąd wiadomo z jakim ładunkiem pracujemy?").

 

My mamy kłopot ze zrozumieniem o jakich ładunkach nam mówią, gdy indoktrynują nas swoją elektrostatyką, a oni książki piszą i epatują nas, to "ujemnymi", a to "dodatnimi" ładunkami.

 

Czyżby oni byli tacy mądrzy? Nie, oni są naprawdę głupi. Im dobrze udaje się tylko obrażać mnie i prof. Bazijewa. Poniżej dowiodę, że nazywając ich głupcami, nie mylę się ani o jotę.

 

Na rysunku E 1.22 a pokazali nam elektryzowanie kuli metalowej metodą indukcji elektrostatycznej. Na prawą stronę kuli przemieściły się niby swobodne elektrony przemieszczające się wewnątrz metalu, z którego zbudowana jest kula (nonsens to, ale nich im będzie!).

 

Podłączyli neonówkę i te elektrony (na potrzeby studentów, salonowych głupców i żywotnego-Didier nazywane "ładunkiem ujemnym") spływają przez neonówkę do ziemi.

 

A co się stało, gdy odpłynął ładunek ujemny? Oni uważają, że został w kuli ładunek dodatni. W kuli, a nie na kuli, gdyż oni twierdzą, że tym ładunkiem dodatnim są jony atomów metali siedzące w strukturze metalu, z którego zbudowana jest kula.

 

I co się dzieje w następnym kroku? Oni to pokazują na rysunku E 1.22 b i piszą w tekście pod tym rysunkiem:

 

Ładunek spływa do ziemi - neonówka rozbłyska.

 

A jaki to był ładunek? Przypominam cytując odpowiedni fragment tekstu:

 

to kula II pozostanie naładowana (ładunkiem dodatnim).

 

Powtarzam: Według tych idiotów spływa do ziemi ładunek dodatni, czyli rozpada się siatka krystaliczna metalu a do ziemi płyną po przewodniku atomy metalu.

 

Czy tego chcesz uczyć polską młodzież, Tichy???

 

P.S.:

 

1. Koniec o idiotach na moim blogu. W następnej notce pokażę jeszcze kilka przykładów tego, jak z nas robią idiotów, ale zrobię to bezosobowo.

 

2. Analizując bardzo dokładnie fotografię Hasimoto, prof. Bazijew dowodzi, że wymiary atomu mieszczą się w zakresie 4*10^-14 do 4,5*10^-13. To, co widzimy na fotografii Hasimoto (i na fotografii złota z Wikipedii) nie jest obrazem atomów złota. Na fotografiach widać wymiary granuli złota, to jest samego atomu, i przestrzeni, którą zajmuje ten atom oscylując.

 

Kiedyś wrócę do tego zagadnienia.

waldemar.m
O mnie waldemar.m

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (51)

Inne tematy w dziale Technologie