Nie, nie pisze o piłkarzach ręcznych, choć do nich ten tytuł być może jeszcze bardziej pasuje. Piszę o Agnieszce.
Jest mi, jako kibicowi, zwyczajnie bardzo przykro. Doszło bowiem do mnie dziś w nocy, że Polka nie jest w stanie pokonać Amerykanki. Powodem wcale nie są wszelkie, niezaprzeczalne skądinąd, wielkie walory dzisiejszej rywalki Radwańskiej. Nie jest nią chyba też, przynajmniej w decydującym stopniu, jej wyjątkowa, nienaturalna muskulatura i wynikająca z niej nienaturalna siła. Najważniejsza przyczyna tego stanu rzeczy tkwi głównie w naszej zawodniczce.
Krótko. No nie można z kims wygrać, jeśli wychodzi się na kort w pampersie. I w dodatku jeśli ten pampers, jeszcze przed pierwszą piłką spotkania, jest wypełniony po brzegi.
Podobnie jak w każdym poprzednim meczu z Williams, Polka wyszła na kort spięta niczym agrafka. To wydaje się znacznie silniejsze od niej, nie jest nad tym w stanie w żaden sposób zapanować. Bez względu na okoliczności, w jakich rywalizują. Są zawodniczki, które swój najlepszy tenis pokazują z tymi najtrudniejszymi przeciwniczkami. Agnieszka tak, z reguły, nie ma. A w meczach z Williams dostaje wręcz gęsiej skórki, małpiego rozumu i trzęsawki.
Gdyby dzisiaj grała tak jak umie i wg tego co jej sugerowało pewnie wielu (w tym również moja skromna osoba we wczorajszej notce:)), to tenisowy King-Kong nie wiem czy by od razu przegrał, ale na pewno miałby dzisiaj ogromne kłopoty. Było to zresztą widać przez te kilkanaście minut, kiedy wścieklość zabiła w końcu w Radwańskiej, wszechobecne w dotychczasowych jej poczynaniach, uczucie strachu. Więc się da. Na nieszczęście Agnieszki i nasze, udaje jej się to, tak jak dziś w drugim secie, na bardzo krótko.
Williams to, tak jak Bjoergen, człowiek z innego świata. Świata sportu, ale sportu ubogaconego w istotny sposób, jakby to najdelikatniej napisać, bratnią pomocą medyczną. Mimo to Williams, tak jak Bjoergen, jest do pokonania. I to wcale nie jednorazowego, od wielkiego dzwonu.
Żeby ją jednak pokonać nie wystarczy mieć wielkich i jedynych w swoim rodzaju umiejętności. Umiejętności, które moim zdaniem Agnieszka, jako jedna z bardzo nielicznych jeśli nie jedyna, do tego nabyła i ma.
Do tego trzeba jeszcze odrzucić wielki, paraliżujący każdy ruch i zagranie, strach przed rywalizacją z Amerykanką i jeszcze większy strach przed szansą na skuteczne jej pokonanie. Tego Polka nie nabyła i nie ma. I chyba już nie nabędzie.
Inne tematy w dziale Sport