Marcin Wiśniewski Marcin Wiśniewski
87
BLOG

Dzieci przyszłością narodu, czyli o metodzie in vitro

Marcin Wiśniewski Marcin Wiśniewski Polityka Obserwuj notkę 12

Dzisiaj w telewizji usłyszałem informację, że minister zdrowia Ewa Kopacz jest poważnie zainteresowana refundacją zapładniania in vitro. To bardzo dobra informacja dla par i małżeństw, które chcą mieć własne potomstwo, ale nie było ich stać na drogi zabieg. Powodowało to, że z tej metody zapłodnienia mogą skorzystać tylko nieliczni, a mówi się, że problemy z płodnością ma nawet 1,5 mln par. Obecnie, dzięki metodzie in vitro, rodzi się w Polsce rocznie do 4 tysięcy dzieci. Szacuje się, że gdyby nie było barier finansowych ta liczba wzrosłaby o 600%.

 Wydawałoby się, że wprowadzenie refundacji jest kwestią czasu. Natomiast są ludzie, którzy się gorąco sprzeciwiają temu już teraz, kiedy minister zdrowia dopiero wyraziła swoje dalsze plany. Nie trzeba daleko szukać. Czytając dzisiejszy wpis Tomasza Terlikowskiego z "Rzeczpospolitej" w salonie24, wydaje on opinię za wszystkich katolików świata i mówi, że tego typu zabiegi są dla nas niemoralne. Publicysta pisze dalej, że w Polsce ustaliła się właśnie taka zasada nierefundacji sztucznego zapłodnienia. Chciałbym zapytać, jak mogła się ustalić taka zasada, skoro dotyczy ona bezpośrednio zdecydowanie mniejszej części ludności, której do tego z reguły nie stać na in vitro oraz, że jest to nowy "wynalazek" (pierwsze zapłodnienie in vitro w Polsce - 1987). Trudno chyba więc mówić o jakiejś odwiecznej zasadzie. Kwestia finansowa spowodowała to, że większość niepłodnych par nawet nie bierze pod uwagę tego typu zapłodnienia i przez to nie wykazuje zainteresowania debatą na ten temat, nie mówiąc już o ludziach, których ten problem nie dotyczy, oni jeszcze rzadziej zabierają głos w tej sprawie. A tak pan Terlikowski przyrównuje nierefundowanie sztucznego zapłodnienia do np. jedzenia karpia w wigilię. Ot, ustaliła się w Polsce zasada. Jaka zasada?!

Pan publicysta robi jeszcze gorszą rzecz, która polega na porównaniu metody in vitro z aborcją. Ma to chyba sugerować podobną niemoralność tych dwóch czynów. Dziwne poczucie moralności - dawać życie, odbierać życie, nie ma różnicy, prawda? Wymaga pan od premiera Tuska umiejętnośći kompromisu (jakiego kompromisu?) w tej sprawie, który to teraz jest wg pana i tak zbyt daleki. Niestety znaczenie tego słowa jest chyba panu nieznane, ponieważ nie uznaje pan kompromisu w kwestii aborcji w Polsce. Czemu więc oczekuje pan tego od kogoś innego?
 
Pan Tomasz na pewno nie zgodzi się z faktem, że taka refundacja byłaby bardziej prorodzinna, niż np. becikowe. Już dziś specjaliści alarmują, że jeśli nie zwiększy się liczba urodzeń, to w przyszłości ludność produkcyjna nie zarobi na emerytów. Tak więc, refundacja nie byłaby tylko kosztem, ale także jedną z metod na niedopuszczenie do tej niekorzystnej wizji. To taki argument dla tych, którym obojętne jest szczęście miliona rodaków, a chyba każdy chce czuć się dobrze we własnym domu.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka