HareM HareM
637
BLOG

Czy z kandydata na Ahonena światu wyrósł nowy Nykaenen?

HareM HareM Sport Obserwuj notkę 7

Peter Prevc, bo o nim oczywiście mowa, skończy w tym roku 24 lata. W narciarskim światku słychać o nim od igrzysk olimpijskich w Vancouver, kiedy to jako 17-latek zajął w konkursie na mniejszej skoczni 7 miejsce, ale skoczkiem ścisłej czołówki stał się praktycznie trzy lata temu, w sezonie 2012/13. Byłby nim najprawdopodobniej już rok wcześniej, ale kontuzja w drugiej połowie zimy spowodowała dużo szybsze zakończenie przezeń sezonu.

Będąc rzeczonym top-skoczkiem, praktycznie do zakończenia rywalizacji           w zeszłym sezonie Prevc przypominał do złudzenia Ahonena spoza sezonu 2004/05. Wiele sukcesów, ale tych największych mało. Albo wcale. Miał nawet ksywę: Peter II Prevc. Wszędzie był w czołówce, ale nigdy albo prawie nigdy nie wygrywał. Wicemistrz i brązowy medalista MŚ, wicemistrz i brązowy medalista olimpijski, drugi skoczek PŚ 2013/14 i 2014/15, brązowy medalista MŚ w lotach 2014. Zawsze ktoś był wyżej. W w/w przypadkach głównie Stoch albo Freund. Raz Bardal.

Nawet z wygrywaniem konkursów PŚ był kłopot. Na aż 27 pudeł, które były udziałem Prevca (stan na koniec marca 2015), tylko 6 to były zwycięstwa. Jednym słowem wypisz, wymaluj Ahonen z lat 1997-2004 i 2006-2010 (bo tego, co odstawia od pięciu lat, to się nie komentuje). Wielki skoczek, ale słabo rozwinięty instynkt killera NA WZÓR Nykaenena, Malysza czy Schlierenzauera.

Tej zimy wszystko się zmieniło. 23,5-letni Prevc łoi wszystkich w stylu 23-letniego Adama Małysza z sezonu 2000/01. Właśnie dokładnie tamtego Małysza. Nie Schlierenzauera z sezonu 2008/09 czy Ahonena z sezonu 2004/05, ale właśnie Małysza. Austriak i Fin, mimo bezdyskusyjnej dominacji, nawet kiedy ewidentnie dzielili i rządzili, mieli w tamtych sezonach poważnych konkurentów. Aho – Ljoekelsoeya, a pod koniec sezonu Hautamaekiego, Schlierenzauer – Ammanna. Natomiast Małysz, jak już wszedł na orbitę w Obertdorfie, był tak jak Prevc dzisiaj, nie tylko cały czas wyraźnie przed resztą stawki, ale niemal nie pozwalał jej, tej reszcie, zwyciężać. Gdyby nie sam początek sezonu możnaby nawet mówić o całkowitej dominacji Polaka. Dokładnie tak samo jest teraz w wypadku Słoweńca.

Oczywiście do końca sezonu jest jeszcze parę konkursów. Dokładnie to nawet więcej niż parę, bo 11 (przy czym co do tego, że wszystkie się odbędą to nie byłbym, ze względu na pogodę, taki pewien). Więc tendencje mogą się jeszcze odwrócić. Ja w to jednak, patrząc co wyprawia co tydzień Słoweniec, serdecznie wątpię.

Peter Prevc już wygrał tyle konkursów w sezonie, co Małysz 15 zim temu. Przy dwóch mniej rozegranych zawodach ma na koncie o dwa podia więcej od Polaka. W międzyczasie został mistrzem świata w lotach (wtedy Adam zdobył mistrzostwo globu na średniej i wicemistrzostwo na dużej skoczni). Ma już też w tym sezonie na liczniku więcej pucharowych punktów niż Polak.

Słoweniec jest na najlepszej drodze, by pobić wszelkie bezwzględne sezonowe rekordy wszech czasów ustanowione przez Schlierenzauera w sezonie 2008/09. Austriak zwyciężył wtedy w 13-tu z 27-miu rozegranych zawodów, a na podium stanął 20 razy. W ciągu sezonu uzbierał aż 2083 punkty.

Przed Prevcem, jak napisałem, jeszcze 11 konkursów. Z dotychczasowych 19-tu wygrał 11, na podium lądował 16-krotnie. Jego konto punktowe wzbogaciło się o 1574 oczka.

Najprawdopodobniej Prevc te wszystkie rekordy Schlierenzauera pobije. Zrobi to w stylu Małysza Małysza z najlepszych czasów czy pamiętanego już tylko przez nielicznych mistrza nad mistrze, Matti Nykaenena. Tyle, ze jeżeli tak się stanie, to będzie to jeszcze większy wyczyn, bo w czasach apogeum Polaka i Fina rozgrywano, mniej więcej, po 20 konkursów w sezonie. Wygrać ponad połowę zawodów z 30-tu jest jednak trudniej niż ponad połowę z 20-tu.

A kolejne sezony? Tu znaków zapytania jest więcej, bo różnie to może wyglądać. W skokach lepiej nie ferować wyroków dotyczących dłuższej perspektywy czasowej, bo się można nieźle naciąć. Jeszcze niedawno wydawało się, że dwaj Austriacy, Morgenstern i Schlierenzauer, z palcem w nosie pobiją wszelkie skokowe rekordy wszech czasów. Dziś pierwszy skacze co najwyżej ze spadochronem,  drugi po zupełnie nieudanej pierwszej połowie obecnego sezonu, zawiesił narty na kołku nie wiadomo do kiedy. Tymczasem rekordy, których poprawienie przez wymieniona dwójkę wydawało się kwestią czasu, trzymają się całkiem dobrze.* Z obecnych asów nie będzie ich w stanie poprawić nikt. Ani niemal 44-letni Kasai, ani Ammann, ani Freund, ani tym bardziej nasz, sprowadzony przez kruczka na manowce, Kamil Stoch.

Jedynym, który ma realne szanse, w szerokiej perspektywie, to zrobić jest Peter Prevc. Warunek jest jeden, ale za to jaki. Musiałby na poziomie, jaki prezentuje od trzech sezonów, skakać jeszcze z 4-5 lat. Czy jest w stanie tego dokonać? Będzie bardzo trudno, ale ja uważam, ze nie jest to w żadnym razie niemożliwe. No chyba, ze w krótkim czasie urodzi się kolejny Peter Prevc. Np. w postaci 16-letniego aktualnie… młodszego brata Prevca, Domena:)

HareM
O mnie HareM

jakem głodny tom zły, jakem syty to umiem być niezły

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (7)

Inne tematy w dziale Sport