Czyli segern contra One Hit Wonder (OHW), pod warunkiem, że segern nie jest dokorem nauk.
Trzeba oddać segernowi, że w odpowiedzi na prowokacyjną notkę Bosona "Stąd do wieczności, czyli gra w trzy liczby ", napisał dosyć interesującą notkę "Upiory nad wielkim Zderzaczem Hadronów", ale zainteresowanie specjalistów wywołały dopiero dyskusje pod nimi. Na potrzeby tej notki pozwoliłem sobie skopiować kilkanaście obszernych wypowiedzi, które nie tylko mnie zainteresowały, ale posłużą mi "fundamentem" dla napisania tego tekstu.
Wiem, że wielu czytelników czyta tylko kilka pierwszych akapitów (jeśli wogóle czyta danego autora), np. Tichy, więc specjalnie dla nich napisałem najkrótszy w historii Abstract (godny notki Einsteina "Czy inercja ciała zależy od zawartej w nim energii?"):
>>Będzie o rozpędzaniu protonów w LHC i prędkości, którą one są w stanie osiągnąć. A zakończy się TuskoSikomacją, czyli polską dyplomacją.<<
Przechodzimy do wypowiedzi segerna i OHT:
Segern:
To nie energia kinetyczna cząstki "rośnie tak bardzo". To energia przyśpieszającego pola elektrycznego z coraz większym trudem i z coraz mniejszym pędem względem protonu, który może przekazać protonowi, dogania proton z opóźnieniem i co za tym idzie ze zmniejszającym się z kwadratem prędkości natężeniem.
Jaką prędkość względną mają protony w LHC tuż przed zderzeniem.
Dla ułatwienia pytanie sformułuję inaczej:
Ile to będzie c + c = ?
OHW:
Mam takie pytanie: jesli mamy ladunek q o masie m w polu elektrycznym E (jednorodnym) rozpedzany od predkosci v0=0 az pzrebiegnie on dystans s to jaka jest predkosc v tego ladunku-masy w pukcie s i po jakim czasie t tam dotrze (1) wg. teorii klasycznej (to dosc latwo policzyc), (2) wg. STW/OTW/CERN i (3) wg. Segrena.
Segern:
Ale ja tu się niczego na S24 nie mogę dowiedzieć o szczegółach pomiaru energii w akceleratorach.
Inna sprawa to oczywiście "doganianie" cząstki przez pole elektryczne.
OHW:
Albo Pan liczy (3) i poda funkcje v=v(s) and t=t(s) albo Pan przyznaje raz na zawsze, ze nie ma Pan zielonego pojecia jak to policzyc wg. Panskiej teorii. I tym przyznaniem wycofuje sie Pan z pisania o jakims "efektu opóźniania się przyśpieszającego pola elektrycznego". Jak to pole sie opoznia? Wie Pan czy nie? Czy umie wiec Pan policzyc v=v(s) and t=t(s) czy nie wg. swojej teorii tego efektu? Jesli Pan nie umie to prosze to napisac prosto i jasno abysmy wszyscy wiedzieli.
Segern:
Fizycy są zachwyceni: Einstein miał rację, masa rośnie wraz z prędkością i za cholerę nie da się przyśpieszyć protonu ponad c. Tylko jak pytam Dedę czy innego fizyka o to w jaki sposób można przyspieszyć coś co leci z prędkością światła czymś co również leci z prędkością światła to napotykam mur milczenia :) Kiedy mówię, że masa wcale nie rośnie tylko po prostu pola elektryczne i magnetyczne nie nadążają za protonem to znowu cisza.
Jakaś zmowa milczenia czy co? :) A może ja o czymś nie wiem a fizyka już dawno uznała że pola elektryczne i magnetyczne rozchodzą się z prędkością nieskończoną?
Oczywiście B to proton, a w A startuje impuls pola elektrycznego
A teraz przyjrzyjmy się temu, co ogłosił CERN piórem swojego sługi, Buzona:
Wszystko to dzieki E=mc2. Mozemy zamieniac energie na mase i na odwrot. Czyli rzeczywiscie nic by nie wyszlo ze zderzenia protonow o malych predkosciach.W LHCprotony sa rozpedzone do 99.99999 % predkosci swiatla
Już raz zwracałem waszę uwagę na tą okoliczność, że naukowcy mają problem z dwoma pomiarami:
- temperatury;
- prędkości.
Z temperaturą już daliśmy sobie radę i udowodniliśmy, że zamiast skali temperaturowej powinniśmy posługiwać się skalą częstotliwościową, a dzisiejsze 0 K (zero Kelwina) leży w gdzieś tak w połowioe skali częstotliwościowej. Naukowcy rozpisują się o temperaturach rzędu -0,999999999999999999 (i tak do 16 dziewiątek) K, a ciało przebywające w tej dziwnej temperaturze posiada wszystkie oznaki "życia".
Identycznie jest z tą predkością wyznaczaną z dokładnością do iluś tam 9-tek po przecinku. Przy prędkości 2,9*10^8 m/s protony nie rozwalają się. Zwiększamy prędkość. Ilość dziewiątek rośnie, a protonom gwizdać na to. I dopiero gdy ilość dziewiątek po przecinku osiągnie jakiś krytyczny poziom protony zderzają się ze sobą i zamieniają się w fajerwerk.
Czy jest jakiś sposób na to, żeby wyznaczyć prędkość potrzebną do skutecznego zderzania protonów (skutecznego, to jest takiego, przy którym protony rozsypują się na składniki)?
Ależ jest, i ten sposób od 3 lat jest przedmiotem analizy wszystkich Polaków, którym na sercu dotarcie do prawdy w katastrofie smoleńskiej. W tej analizie bada się wytrzymałość elementów składających się na konstrukcję samolotu. Uderza się tymi elementami w różne rzeczy i wyznacza stopień zniszczenia przy określonej prędkości.
