HareM HareM
1011
BLOG

Charakterny młociarz

HareM HareM Sport Obserwuj notkę 62

U polskich młociarzy można ostatnimi czasy zaobserwować, myślę o tytułowym spraw zakresie, dwa rodzaje postaw. Mamy mianowicie wśród nich takich, którzy na charakternych pozują i takich, którzy nimi po prostu są.

Nie brudząc sobie dzisiaj klawiatury tymi pierwszymi trzeba jednocześnie jasno sobie napisać, że Wojciech Nowicki należy niewątpliwie do tej drugiej grupy.

Wczoraj, a w zasadzie to dzisiaj koło trzeciej, a może przed czwartą, to po raz kolejny udowodnił.

Wyszarpał Polsce 10-ty medal na igrzyskach w takich okolicznościach przyrody, że tylko prawdziwy walczak potrafi. Raz, że wiadomo co się działo dwa dni wcześniej. Dwa, że ciążyła na nim ogromna presja gościa, który musi zastąpić „niezastąpionych”. No i trzy, że konkurs w ogóle mu nie szedł. Spalone rzeczywiste, spalone wymyślone przez sędziów, wielka z tego tytułu nerwówka, zakończona ledwo co wejściem do ósemki po trzech seriach.

Nie układało się rzeczywiście totalnie. Ale, tak jak na MŚ rok temu, gdzie również w ostatniej kolejce osiągnął swój najlepszy wynik (zrównał się notabene wtedy z dzisiejszym mistrzem olimpijskim wynikiem, ale przegrał walkę o srebro, bo miał gorszy drugi rezultat), i tak jak miesiąc temu na ME dał radę. Machnął w okolicach tego, co natura dała, i mamy medal.

Nie wiem czy to można nazwać pechem, ale srebrne medale dwóch najważniejszych ostatnich imprez, czyli MŚ i IO, przegrał Nowicki minimalnie. Rok temu, jak wspomniałem, rzucił tyle co Nazarow, teraz posłał młot tylko 6 cm bliżej od Tichona. Co zrobić, jak se chłop brązowy kolor upodobał, to niech już będzie.

No to jeszcze parę słów ogólnie. Mamy w końcu te 10 medali (dzięki kolejnemu brązowi autorstwa Oktawii Nowackiej w pięcioboju), które wyznaczają ponoć, nie wiem dlaczego, granicę przyzwoitości. Jakościowo jest identycznie jak w Londynie: 2-2-6. Od teraz wszystko na plus. Tylko czy coś będzie?

Wymienię tylko te szanse, które wydają się rzeczywiście jako tako realne. Doliczyłem się trzech. Szczypiornistów, mimo że faworytami na pewno nie będą. Ale, dla podniesienia ducha, przypomnę sytuację sprzed lat dziewięciu, z MŚ w Niemczech. Tyle, że wtedy było odwrotnie niż ja bym chciał, żeby było teraz. Włoiliśmy im w grupie, a potem, w finale, dostaliśmy porządnie w trąbę. No to niech teraz też będzie zmiana miejsc. Oczekiwana czy nieoczekiwana – wszystko jedno. Dwa – pięcioboista nowoczesny Szymon Staśkiewicz, który na razie jest czwarty po szermierce. W ogóle nie znam jego możliwości, ale może na zasadzie rozpędu z tytułu energii przekazanej przez koleżankę? No i trzy – zwyciężczyni biegu półfinałowego na 800m Joanna Jóźwik. Szanse, z różnych przyczyn, niewielkie, ale ja bym jej nie skreślał. Ona jest z tych co Nowicki. Charakterna, znaczy.

Aha. Przypomniałem sobie o szansie numer cztery. Ale jej nie wymienię, bo wiem, że zaangażowana, ta szansa, politycznie, i to po tej samej stronie co Kszczot i Fajdek. A „polityczni” to na tych igrzyskach strasznie przecież słabują. Więc, dmuchając na zimne, więcej szans nie wymieniam. Tym bardziej, że te trzy, które podałem, też takie z lekka naciągane.

Zmęczony już jestem trochę tym kibicowaniem. Ale, tak jak Wojciech Nowicki, dam radę :).

Zostało wszak tego wszystkiego ledwie dwa dni.

HareM
O mnie HareM

jakem głodny tom zły, jakem syty to umiem być niezły

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport