marcins marcins
312
BLOG

Ksiądz Profesor Jan Decyk (1945 - 2016) - in memoriam.

marcins marcins Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

image

Dziś mijają dwa lata od nagłej śmierci Ks. Prof. Dr. Hab. Jana Decyka, wieloleniego wykładowcy UKSW, Promotora mojej pracy magisterskiej i doktorskiej. Człowieka niezwykle wymagającego, ale też pełnego empatii, taktu, niezwykłej inteligencji.
Na jego seminarium magisterskie w 1999 roku trafiłem z przekonania, jako że łączyło ono w sobie dwa bliskie mi przedmioty: historię Kościoła i liturgikę. Pamiętam jak koledzy ze starszych roczników odradzali mi mówiąc: „Musisz się bardzo postarać, bo prace pisane u niego albo są na piątkę, albo lądują w koszu”. Mogę się przyznać, że to było dla mnie dosyć motywujące, bo chciałem, aby moja praca właśnie taka była: ambitna i dobrze napisana. Koniec końców, w 2002 roku, okazało się, że taka jest i była to w dużej mierze zasługa Księdza Profesora.
Kiedy w 2002 kończyłem studia magisterskie, Ksiądz Profesor zasugerował, że mógłbym kontynuować swoją edukację na studiach doktoranckich. Do tego był potrzebny bardzo dobry wynik pracy magisterskiej i egzaminu magisterskiego. Wcześniej liczył się też ogólna ocena egzaminu Ex Universa i średnia ocen z poszczególnych przedmiotów. Ksiądz Profesor bardzo motywował naszą grupę seminaryjną do osiągania jak najlepszych ocen. Zwykł mawiać, że aby otrzymać dyplom magistra, trzeba wiedzieć tyle co promotor (a był on wówczas doktorem habilitowanym). To nas motywowało do jeszcze cięższej nauki, mimo, że wielu z nas miało także swoje codzienne zajęcia. I udało się! Wszyscy obroniliśmy swoje prace magisterskie, a dla mnie to była także przepustka na studia doktoranckie.
Tu okazało się, że dla Księdza Profesora „sky is the limit”, że nie ma takiej poprzeczki, której nie mógłby swoim studentom podwyższyć. O ile praca magisterska musiała być bardzo dobre, o tyle rozprawa doktorska musiała być wręcz doskonała. Nie chodzi tu tylko o stronę czysto merytoryczną, także techniczną i… czasową. Wszystko musiało być na czas: plan pracy, wszystkie merytoryczne założenia, wstęp, potem poszczególne paragrafy, rozdziały, zakończenie i bibliografia. Tak samo było z wiedzą na egzaminach. Tu Ksiądz Profesor mawiał, że doktorant musi wiedzieć więcej niż jego promotor. Nie stosował taryfy ulgowej nawet wobec swoich doktorantów. Przeciwnie: od nas wymagał więcej niż od innych. Był to też czas, kiedy starał się o profesurę belwederską, a więc czas jego wytężonej pracy nad książką „profesorską”. Pamiętam, że kiedyś zorganizował swoim doktorantom „nadzwyczajne seminarium”, podczas którego dzielił się swoimi komentarzami do prac nad tą książką, poświęconą Liturgii Godzin za zmarłych.
Rok 2006, kiedy ukończyłem z powodzeniem studia doktoranckie, nie był końcem mojej znajomości z Księdzem Janem Decykiem. I choć ostatni raz spotkałem go osobiście gdzieś przed lipcem 2011 roku, to kontakt listowny i telefoniczny wciąż trwał. Rozmawialiśmy ze sobą kilka razy do roku. Zawsze pamiętał o moich urodzinach i imieninach, ja starałem się odwdzięczać w ten sam sposób. Ksiądz Profesor żywo interesował się moimi sprawami rodzinnymi, wspierał w trudnych chwilach, zapraszał na organizowane przez sekcję liturgistów Wydziału Teologicznego UKSW sympozja naukowe. I tak było aż do tego fatalnego roku 2016, kiedy przyszła smutna wiadomość o jego nagłej śmierci.
Były Rektor płockiego Seminarium Duchownego  Ks. Prof. Ireneusz Mroczkowski tak scharakteryzował postać Ks. Prof. Jana Decyka: „Najczęściej spotykałem ks. prof. Jana Decyka w czytelni biblioteki UKSW oraz na stołówce w głównym gmachu przy Dewajtis. Po przejściu Księdza Profesora na emeryturę jego szczupła sylwetka nie zniknęła z uniwersyteckiej przestrzeni. Miałem nawet wrażenie, że emerycki los Księdza mieszkającego poza własną diecezją jakby wrósł w pejzaż Lasku Bielańskiego, gdzie usadowiła się Akademia Teologii Katolickiej, a potem Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego.” Trudno się z tym nie zgodzić. Równo dwa lata temu Kościół w Polsce i polska teologia straciły wybitnego kapłana i naukowca.
Wspomnijmy czasem postać Ks. Prof. Dr. Hab. Jana Decyka w modlitwie, która była dla niego tak ważna: Liturgii Godzin za zmarłych.

marcins
O mnie marcins

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura