Był sobie Zły Trener. Ten trener nie dość, że był Zły w sensie „złośliwy”, to jeszcze był Zły w sensie „słaby”. Ponieważ nikt, może oprócz Niesiołowskiego Stefana i Putina Włodzimierza (kolejność, jak ktoś będzie nalegał, mogę, choć niechętnie, zmienić), nie lubi pokazywać, że jest zły, to nasz Trener też nie chciał tego pokazać. Nie chciał pokazać ani tego, że jest złośliwy, ani tego, że jest bardzo słaby. I wymyślił.
Na ostatnie I-ligowe zawody tuż przed dorocznym Bardzo Ważnym Turniejem nie zabrał Skoczka, który dwa lata wcześniej na tej samej skoczni raz zwyciężył, a raz był trzeci. Wtedy, te dwa lata wstecz, tenże Skoczek, podobnie jak teraz, też wydawał się być bez formy, ale ta skocznia (być może dlatego, że nazywają ją Anielską, a on bogobojny góral jest) dobrze mu służy i on na niej skacze lepiej niż na jakiejkolwiek innej. I tu, na niej znaczy, się z reguły odbudowuje. Wspomniane dwa lata wcześniej tak się odbudował, że potem starczyło mu pary aż do igrzysk, gdzie kariery, niczym Mistrz Olimpijski, może nie zrobił, ale swoje piętno na Soczi też odcisnął. Można sprawdzić po wynikach. Przy czym tym, którzy mają wstręt do grzebania w różnych archiwach, podpowiem, że były to dokładnie miejsca 13-te (skocznia mniejsza) i 15-te (większa).
No więc Skoczka tego Zły Trener na zawody nie zabrał. Tylko wymysłom podłych złośliwców należy przypisać plotkę sugerującą, że ostateczny wpływ na decyzję Złego Trenera mógł mieć też fakt, że pominięty w składzie narciarz za dużo i za często pyskował. Znaczy głośno się wypowiadał na temat. Również w mediach. Również w publicznych. Nie przynosiły te wypowiedzi Trenerowi nigdy specjalnej chwały. Wszystko to razem przeważyło szalę.
Na dwa konkursy do grodu Aniołów pojechał Kompletny Debiutant. Miał dwa zadania. Pierwsze. Zaimponować sportowej gawiedzi na tyle, żeby zapomniano o fatalnej pierwszej części sezonu i przesłoniło fatalną formę pozostałych podopiecznych selekcjonera. Drugie. Spowodować, żeby Zły Trener mógł się w końcu przestać kojarzyć kibicom tylko i wyłącznie z tchórzliwym, bojącym podjąć się jakiegokolwiek ryzyka, machaczem chorągiewką.
Niestety. Ruch Złego Trenera, jak to większość ruchów złych trenerów, był, delikatnie pisząc, nietrafiony. Będąc bardziej precyzyjnym: dokonany w nieodpowiedni sposób i w nieodpowiednim czasie.
Debiutant bowiem mógł przynieść Polsce dodatkowe miejsce w Pucharze Świata w następnym periodzie (jak ja lubię, a nawet przepadam za tym, wypracowanym przez hoferów w pocie czoła, terminem). Zamiast w pięciu, nasi skakaliby w Bardzo Ważnym Turnieju w szóstkę. Do tego potrzebny był udział Debiutanta w dwóch zawodach niższej rangi, w których uzyskane przezeń punkty (zdobycie ich było dlań w obecnej formie formalnością) byłyby podstawą do utrzymania pozycji Polaka w ścisłej czołówce periodu w PK i tym samym do wyjazdu 6-ciu naszych reprezentantów na Bardzo Ważny Turniej. Trochę skomplikowane, ale kto ma wiedzieć o co chodzi, ten wie. Tyle, że wtedy, kiedy by startował w II lidze, nie mógłby próbować zakrywać słabości Złego Trenera.
Nie istniała notabene, minimalna nawet, szansa na to, że Kompletny Debiutant z jednej strony ową małość zakryje, a z drugiej, nawet nie startując w II-ligowym boju, nie straci miejsca gwarantującego Polsce większą pulę w styczniowych zawodach. Każdy kto widział formę II-ligowych skoczków paru innych nacji mógł w ciemno zakładać, że pod nieobecność Kompletnego Debiutanta awans wywalczą Norweg, Słoweniec i Niemiec. Ponieważ Słoweniec już wcześniej był przed naszym skoczkiem, a Niemców i Norwegów było więcej niż jeden, to nawet zakładanie przez złośliwego vel słabego sobotnio-niedzielnych wywrotek reprezentantów wszystkich tych nacji, nie mogło nam przynieść sukcesu w przedmiotowym zakresie. No chyba, że wyrżnęliby w glebę wszyscy. Po dwóch Norwegów i Niemców znaczy. Tak w sobotę jak i w niedzielę. Nawet jeżeli Zły Trener jest równie złym matematykiem, to już IQ na poziomie 60 powinno pozwolić mu dojść do wniosku, że nic z tego nie będzie. I że jeśli zabiera Kompletnego Debiutanta na PŚ to bezpowrotnie traci szansę na powiększenie naszej kwoty startowej w następnym, hłe, hłe, periodzie.
Zły Trener problemu albo nie zauważył albo zupełnie zlekceważył. Efektem tylko pięciu Polaków w Bardzo Ważnym Turnieju. Co gorsza najprawdopodobniej nie będzie ich jak przez tym Bardzo Waznym Turniejem zweryfikować, bo pogoda w Polsce nie pozwoli w najbliższych dniach na trening na skoczni. Co będzie skutkowało złymi wyborami personalnymi na Bardzo Ważny Turniej. Ofiarą tych wyborów może się okazać Kompletny Debiutant, który jest w formie lepszej niż kilku starszych kolegów z kadry, ale ze względu na, jakże przecież istotne na Bardzo Ważnych Turniejach doświadczenie, a w zasadzie jego deficyt, może nie przejść przez sito wewnętrznych eliminacji. Eliminacji poza skocznią, oczywiście. No i, jak to w bajce, morał. Do Kompletnego Debiutanta kierowany. Sam sobieś winien, Grzegorzu Dyndało. Było skakać u Św. Mikołaja, a nie walić na skróty do Aniołów.
PS
Dlaczego nazwałem ten tekst bajką?
Bajki mają to do siebie, że nie są do końca prawdziwe. Inaczej. Niekoniecznie są prawdziwe w całości. Zawsze noszą w sobie jakąś część, która wydaje się z lekka podkoloryzowana. I tak też jest w tym przypadku.
Być może nie nazywałbym wszystkiego powyższego jak w tytule, gdyby w drugim zdaniu wyraz „słaby’ został zastąpiony wyrażeniem „bardzo słaby”. Ale ponieważ (ze względu na to, że uważam, że pierwsza myśl zawsze jest najlepsza) prawie nigdy nie poprawiam swoich raz i z ciężkim trudem stworzonych wypocin, no to muszę już brnąć w tę, narzuconą sobie samemu, narrację. W zasadzie już nie muszę. Skończyłem.
PS2
Tak naprawdę to Kompletny Debiutant musi jechać na ten Bardzo Ważny Turniej, bo inaczej będzie to już któryś tam kolejny podopieczny Złego Trenera o statusie Nie Wymienionego z Nazwiska z czasów Soczi. A propos Nie Wymienionego z Nazwiska, to w jego przypadku Zły Trener też może już sobie definitywnie pogratulować. Nie Wymieniony z Nazwiska skacząc pod wodzą Złego Trenera nigdy nie będzie skoczkiem na miarę talentu, który posiada. Widać to z każdym kolejnym tegosezonowym startem Nie Wymienionego z Nazwiska. Może go uratować tylko i wyłącznie… zsyłka do kadry B. najlepiej raze z Mistrzem Olimpijskim. A może i lepiej poza kadrę?
Inne tematy w dziale Sport