Odcinek będzie obejmował pomocników operujących w środku pola. Skrzydłowych zostawimy sobie na osobne danie. Ale i tak może być dłużej niż zwykle.
Na boiskach Francji pojawiło się (choć w wypadku Starzyńskiego możemy raczej mówić nie o pojawieniu, a o występie na zasadzie księżniczki Brunhildy w „Wakacjach z duchami”) pięciu polskich pomocników. Szóstemu, Karolowi Lisetty, nie dane było ubrudzić koszulki. Nie mogliśmy się wiec przekonać, podobnie jak w przypadkach Boruca, Wawrzyńca, Salamona i Stępińskiego, z jakiego powodu trener zabrał go na mistrzostwa. Starzyński ma nad tą czwórką tę przewagę, że za 30-35 lat jego wnuki, idąc na pierwszą randkę, będą mogły zaszpanować, że mają dziadka, który autentycznie reprezentował Polskę na mistrzostwach. Natomiast poważnie do rzeczy podchodząc to szkoda, że nie dowiemy się czy to, że gracz ten zaliczył tylko jeden, i to jednominutowy, występ we Francji, jest jedną z przyczyn, dla których nie znaleźliśmy się w strefie medalowej. Wątek rozwinę w odcinku „Trener”.
A teraz o tych, co choć trochę pograli.
Krycha. Mnie osobiście się podobał, ale żebym się nim podniecał niczym Tomaszewski to na pewno nie. To znaczy spodziewałem się po nim jeszcze więcej. Oczywiście wielokrotnie pokazywał cechy i umiejętności, z których od jakiegoś czasu słynie i dzięki którym wyrobił sobie w piłkarskim świecie określoną markę. W wielu sytuacjach niezastąpiony, ale było też parę takich, w których może nie tyle zawiódł, co mógł zachować się lepiej. M.in. przy obu bramkach naszych rywali w fazie pucharowej.
Mankamentem Krychowiak jest, i to wiemy wszyscy, konstruowanie akcji zaczepnych z chwilą przejęcia piłki. Na mistrzostwach nic się w tym zakresie nie zmieniło. Owszem. Jak się zawziął i kiedy widział, że może liczyć tylko na siebie, to zrobił dwa dynamiczne i niebezpieczne dla rywala rajd. Jeden, zakończony dobrym strzałem, z Irlandią i drugi, nie zakończony nie z jego powodu strzałem, chyba z Portugalią. Kiedy natomiast trzeba było po sekundzie po odbiorze, sensownie podać, to zaczynały się problemy. Generalnie silny, jak zawsze, punkt zespołu, który mógł być dlań jeszcze bardziej przydatny.
Krzysztof Mączyński. Mam z nim zawsze problem. Moim zdaniem on nigdy nie gra źle. Przeciwnie. Biega za dwóch, asekuruje jak trzeba, sensownie potrafi podać, nawet gola czasem strzelić. Haruje jak wół, odwala kupę czarnej roboty. Tyle, że nam jest taki, zachowując oczywiście do tego pojęcia należyty dystans, wiceKrychowiak niepotrzebny. Jeżeli mamy coś w tej piłce rzecz jasna znaczyć. naprawdę nie potrzebujemy w pierwszym składzie kogoś takiego jak Mączyński. On może w naszej reprezentacji pełnić rolę, jaką Nawałka przydzielił we Francji Jodłowcowi. Rolę pierwszego zmiennika w pomocy. Wtedy jak bronimy wyniku. Czyli prowadzimy dwoma bramkami i trzeba zewrzeć szyki i spokojnie doholować wynik.
Żeby nie przedłużać. Zagrał na tych mistrzostwach swoje. Tylko co z tego?
Teraz, skoro go przed chwilą wymieniłem z nazwiska, to parę zdań o Tomaszu Jodłowcu. Zastąpił parę razy zmęczonego Mączyńskiego.Za każdym razem była to, uważam, zmiana bez śladu poprawy jakości. Raczej z obniżką. Muszę przyznać, że przed mistrzostwami liczyłem na to, że ten leciwy już przecież w latach zawodnik, odciśnie na czempionacie swój ślad.Wchodząc z ławki, tak, ale grając znacznie lepiej niż to miało miejsce. Jak joker. A on? Był na mistrzostwach i był w drużynie, która awansowała do ćwierćfinału. Nic poza tym.
No i na koniec Zielina. Grał wszystkiego 45 minut z Ukrainą i był to występ, jeśli nie tak jak mówią telewizyjne klakierki Nawałki, żałosny, to na pewno bezbarwny. Żeby nie napisać bezpłciowy. Tak bezpłciowy, że bez zmrużenia oka wystawiam mu ocenę jeszcze gorszą niż Cionkowi. Nie zmienia to jednak w żadnym razie mojej opinii, że to jego absencja nie pozwoliła nam choćby spróbować walczyć o awans do strefy medalowej.
Ilość kreatywnych graczy środka pola w Polsce jest aktualnie dość wątła. Rzekłbym, że ogranicza się, na poziomie międzynarodowym, do jednego. W porywach do dwóch. I w takiej sytuacji, kiedy niespodziewanie otwiera się szansa sięgnięcie po coś uznawane wcześniej za niemożliwe, trener nie próbuje nawet skorzystać z kogoś kto może (oczywiście nie musi, ale jest naszą ostatnią na to nadzieją) sprawić, że osiągniemy sukces, którego nie było od grubo ponad trzydziestu lat.
Zdaję sobie sprawę, że tych ostatnich parę zdań powinno znaleźć się głównie w odcinku zatytułowanym „Trener”. Niewątpliwie do nich w nim nawiążę. Ale przy ocenie gry Zielińskiego też, uważam, paść musiały. Zagrał na tych mistrzostwach bardzo słabo, ale na lepszą grę zwyczajnie nie dano mu szansy.
I zrobiono to na pewno rozmyślnie.
Stopnie:
Krycha - 3,25
Mąka - 2,5
Jodła - 2.0
Zielina - 1.0
Starzyński - 0,0
Linetty - 0,0
c.d.n.
Inne tematy w dziale Sport