Dwa miesiące temu wyglądało na to, że Barca, tak jak rok wcześniej, rozniesie każdego, kto stanie jej na drodze. Wszystko jedno w jakich rozgrywkach.
Kilka tygodni później wyglądało na to, że każdy kto stanie na drodze Barcy, wszystko jedno w jakich rozgrywkach, rozniesie Katalończyków. Włącznie z tym, że Messi i s-ka przechlapią ogromną, 12-punktową, przewagę jaką w pewnym momencie mieli w lidze.
Skończyło się połowicznym sukcesem/porażką. Dzisiaj zespół z Barcelony zwyciężył Granadę i utrzymał jedno oczko przewagi, jakie przed ostatnią kolejką Primera Division miał był posiadał nad Madrytem. Tym samym obronił był tytuł mistrza Hiszpanii.
Jeśli za tydzień wygrają finał Copa del Rey to wyjdzie na to, że w zasadzie ten sezon mają, jak chodzi o zdobyte trofea, niewiele gorszy od poprzedniego.
Oczywiście jest to totalną bzdurą, bo ćwierćfinałowa porażka z Atletico nie była może tak spektakularna jak ta półfinałowa sprzed trzech lat z Bayernem, ale jak chodzi o samopoczucie Katalończyków, to chyba można te dwie wtopy porównać. Tym bardziej, że wtedy wyeliminował barcelończyków znacznie mocniejszy niż dziś przeciwnik. Tak przynajmniej można wnosić po tym, jak reprezentował się wówczas Bayern, a jak w ostatnich kilku tygodniach wypada na tle innych Atletico.
Za 10 czy 15 lat mało kto będzie pewnie pamiętał styl, w jakim zdobywały mistrzostwo kraju Barcelony AD’15 i AD’16. Ale dzisiaj warto tę różnicę jednak pamiętać. Żeby zdać sobie sprawę, że każde mistrzostwo ma jednak inny smak.
PS
Najbardziej żal Krystyny. Nie dość, że nie zdobył, najważniejszego dlań, a przez to dla całego świata, tytułu najlepszego snajpera, to jeszcze jego drużyna (oczywiście tylko i wyłącznie po to, żeby ukoić powstały niewątpliwie z tego tytułu w jego sercu żal) nie wywalczyła tytułu mistrzowskiego. I jak tu żyć? Jak żyć? Nie ma się co dziwić, że chodzą słuchy, że w Madrycie to Krycha już długo nie pożyje.
Inne tematy w dziale Sport