To pytanie zacząłem sobie zadawać od chwili kiedy dowiedziałem się, że przyjdzie mi spędzić kilka miesięcy w Barcelonie. Początkowo odpowiedź na nie była prosta i zdecydowana i brzmiała: „Nie”. No bo jak to, Hiszpania jest jedna, cała i nie należy jej w sposób sztuczny dzielić.
Jednak tak szybka i zdecydowana odpowiedź na takie pytanie to raczej wyraz mojego braku rozeznania w temacie oraz swego rodzaju patrzenia na wszystko przez „polskie okulary”. Swego czasu często lubiłem porównywać Hiszpanię do Polski. Było to proste, podobna powierzchnia, podobna ilość ludności. Fajnie to wyglądało i wszystko zdawało się zgadzać. Tak więc skoro Polska jest unitarna, w jednym kawałku to również Hiszpania musiała taka być. Skoro u nas nie ma żadnej grupy, która chciałaby swej niepodległości to również w Hiszpanii tak musi być. A jeśli ktoś się czegoś dopomina np. Baskowie czy właśnie Katalończycy to jest to na pewno wymyślone i na wyrost.
Jak bardzo się myliłem spostrzegłem dopiero jak wylądowałem na lotnisku w Barcelonie. Już pierwsze chwile pokazały, że moje wyobrażenia lekko rozmijają się z rzeczywistością. Podobny obszar – zgoda. Podobna ilość ludności – zgoda. Wszystko inne zupełnie różne. Zaczynając od podstawowej rzeczy, Hiszpania to nie tylko Hiszpania. To także cały hiszpański świat. Co prawda nie ma już nad nim politycznej zwierzchności, ale związki kulturowe wciąż są bardzo silne. Widać to chociażby w tym, że mało kto tu mówi po angielsku. Bo niby po co taki Hiszpan ma znać angielski, jak cały jego świat jest hiszpański.
I tu ocieramy się o historię. Do tej pory Hiszpania istniała dla mniej więcej od XV wieku, kiedy to doszło do zjednoczenie Aragonii i Kastylii. Potem odkrycie ameryki, wyprawy do Nowego Świata. Gdzieś w XVII wieku wielka bańka pęka i Hiszpania pogrąża się w kryzysie. Gdzieś na początku XVIII wieku na chwilę pojawia się w wojnie o sukcesję, którą prowadzili Burbonowie z Habsburgami. No i później wojny napoleońskie i na tym prawie koniec. Ostatni akord to wojna domowa i tyle. Co było przed XV wiekiem? Wiedziałem tyle, że byli Arabowie. A o samej Katalonie? Najkrócej mówiąc zero.
Jaka wątła to podstawa do budowania poglądów okazuje się teraz. Bo choć unitarna jak Polska to jednak z regionami o dość dużej autonomii. Regiony, z których każdy istniał niegdyś osobno. Chociażby te trzy podstawowe: Kastylia, Aragonia i Katalonia. Każde z nich było kiedyś niezależnym księstwem, które często prowadziły ze sobą wojny. W pewnym momencie Katalonie weszła w unię z Aragonia. Był to czas największej pomyślności dla Barcelony. W XV wieku dochodzi do wspomnianego połączenia dynastii aragońskiej z kastylijską. Cios katalońskiej pomyślności zadaje odkrycie Ameryki i zwrócenie się Hiszpanii w stronę oceanu. Nastawiona na Morze Śródziemne Katalonia traci na znaczeniu.
Walkę Katalonii o niezależność można liczyć w setkach lat. Zwiedzając Barcelonę w kilku co najmniej miejscach natkniemy się na pomniki ofiar walki o niezależność. Jeden z nich znajduje się koło kościoła Santa Maria del Mar. Upamiętnia on ofiary przegranego zrywu z XVIII wieku. Dziś władze Katalonii wybierają drogę pokojowego walczenia o niepodległość. Szeroka autonomia, przejmowanie przez lokalne władze kolejnych kompetencji należących do tej dla centrali. To wszystko ma w końcu doprowadzić do upragnionej wolności.
Czasami walkę o niezależność regionów autonomicznych Hiszpanii, głownie Kraju Basków i właśnie Katalonii u nas porównuje się do tej jaką próbują prowadzić skrajne organizacje na terenie Śląska i Kaszub. Jest to kolejna nie trafiona analogia. Bowiem ani Śląsk ani Kaszuby nigdy nie istniały jako samodzielne podmioty. Zawsze były częścią składową większego organizmu państwowego.
Czy popieram walkę Katalonii? Dziś już nie potrafię na to pytanie odpowiedzieć od tak po postu: tak albo nie. Z jednej strony rozumiem argumenty Katalończyków, ich pragnienie niepodległości. Nasi dziadowie przecież też mieli takie marzenie. Z drugiej jednak jest „ale”. To „ale” to przeważająca tutaj ideologia którą można by określić „anarchistowsko-socjalistyczno-komunistyną”. Katalończycy widząc wolną Katalonię widzą ją jako Katalonię Socjalistyczną. Wszech obecne są tu sierpy i młoty, hasła typu „Viva Lenin” itp. I nie da się im wytłumaczyć, że socjalizm im niczego dobrego nie da. Niech ktoś spróbuje żyjącemu w dobrobycie Katalończykowi wytłumaczyć, że jak wprowadzi sobie socjalizm to w sklepie będzie miał puste pułki. Ich umiłowanie wszelkiego rodzaju lewizny budzi mój sprzeciw, to odstręcza mnie od poparcia marzeń Katalończyków. Ale to oni zdecydują co zrobić ze swoją wolnością jak ją kiedyś dostaną. Poza tym, wracając kiedyś do Barcelony chciałbym wracać nie tylko do Katalonii ale także do Hiszpanii.
Inne tematy w dziale Polityka