HareM HareM
731
BLOG

Igrzyska po dniu 10-tym. Antidotum na nudę? Fajdek!

HareM HareM Igrzyska w Tokio Obserwuj temat Obserwuj notkę 30

Gdyby tak wziąć i wyciągnąć z dotychczasowych naszych olimpijskich zmagań średnią dniową, to wychodzi, że zdobędziemy w Tokio wszystkiego 3 medale. Słownie TRZY. Ale to jest nieprawda, bo zdobędziemy więcej. Nawet dużo więcej. Tyle, że musimy sobie zdefiniować pojęcie „dużo”.
Przy czym dziś rano, przepraszam: w nocy, niewiele brakowało, a skłoniłbym się do tezy, że więcej jak trzy to może zdobędziemy, ale że „dużo” więcej, to już niekoniecznie. No bo gdyby, proszę Państwa,  Paweł Fajdek odpadł rano w kwalifikacjach, to kto miałby wcielać w życie to, niezdefiniowane wciąż „dużo”? Nowicki? Włodarczyk? OK. Ale kto jeszcze, skoro by potrójnego, młociarskiego, salta nie było?
Ja, praktycznie, w ogóle kawy nie piję. Ale znam takich którzy, żeby funkcjonować, muszą jej, jak wstaną, wypić cały kubeł. Żeby nie napisać wiadro. A takie wiadro kawy, co by nie napisać, kosztuje. I ci ludzie, kawiarze znaczy, na dzisiejszym noco-poranku zaoszczędzili najbardziej. Pod warunkiem oczywiście, że są kibicami sportowymi i interesuje ich to, jaki wynik na igrzyskach uzyska Paweł Fajdek. A najbardziej stracili tacy jak ja. Czyli tacy, którym nie trzeba oglądać obrad Sejmu tudzież występów naszej piłkarskiej reprezentacji, żeby mieć ciśnienie na poziomie średniej krajowej.
Nasz czterokrotny mistrz świata podniósł ciśnienie, co jest chyba zrozumiałe, nie tylko kibicom-kawiarzom. Podniósł je, jak to zwykł ostatnio czynić regularnie co cztery lata, wszystkim polskim kibicom, w tym jak najbardziej mnie. Różnica jest taka, ze kawiarze na tym podniesieniu zyskali. Finansowo i zdrowotnie. Natomiast tacy jak ja mocno na zdrowiu w ciągu tych kilkudziesięciu minut podupadli. Na tyle mocno, żeby po igrzyskach rzeczonego Fajdka, Pawła zresztą i młociarza, pozwać do sądu o spowodowanie uszczerbku na zdrowiu. Moim. I swoim też, zresztą. W zasadzie gość, przynajmniej w moim przypadku, ma jedno wyjście. Zdobyć mistrzostwo olimpijskie. Wtedy od pozwu odstąpię. Może jeszcze być drugi za Nowickim. Wtedy też, choć z ciut większymi oporami. W innej sytuacji niech sobie nie myśli, że nie będzie konsekwencji mojego dzisiaj stanu przedzawałowego. I to nie pisząc już o tym, ze to było o czwartej nad ranem. Czy on nie wie, że o tej porze wszyscy lekarze śpią? Szczególnie ci, co są w szpitalach na dyżurach? Kto by mnie niby miał ratować, gdyby mój silny organizm sam nie zwalczył nadciągającej burzy?
Uff… Ktoś powie, że to przecież już trzeci raz. Czyli, że powinienem być przyzwyczajony. I ma rację. Tylko wtedy byłem cztery i osiem lat młodszy i zdrowszy! Więc to nie to samo.
Muszę przyznać, ze po drugiej próbie naszego faworyta byłem przekonany, że nic mu już, i tym samym mi, nie pomoże. Jeśli z tego wyszedł, to MUSI ZDOBYĆ ZŁOTO. Nie ma innej opcji. Już to parę dni temu gdzieś pisałem, chyba przy okazji dosyć szczęśliwego awansu do finału skoku o tyczce Liska, że tak było 10 lat temu z Wojciechowskim. Jeszcze większym psim swędem niż Fajdek z Liskiem przeszedł eliminacje, a potem został mistrzem świata. A do klasy Fajdka, a nawet obecnego Liska, mu wtedy brakowało! Dobra. Starczy o tym Fajdku, bo jeszcze pomyśli, że się w nim zakochałem.
Wielkie wrażenie musiał chyba na każdym zrobić eliminacyjny rzut Wojciecha Nowickiego. I niech to będzie za cały komentarz. Czekam ufnie na środowy finał.
Od przynajmniej 20-tu lat nie interesuję się zapasami (choć kiedyś, z racji tego, że mieszkałem drzwi w drzwi z pierwszoligowym klubem zapaśniczym, było inaczej). Dlatego zaskoczyło mnie zupełnie to, że mamy jednak zawodnika, który w roku 2021 potrafi się w tym sporcie zakręcić koło olimpijskiego medalu. Miłe zaskoczenie, nie powiem. Z tym, że od Rosjanina był słabszy zdecydowanie. Nie, żebym był wobec tego potencjalnego brązu sceptyczny, ale mimo wszystko, choć tak do niego blisko, to dalej niespecjalnie go zakładam. Choć z całego serca Tadeuszowi Michalikowi i nam wszystkim życzę. Zarówno Gruzin, jak i Węgier (ze zwycięzcą pojedynku między nimi ma walczyć potem nasz zawodnik), w pojedynku z Rosjaninem wypadli lepiej od Polaka. Szczególnie Gruzin. Więc chyba lepiej, żeby Michalik zmierzył się z Węgrem. Na tym wschodzie, szeroko zresztą rozumianym, to tam te zapasy są takie metodyczne. I takie masowe. U nas zostały sprowadzone do tego samego co hokej. Notabene. Jakby ktoś nie wiedział, dlaczego nazywamy go hokejem na lodzie, to odpowiem. Bo na lodzie zostaje każdy, kto zdecyduje się go uprawiać. Może oprócz Czerkawskiego.
Chciałem dziś celebrować medal w żeglarskiej klasie 470 pań, to nie dali. Wzięli i całe żeglarstwo odwołali. Z drugiej strony co mieli zrobić jak wiatru w ogóle nie było? OK, poczekamy… Cierpliwość jedną z pierwszych cnót. Podobno. A medal nie ucieknie. Tak tuszę.
Martyna Galant, bez bicia przed biegiem piany ze strony telewizyjnych komentatorów, co jest ostatnio w telewizyjnych relacjach z lekkiej atletyki  zjawiskiem dość rzadkim, stanęła do biegu na 1500m, pobiła życiówkę o 3,5 sekundy i dostała się do półfinału. I to ja rozumiem. To jest start na miarę igrzysk. Nawet jak nic więcej nie zrobi, a nie zrobi. Tak jak Joanna Linkiewicz która, mimo ambitnej postawy w dzisiejszym półfinale do dania głównego się nie dostała. Ale, tak jak Galant, zaliczyła wczoraj w Tokio życiówkę, a dzisiejszy wynik był jej w drugim sezonie. Tak można odpadać. A nie tak jak, nie przyrównując, Guba.
Swoje zrobili dziś kajakarze.  W większości, bo był wyjątek. Do półfinału weszła Marta Walczykiewicz w K1 na 200m, nasza żeńska dwójka w K2 na 500m, oraz męska dwójka w C2 na 1000m. Ten wyjątek to Helena Wiśniewska (też K1 200m), która odpadła w ćwierćfinale.
Poza tym to już w polskim wydaniu sama bryndza. No bo:
Strzelecki mistrz świata Tomasz Bartnik przyjechał na igrzyska bez formy. Dzisiaj znów nie wszedł do finału. Szczerze pisząc nie chce mi się nawet sprawdzać w jakiej konkurencji.
Zapaśniczka Agnieszka Wieszczek-Kordus, brązowa medalistka olimpijska z roku 2008,  przegrała przed czasem z Ukrainką, co przesądziło o tym, że zakończyła przygodę z Tokio nieporównywalnie szybciej niż z Pekinem.
Polki przerżnęły w drużynowym turnieju ping-ponga z Koreą do zera. Nie wiem czy z Południową czy z Północną. To zresztą nie ma znaczenia. Z tą druga pewnie też by przerżnęły. Wszystko przecież przegrywają. A ja tu narzekałem na zwykłych tenisistów. Tych naziemnych. Toć oni przy tych stołowych to niemal jak Deyna przy Cionku.
Blado, niczym kreda rzekłbym, wypadły również nasze kolarki torowe w sprincie drużynowym. Nie wiem czemu się to tak durnie nazywa, skoro tylko dwie jadą. U nas Marlena Karwacka i Urszula Łoś akurat. Siódme miejsce na osiem, ha ha ha, drużyn, to specjalnie budujące nie jest. Choć się aż tak nie upieram, bo widocznie na same igrzyska kolarze torowi, w przeciwieństwie do kolegów szosowców, nie przyjeżdżają całymi hordami, tylko mają wcześniej eliminacje. Co nie jest najgłupsze, bo pozwala wykluczyć udział w igrzyskach różnych takich Eddy Edwardsów, których start może być niebezpieczny dla nich samych, a co gorsza również ich rywali.
No i na koniec jedna z gorszych informacji dnia. Zakończyli swój udział w igrzyskach siatkarze plażowi Fijałek i Bryl. Kurkami ani Bieńkami więc nie zostaną. Wykończyli ich chyba ci sami makaroniarze co Łosiaka z Kantorem.
W sumie, gdyby nie ten Fajdek, to strasznie nudny dzień byłby, stwierdzam. Ani medalu, ani żadnej afery z Białorusinką. I potem się dziwić, że chodzą słuchy, że nasz młociarz to kiedyś prezydentem zostanie… Zresztą. Jak się ma trenera posła?
Jakby ktoś był zainteresowany, to informuję, że nasza pozycja w klasyfikacji igrzysk od dwóch dni opada i kształtuje się, tak bym to ujął, w strefie średniej stanów niskich. Jesteśmy aktualnie na 42-gim już miejscu. Niezmiennie ręka w rękę i noga w nogę z Tunezją. Aż się w tym momencie dziwię, że nasz zapaśnik, wspomniany Tadeusz Michalik, mając taką okazję, zamiast zremisować, to wziął i wygrał w pierwszej walce z tym Tunezyjczykiem. Powinien iść na remis. Jak się już tyle dni razem trzymamy, to nie powinniśmy niepotrzebnie napinać sąsiedzkich relacji. Jak uważacie?

HareM
O mnie HareM

jakem głodny tom zły, jakem syty to umiem być niezły

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport