HareM HareM
1070
BLOG

Legia w Lidze Mistrzów. Strach się (o nią) bać

HareM HareM Sport Obserwuj notkę 48

Ja wiem, że powinienem się cieszyć. Nie tylko ja. Cała piłkarska Polska powinna. Bez względu na to czy ktoś na krajowym podwórku Legii kibicuje czy jej, łagodnie rzecz ujmując, szczerze nie cierpi.

Ja Legii (na krajowym opodwórku) nie kibicowałem akurat nigdy, a były czasy, odległe co prawda (Polska dzieliła się wtedy na Polskę A, to byli kibice klubu z Warszawy, i Polskę B, czyli kibiców Górnika), ze byłem zdecydowanie po drugiej stronie barykady. Nic dziwnego zresztą skoro mieszkam 50 km od Zabrza. I nie w stronę Sosnowca, jakby się kto pytał.

Ale nie mam zdecydowanie z tym problemu, żeby na arenie międzynarodowej kibicować Legii tak samo jak np. Lechowi, którego z jakichś irracjonalnych i obiektywnie niewytłumaczalnych powodów lubię i nad którego żałosną grą od kilku lat boleję.

Tak więc powinienem się cieszyć. No ale jak? Poprzednio oglądałem legionistów jeszcze pod batutą Czernyszewa, a może nawet Berga, w meczu z Napoli. Nie dziwi więc chyba, że dałem sobie z tym jej oglądaniem na długi czas spokój.

Jak się jednak okazało, że przemyciła się do decydującej rundy eliminacji, a jeszcze jak przeczytałem, że wygrali na wyjeździe 2:0, to pomyślałem, że się przemogę i rewanżową formalność z irlandzkimi amatorami obejrzę. No i się przemogłem i obejrzałem. I teraz tak sobie, po tym obejrzeniu, myślę.

Czy Legia ma tyle pieniędzy, żeby w krótkim czasie jaki pozostał do końca okresu transferowego, kupić do pierwszego składu przynajmniej siedmiu piłkarzy (tylu, mniej więcej, trzeba wyrzucić, żeby uniknąć kompromitacji)? Bo jak nie ma, to nawet nie chcę myśleć co się w tej Lidze Mistrzów na jej meczach będzie działo. Eldorado istne będzie.

I nie zastanawiam się wcale co z warszawiakami, gdy na nią trafią, zrobi Barcelona albo inny Real. Ja się boję o konsekwencje przyjazdu na Łazienkowską każdego pucharowego rywala. O meczach wyjazdowych nawet nie wspominam, bo tam można się, za każdym razem, spodziewać rzezi niewiniątek.

Jest swoistym paradoksem, że Legia awansowała do LM akurat w sezonie, w którym jest żenująco słaba. Wtedy gdy robiła naprawdę niezłe wrażenie to los albo UEFA jej na to nie pozwalały.

Ja oczywiście z całych sił za Legię będę trzymał kciuki. Tylko co z tego mojego trzymania wyniknie, to się jedynie mogę domyślać.

To co zobaczyłem wczoraj naprawdę nie napawa optymizmem. Mimo, że sama informacja jest najlepszą, jaką polscy kibice klubowi usłyszeli od 20-tu lat.

HareM
O mnie HareM

jakem głodny tom zły, jakem syty to umiem być niezły

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport