HareM HareM
1508
BLOG

Dwa strzały Nawałki w dychę

HareM HareM Sport Obserwuj notkę 43

 Nie jestem wielkim fanem polskiego selekcjonera. Nawet żadnym fanem. Nie byłem nim od początku, czemu nawet dawałem publiczny (salonowy też) wyraz, i nie byłem ostatnio. Nie podobały mi się często różne jego decyzje, czy to personalne czy to taktyczne. Nawałka miał często, moim zdaniem, dużo szczęścia oraz Milika i Lewandowskiego. Jak ktoś się z tą kolejnością źle czuje, to dużo szczęścia, Lewandowskiego i Milika. Tyle tytułem wstępu.

 Wczoraj też mieliśmy trochę szczęścia, mimo ze graliśmy z takimi drwalami, że większych nie ma. Ale oprócz szczęścia (i Lewandowskiego, rzecz jasna) duży wkład w naszą wygraną miały dwie strategiczne decyzje trenera. Pierwsza żeby wystawić Olkowskiego miast Błaszcza i druga, żeby pod nieobecność Milika, zaraz za Lewandowskim grał Mączyński, który wcześniej tego nigdy nie robił.

 Wszystkie dotychczasowe próby z Olkowskim, jeśli ktoś pamięta. To była tragedia. To, co pokazał w marcu w Dublinie, dyskwalifikowało go jako piłkarza niemieckiej ekstraklasy, a co dopiero reprezentacji Polski. A jednak trzeba napisać wyraźnie: kto wie czy to nie decyzja o desygnowaniu do gry tego piłkarza, a nie Blaszczykowskiego, spowodowała, ze wygraliśmy z Drewnolandem. Olkowski zagrał, jak mi się wydaje pierwszy raz w życiu, dobry mecz w biało-czerwonym stroju. Nie wiem czy to było aż tak widoczne do momentu póki był na placu. Stało się to natomiast ewidentne, kiedy zszedł. Liczyłem Błaszczykowskiemu dobre zagrania. Inaczej. Takie, których nie można zaliczyć do ewidentnie złych. Naliczyłem dwa. I to jest ten pierwszy celny strzał trenera w dychę. I piszę to jako ktoś kto generalnie zawsze dotąd wieszał, zasłużone skądinąd, psy na byłym graczu Górnika.

 Przeciwko innemu byłemu graczowi Zabrza, Krzysztofowi Mączyńskiemu, akurat nigdy specjalnie nie gardłowałem, czując podskórnie że jego przeciętne występy w poprzednich spotkaniach niekoniecznie muszą świadczyć o tym, ze się do niczego, w tym do gry w reprezentacji, nie nadaje. Dlatego tym bardziej cieszy, że drugim meczu Polaków z rzędu, ten najbardziej krytykowany w ostatnich kilkunastu miesiącach polski pomocnik, okazał się jednym z najlepszych. A grał role zupełnie dla siebie nową i trudną. Miał zastąpić Milika i się z tego godnie, uważam, wywiązał. I to był drugi autorski projekt Adama Nawałki. Druga 10-tka w tarczy. Nomen omen, bo Mączyński grał na pozycji boiskowej dziesiątki. Oba projekty trenera wydawały się bez sensu, a oba wypaliły. O dziewiątkach, ósemkach czy nawet trochę gorszych strzałach selekcjonera w sytuacji kiedy awansowaliśmy do finałów, pisał nie będę.

 Adam Nawałka imponował, mi przynajmniej, jako piłkarz. Miał cztery płuca, był przez to niebywale pożyteczny dla drużyny. Ale w ofensywie też umiał zawalczyć. Taki Krychowiak, do wiadomości tych, którzy są za młodzi, żeby go pamiętać. Miał pecha, złapał paskudną i przewlekłą kontuzję, po której nigdy już nie wrócił do swojej najwyższej formy z roku 1978.

 Nawałka jako trener nie sięga Nawałce piłkarzowi, na razie i mimo tego awansu, nawet po brodę. Ale są symptomy, i ich ilość pomału idzie w górę, które mogą sugerować, że pan trener nie przestał jeszcze rosnąć.

HareM
O mnie HareM

jakem głodny tom zły, jakem syty to umiem być niezły

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (43)

Inne tematy w dziale Sport