Identycznie mogliby robić w CERN, gdyby z siebie nie robili Buzonów (czytaj idiotów).
Wystarczy rozpędzać protony liniowo i walić w tarczę rejestrując moment, przy którym rozwala się on o tarczę.
Dlaczego oni tego nie robią? Odpowiedź na to pytanie jest trywialnie prosta. Trzeba byłoby odebrać kilkadziesiąt nagród Nobla przyznanych w latach 1905-2013.
Przecież według fizykalistów proton składa się z kwarków i gluonów i one mają taką dziwną własność, że "im dalej od siebie, tym silniejsza przyjaźń". Tym samym zamknęli sobie drogę do destrukcji protonu, zapominając przy tym, że coś im tam z tego "jądra wyskakuje" i nawet daje się wykorzystać w jakiejś tam tomografii.
Niejaki Bufon napisał na swoim blogu, że praca Plancka z 1900 r. i zawarta w niej stała h, to gwóźdź do trumny fizyki klasycznej i narodziny kwantowego rozdziału w księdze tej dziedziny nauki.
Jak mnie to rozbawiło! Przecież dokładna analiza stałości stałej Plancka i jej fizycznego sensu pozwala dojść tylko do jednego, niepodważalnego wniosku:
Kwantowanie energii i stała Plancka, to najbardziej stabilny fundament pod budowę nowego domu dla tej pięknej nauki, jaką jest fizyka. Matematyce w tym nowym domu przeznaczy się komnaty dla służby.
Pragnę podkreślić, że my z prof. Bazijewem wyznaczyliśmy tą prędkość, a pomogły nam w tym dwa faktory:
- zrozumienie sensu fizycznego stałej Plancka;
- pełna znajomość budowy materii pozwalająca, z niespotykaną w nauce dokładnością, wyznaczyć wytrzymałość mechaniczną dowolnego bytu materialnego, a wpierwszym rzędzie nautronu i protonu.
CERN otrzymał naszą pracę i ... milczy. Niech sobie milczy, ale niech nie ma pretensji o to, że uważa się ich za skończonych bufonów.
Czas jednak wrócić do wyznaczania prędkości. Co jest charakterystycznego w wypowiedziach segerna? Dwa momenty:
- nie może dowiedzieć się od żywych specjalistów, jak rozpędza się protony, ale skądś wie, że to pole elektryczne goni za protonem, a nie odwrotnie;
- prędkość "względna" protonów biegnących naprzeciw siebie wynosi c + c = c
A czym nas epatuje OHW?
No to jak się wyliczy prędkość protonu, jeśli pole elektryczne spóźnia się goniąc go po rurze LHC.
Segerna mogę pojąć. Brak informacji może blokować logiczne myślenie. Ale doktorowi fizyki nie mogę wybaczyć tego, że w rozmowie z interlokutorem nie reaguje na jego deklaracje, a swój autorytet próbuje budować na szantażu:
Albo Pan liczy (3) i poda funkcje v=v(s) and t=t(s) albo Pan przyznaje raz na zawsze, ze nie ma Pan zielonego pojecia jak to policzyc wg. Panskiej teorii.
Czas wejść w rolę Negocjatora i wytrącić broń z rąk obydwu stronom.
Bardzo dobrze segern kombinuje z tym polem elektrycznym i protonem. Jeśli pole elektryczne jest elektrododatnie, i proton też przenosi ładunek dodatni, to faktycznie pole elektryczne MUSI pchać proton. W takim przypadku wszystkie dywagacje mają taki sens jak przedstawia segern.
A jak to będzie wyglądało z rozpędzaniem elektronu?
Pole elektrododatnie, a ładunek elektronu ujemny. Włączamy pole gdy elektron zbliża się do niego. Gdy elektron spotka pole i zostanie przez nie złapany, to dalej sprawa rozwija się tak, jak nam to potrzebne. Im elektron bliżej pola tym silniej ono go przyciąga, a gdy elektron miałby być hamowany przez to pole, ono wyłączy się i elektron z nową porcją energii leci dalej z nową prędkością.
A przecież wystarczy przełączyć polaryzację pola elektrycznego! – krzyknęli wspólnie segern i OHW.
Nie tą drogą idziecie Panowie, nie tą drogą.
Pole elektryczne jest polem towarzyszącym prądowi elektrycznemu, a prąd elektryczny jest tylko elektrododatni.
Prąd płynie od potencjału wyższego (elektrododatniego) do potencjału mniejszego (ale też bezwzględnie elektrodatniego).
Ostateczny wniosek z powyższego:
W akceleratorach rozpędza się tylko elektroujemne cząstki elementarne (elektron) lub fragmenty materii posiadające nadmiar ładunku ujemnego (elektroujemne jony). Proton jest takim elektroujemnym jonem.
Do dyskusji segerna z profesorami fizyki wtrącił się Hobbysta i dał mu dobrą (jego zdaniem) radę:
Więcej Pan osiągnie wykazując się dyplomacją i poskromieniem nerwów. Co można osiągnąć dyplomacją niech posłuży .... mój przykład:
Co do LHC i Higgsa sam Pan widział czym skończyła się moja dyskusja z Bosonem o bilansie masy: z 0.9GeV masy spoczynkowej protonu zrobiono 126GeV masy spoczynkowej bozonu Higgsa. Nie dostałem odpowiedzi czy tu jest sprzeczność?
I czym się skończyła Twoja dyplomacja Hobbysto? Czy nie poskromieniem nerwów połączonym z dupościskiem, co w języku potocznym nazywa się TuskoSikomacją (czyli polską dyplomacją).
Inne tematy w dziale Technologie