To znaczy tak by było, gdyby trenerem kadry był @Harem. Na nieszczęście jest nim Probierz.
Kto mnie czyta na Salonie ten wie, że od lat jestem wielkim fanem Roberta. Świadczy o tym praktycznie każdy mój tekst, w którym ta postać występuje. Nawet jak go krytykowałem, to nigdy nie była to krytyka dla krytyki, a między wierszami zawsze można było odczytać dużą życzliwość i sympatię dla zawodnika. Nawet wtedy, kiedy odsłaniał swoje mniej godne pochwały cechy. A bywało, że odsłaniał.
W poniedziałek odsłonił kolejną. Ma w nosie grę dla reprezentacji. Wybrał urlop i odpoczynek przed walką o pierwszy skład Barcy w przyszłym sezonie, co być może słusznie, wydaje mu się w tej chwili dość niepewne.
Wybrał jak wybrał. Boniek mówi, że jego sprawa. Może jego, może nie. Ale taki Lubański, taki Deyna czy taki Boniek na pewno by tak nie wybrali.
Taki wybór powinien nieść za sobą nieodwracalne konsekwencje. Dożywotnie pożegnanie z reprezentacją. Z jedyną możliwą do wyegzekwowania „karą” w postaci braku meczu pożegnalnego. Proste. Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie.
Niestety. Tak jak napisałem w tytule. Nie jestem głównym trenerem reprezentacji. I mogę sobie różne rzeczy pisać. Mojego zdania nikt w PZPN-ie brał pod uwagę nie będzie.
Robert Lewandowski jest, i już zawsze pewnie będzie, największą legendą polskiego futbolu. Co nie zmienia faktu, że zachował się, nie boję się tego słowa, haniebnie.
Dalej będę mu w tej Barcelonie, jeśli będzie w niej jeszcze grał, kibicował. Ale bardziej na zasadzie przyzwyczajenia niż z niezastygłej dużej sympatii. Ona w dużej mierze bowiem dzisiaj zastygła.
Inne tematy w dziale Sport