marcins marcins
60
BLOG

Wybory samorządowe. Czy wiecie co uczynicie?

marcins marcins Samorząd Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

Wszyscy kandydaci do samorządów przed wyborami mają usta pełne frazesów.
Po wyborach okazuje się, że albo zamieniają się w maszynki do głosowania (radni), albo nagle nic nie mogą (burmistrzowie, wójtowie i prezydenci).
Nagle od ludzi ważniejsza jest pragmatyka rządzenia. Nagle z pięknych i świetlanych planów i haseł nic nie da się zrealizować. Bo pieniędzy brak (oczywiście na rzeczy zbędne pieniądze zawsze się znajdą, tak jak na dodatkowe etaty w urzędach), bo mocy przerobowych nie ma, bo firmy nie stanęły do przetargu albo zaoferowały swoje usługi za większe pieniądze... Wymówka dla działania dla dobra społecznego zawsze się znajdzie. Wszystko, byle zatuszować własną niekompetencję a może nawet (większość przypadków) lenistwo, brak kontaktu z wyborcami. Państwo radni (gdy już osiągną swój wymarzony, dobrze płatny stołek) zamieniają się w nadzwyczajną kastę ludzi i zamiast spotykać się z ludźmi w ich miejscu zamieszkania każą do siebie przychodzić, to może zajmą się problemami zwykłego człowieka. Ba, niektórzy są tak z siebie zadowoleni, że nawet w kampanii wyborczej ich kontakt z wyborcami ogranicza się jedynie do ulotki (której oczywiście sami nie roznoszą - od tego mają "ludzi"). Przyjrzyjcie się radnym podczas różnych uroczystości: to zamknięty krąg zadowolonych z siebie osób, patrzących z wyższością na innych. Nie daj Boże, żeby ktoś miał do nich podejść ze swoją sprawą: w najlepszym przypadku odburkną: "proszę przyjść do biura!".
Ta sobie popatrzyłem na listy kandydatów na radnych i pomyślałem, że w sumie to albo tych ludzi w zasadzie nie znam, albo znam ich słabo, a niektórych znam z jak najgorszej strony. Jak mam dobrze wybrać, jeśli widzę taką mieszankę? Serio, jednym z „atutów” kandydata ma być fakt, że jest „najmłodszym kandydatem w powiecie”, albo w ogóle fakt, że jest ktoś młody? Albo to, że w poprzedniej kadencji przyczynił się do tego, że odsłonięto kolejną „tablicę ku czci”? Naprawdę, na takich ludzi mam głosować? Względnie na przegranych „polityków”, którzy już rządzili miastem (lub powiatem), a którzy co 4 lata zmieniają barwy polityczne lub kierują „bezpartyjnymi” środowiskami z tylnego siedzenia? To ma być polityka – działanie dla dobra społeczności? To kpina, nie polityka! I to nie są żadni tam kandydaci na polityków (w klasycznym greckim rozumieniu), ale na dobrze opłacane i oderwane od rzeczywistości maszynki do głosowania, dla których nie jest ważne dobro społeczne, ale „pragmatyka rządzenia”, koalicje i – ponad wszystko – własne dobro. Dla nich wyborca liczy się raz na 4 lata (teraz na 5 lat), kiedy trzeba pójść do lokalu wyborczego i wrzucić kartkę do urny.
Takich to radnych wybierzecie sobie już za tydzień.

marcins
O mnie marcins

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka