Hoyt Hoyt
1224
BLOG

Koncertowa gra Jerzego Janowicza rakietą Djokovicia

Hoyt Hoyt Tenis Obserwuj temat Obserwuj notkę 4

  Zważywszy na ostatnie „osiągnięcia” sportowe Jerzego Janowicza, jakie zanotował nasz reprezentant tenisa w ostatnich kilku latach, przez chwilę chciałem nadać zupełnie inny tytuł tej notce, a mianowicie „Dlaczego Jerzego Janowicza każdy goli „na Jerzyka”. Byłby to tytuł uprawniony, po serii upokarzających porażek, jak choćby ostatnio z Amerykańskim osiemnastolatkiem Mmohem w kwalifikacjach, który stawiania swoje pierwsze kroki w zawodowym tenisie.


  Jak wiemy najlepsze lata sukcesów „Jerzyka” przypadają na rok 2012, kiedy w listopadzie w hali Bercy w Paryżu stał się największą sensacją turnieju, kiedy dotarł do finału jednego z kilku najwyższej rangi prestiżowego turnieju Masters w sezonie, po drodze pokonując w dramatycznych okolicznościach dzisiejszego lidera rankingu Andy Murraya. Drugim zaskakującym wynikiem był półfinał Wimbledonu w roku następnym, kiedy oczy wszystkich Polaków przykuł jego ćwierćfinałowy pojedynek z Łukaszem Kubotem.


 Od tego momentu niemal wszyscy usłyszeli o Jerzym Janowiczu. Największe dziennikarskie tuzy sportowe jak Krzysztof Wanio, Tomasz Tomaszewski, czy Karol Stopa przepowiadały niesłychaną karierę „złotemu chłopcu tenisa” zestawiając jego nazwisko już na równi z największymi w historii tenisa. Mniej znani szli w sukurs i napisali tysiące stron papieru hagiografii na jego temat, która dziś jest stosem makulatury. Osobiście patrzyłem na to z dużym politowaniem, a ludzi, którzy powtarzali kalki dziennikarskie na temat Janowicza przestrzegałem mówiąc „nie zdziwię się jeśli nie uda mu się w karierze wygrać, choćby jednego zawodowego najniższej rangi turnieju ATP”. Dziś, „Jerzykowi” stuka 27 wiosna, jest w trzeciej setce rankingu i coraz bardziej uprawnione stają się słowa „a tak dobrze się zapowiadał”.


  Jeśli chodzi o tenis, moją ukochaną dyscyplinę na której zjadłem własne zęby, mogę powiedzieć, że głównym atutem Jerzego Janowicza był wyłącznie serwis. Jego styl gry nazywam stylem ruletkowym, opartym na totalnym hazardzie i szaleństwie w przeszłości był przyczyną nielicznych sukcesów, a dziś jest przyczyną klęsk. Potencjał sportowy Jerzego Janowicza nie jest na miarę najwybitniejszych zawodników w historii tenisa, ale z całą pewnością mógłby plasować się w pierwszej dwudziestce rankingu, a nie tułać w końcu trzeciej setki. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby osiągać wyniki lepsze na miarę zawodników mierzących ponad 2 metry wzrostu jak Ivo Karlović, czy John Isner.

Jaka jest zatem recepta na rozwiązanie bolączek naszego „Jerzyka”, aby to się stało?

Na tegorocznej aukcji WOŚP została wystawiona do licytacji rakieta tenisowa firmy Head Graphene XT Speed Pro z autografem najwybitniejszego zawodnika tenisa Novaka Djokovicia. Myślę, że gdyby ktoś wylicytował tę rakietę i wręczył ją Janowiczowi rozwiązałaby jego wszystkie problemy. Bo, chociaż „Jerzyk” jest przeszło dwu metrowym dryblasem, w jego istocie drzemie małe dziecko. Nic zatem nie da kolejna zmiana trenera, szlify techniczne, ponieważ wszystko tkwi wyłącznie w głowie Janowicza.


  Przekonało mnie o tym ostatecznie wideo, które zamieściłem na końcu tej notki z udziałem naszego najlepszego tenisisty ostatnich kilkunastu lat.


  Ten cały jego anturaż zachowania na korcie jaki niesie ze sobą Janowicz, rozrywania koszulek, pokrzykiwania na siebie, ostre kłótnie z sędziami, kibicami na stadionie łatwo dałoby się okiełzać wręczając Jerzykowi rakietę do tenisa Novak Djokovicia mówiąc mu, że jest to magiczna rakieta, totem, który prowadzi zawsze do zwycięstwa. Ja osobiście nie zdziwiłbym się przez sekundę, gdyby Janowicz zanotował serie 50 zwycięstw z rzędu, a na jesień tego roku został liderem rankingu. Dla „Jerzyka” rakieta ta byłaby tym czym dla Harry Pottera jest magiczna różdżka, dzięki której można wszystko. Znając psychikę Janowicza, z łatwością wcieliłby się w super bohatera Batmana i na korcie wszyscy ze zdumienia przecieraliby oczy, widząc „latającego” jak Batman odmienionego „Jerza”. W oka mgnieniu potrafiłby wyobrazić sobie, że jest niepokonanym, kultowym He Man'em, postacią animowaną, którą można było oglądać w polskiej telewizji w latach osiemdziesiątych, gdzie po wypowiedzeniu magicznego zwrotu – Na potęgę posępnego czerepu , ze zwykłego człowieka He Man stawał się niezniszczalny. Trzymając w ręku rakietę z autografem Djokovicia, mógłby powiedzieć – Na potęgę Djokovicia czerepu – w magiczny sposób wierząc, że staje się samym Novakiem, a rakieta stałaby się jego orężem, czym był miecz dla He Man'a.


  Jeśli ktoś ma wątpliwości, niech obejrzy jedno z wielu udostępnionych nagrań z udziałem Jerzyka i przekona się sam. Polecam, warto obejrzeć do samego zaskakującego końca.




Hoyt
O mnie Hoyt

Ci, którzy sądzą, iż wszystkim rządzi Los, nie myliliby się, gdyby się nie upierali przy tym mniemaniu.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport