Czyli o tym, dzięki czemu możemy generować prąd elektryczny.
Od kilku lat, każdej jesieni, odwożę do Kijowa pewnego dacznika, z płodami, które wyrosły na jego daczy. On jest emerytem (tak jak ja) i ja czuję się w obowiązku pomóc mu w tej wcale nie taniej (przy naszych emeryturach) operacji.
Już podczas pierwszej wspólnej podróży okazało się, że on zna Bołotowa i orientuje się w tym, nad czym Borys Wasylewicz pracuje. Szybko wyszło na jaw, że on jest inżynierem elektrykiem-łącznościowcem, więc zawsze mamy o czym rozmawiać.
Dzisiaj była szczególna okazja do rozmowy, gdyż kolega przysłał mi z Polski zaskakującą informację.
Na Allegro ktoś wystawił na sprzedaż ciekawe urządzenie na dwóch alternatorach MAN 48V 100A. Odwiedzających aukcją na moment otrzymania tej informacji było ok. 55.000 (dziś rano 29.09 już ok. 60.000).
http://allegro.pl/perpetummobile-na-dwoch-alternatorach-48v-100a-i3582957232.html
Mimo tego, że sprzedający gwarantował uzyskanie na tych dwóch alternatorach, nadwyżkowej energii równej tej, którą produkuje jeden z dwóch alternatorów, nikt nie przystąpił do aukcji. Lot był zdjęty.
I to przy tym, że wszyscy, którzy czytają moj blog twierdzili, że są gotowi zapłacić za gotowy, pracujący model!!!
Gdy już poinformowałem go o tej dziwnej aukcji, to od słowa do słowa przeszliśmy do magnesów i prądu. Jego silnie interesowało, co jest takiego w magnesach i przewodnikach, że machając jednym obok drugiego można wygenerować prąd.
Oczywiście w rozmowie ze mną używał takich terminów jak "pole magnetyczne" i "elektromagnetyzm" i był gotów bronić ich jak Templerier tajemnic zakonu. To było dla mnie bardzo pouczające, gdyż zmuszało mnie do wspinania się na szczyty logicznego myślenia i przystępnego tłumaczenia. Pokonać musiałem barierę ponad 50 lat przyzwyczajenia do przyjmowania rzeczy, takimi jakimi mu przedstawiano, a nie takimi, jakimi mógłby je dostrzegać on.
Zaczęliśmy "edukację" od magnesu i jego "pola". Nie, nie mógł go opisać, ale przecież jego uczyli, że ono jest. Gdy opisałem sposób układania się opiłków żelaza wzdłuż pewnych linii magnesu sztabkowego i podkowiastego, w tych wyimaginowanych polach.
to musiał się ze mną zgodzić, że ten obszar nie jest jednolity. On posiekany jest pewnymi liniami (a więc nie jest polem) i to właśnie te linie mają kontakt z przewodnikiem.
A co się dzieje dookoła przewodnika, gdy jest on podłączony do żródła prądu, tak, że jest częścią obwodu? Pojawiają się linie, podobne do tych, jakie towarzyszą magnesom.
Czy są to linie magnetyczne? Czy obszar dookoła przewodnika jest obszarem magnetycznym?
Gdy chciałem odpowiedzieć na te pytania, mój współrozmówca nie wytrzymał i sam sobie odpowiedział na te pytania. Jak? Opowiadając mi autentyczną historię ze swojego życia.
Gdy jeszcze był młody i dociekliwy, to wraz z kolegami często prowadzili taki eksperyment: podłączali do żarówki jeden przewód, a następnie tą żarówkę na izolatorze podsuwali do linii średniego napięcia. Ona się zapalała, chociaż nie dotykali innych przewodów.
Ktoś zaproponował powtórzyć ten eksperyment, ale żarówkę przysunąć do silnego magnesu. Okazało się, że ... żarówka "milczała" jak zaklęta.
Henperolu! Popatrz na linie dookoła przewodnika po którym płynie prąd? Co widzisz? Regularne koła, a nie jakąś tam helisę.
Chcesz się o tym przekonać ostatecznie? Wykonaj bardzo prosty eksperyment. Bierzesz szybę i wycinasz z niej 3 płytki po (30x30 cm). Wiercisz w każdej z nich po środku otwór. Układasz te płytki na stole w stos tak, żeby leżały od siebie na wysokości po 20 cm (razem stos będzie miał 50 cm wysokości, gdyż pierwsza płytka powinna też być na pewnej wysokości nad stołem – ja przyjąłem 10 cm).
Przepuszczasz przewód przez te 3 płytki i podłączasz do źródła prądu (uwaga na zwarcie). Płytki posypujesz opiłkami żelaznymi, po czym stukasz każdą płytkę szklaną wywołując jej wibracje.
Otrzymasz ładne koła na każdej wysokości wzdłuż przewodu. Oficjalna fizyka twierdzi, że ten obraz namalował bożek elektryczno-magnetyczny, a przecież mamy do czynienia z bytami fizycznymi (ciało magnesu, linie sił i przewodnik), nic więc nie stoi na przeszkodzie tłumaczyć to zjawisko bez udziału bożków fizykalnych.
Zadajmy sobie bardzo ciekawe pytanie: Czy pionierzy odkryć zjawisk elektrycznych mieli szansę prawidłowo interpretować swoje obserwacje i odkrycia? Tak, ale tylko wtedy, gdyby byli uczciwi wobec siebie i nauki.
Całkiem możliwe, że oni takimi byli. Całkiem możliwe, że Oersted napisał całkiem uczciwą pracę o zaoberwowanym oddziaływaniu przewodnika z prądem na igłę magnetyczną, posługując się terminami "magnetyzm" i "elektryczność", a tylko usłużni badacze ich naukowej twórczości dorobili im ogon elektromagnetyzmu. Nie wiem. Nie udało mi sę rozwązać tej zagadki.
Jedno mogę powiedzieć napewno. Oersted, Faraday, Maxwell i inni, nie mieli szans prawidłowo opisać badane zjawisko, gdyż dopiero w grudniu 1900 roku, gdy Max Palanck ogłosił, że energia elektromagnetyczna może być przenoszona tylko w postaci kwantów. On nie ograniczxył się tylko do pustego opisu. Jego największą zasługą było opisanie tej energii w postaci fundamentalnej formuły: E=h*v (v – grecka litera ni).
Dyskusja potoczyła się dookoła energii wyrażonej formułą E=h*v, a h zostało pozbawione uwagi uczonych, chociaż to właśnie ono było największym odkryciem ludzkości po Tablicy Mendelejewa.
Moment pędu ukryty w stałej Plancka, to moment pędu cząstki posiadającej masę, gdyż tylko taki obiekt fizyczny może przenosić energię.
A energii tej potrzeba dużo i tylko cząstka obdarzona ładunkiem może spełnić wymagane warunki.
Logika podpowiada tylko jeden mechanizm obrotu energii na Ziemi. Materia rozpada się uwalniając elektrododatnie cząstki elementarne, będące kwantem energii we Wszechświecie. Cząstki te, gromadzą się w miejscach dużych skupisk jonów elektroujemnych, a w sprzyjających okolicznościach spływają na Ziemię w postaci wyładowań atmosferycznych.
Wyładowania te odpowiadają za magnetyzację skupisk odpowiedniej rudy i w ten sposób ludzkość otrzymała w ręce ciekawy materiał (magnes), który nie tylko ma zdolność utrzymywania w sferze swojego oddziaływania dużą ilość kwantów energii, ale potrafi przekazać te kwanty innym elektroujemnym materiałom (w pierwszym rzędzie metalom), a utracone kwanty energii uzupełnia z otaczającego środowiska (tkzw. ciemna energia).
Na zakończenie naszej rozmowy mój pasażer poruszył jeszcze raz kwestię okrągłych linii "pola magnetycznego" (co to znaczy 50 lat indoktrynacji) dookoła przewodnika. Było to związane z tym, że przypomniałem mu, iż linie przesyłowe w ZSRR wykonywano z drutu stalowego pokrytego warstwą aluminium.
Przypomniał sobie o tym i nawet wspomniał, że na tych liniach prąd płynie na zewnątrz przewodnika.
Jednak na pytanie, w jaki sposób pogodzi on i prąd i pole magnetyczne na zewnątrz przewodnika usłyszałem ... milczenie.
W następnym odcinku – przejdziemy do współdziałania przewodnika i magnesu.
Inne tematy w dziale Technologie