Marek Różycki jr Marek Różycki jr
3836
BLOG

Konstanty I. Gałczyński: Chcieliście Polski, no to ją macie, skumbrie w tomacie

Marek Różycki jr Marek Różycki jr Sztuka Obserwuj temat Obserwuj notkę 129

Jest patos wielkich uczuć, patos szczerozłoty; i jest patos blagierski: środek na wymioty. - Konstanty Ildefons Gałczyński

Każdy z nas ma swojego ulubionego, ukochanego Klasyka - Poetę, do Twórczości którego sięga w chwilach rozmaitych „zapaści wiary w Człowieka”, „kryzysów”, by odzyskać – powiedzmy – równowagę, pogodę Ducha i tak potrzebny dystans do coraz mocniej i mocniej otaczającej nas rzeczywistości – jakże pełnej absurdów i „dewiacji”, na które nie mamy wpływu. (Patrz: "A to czysta wariacja ta demokracja!" - Boy, "Doświadczenie poucza, że w demokracji mniej więcej połowa ludzi jest zawsze przeciw wszystkiemu." - John F. Kennedy, "Wszyscy jesteśmy za demokracją, ale każdy - za swoją." - Urszula Zybura).

Takim „moim” i milionów Polaków  Poetą jest Konstanty Ildefons Gałczyński (1905 – 1953), poeta, dramatopisarz – urodził się w Warszawie. Początkowo uczył się w rosyjskiej szkole kolejowej. Po wybuchu I wojny światowej wraz z rodziną został ewakuowany do Rosji i zamieszkał w Moskwie, gdzie chodził do polskiej szkoły i grywał w polskim teatrze amatorskim. Po powrocie do Warszawy studiował przez pewien czas Filologię klasyczną i anglistykę. W 1928 roku przyłączył się do grupy poetyckiej „Kwadryga”, a także podjął współpracę z pismem satyrycznym „Cyrulik Warszawski”.

Dwa lata później ożenił się z piękną Natalią Awałow, bohaterką jego licznych liryków. Od 1931 – 1933 przebywał w Berlinie w charakterze referenta kulturalnego polskiego konsulatu. Od 1934 r. mieszkał w Wilnie, gdzie pisał do miejscowej prasy i radia. Następnie przeniósł się do podwarszawskiego Anina, podejmując w 1936 r. współpracę z tygodnikiem „Prosto z mostu”.

Ja jestem Polak, a Polak jest wariat,
a wariat to lepszy gość (…).

(Liryka, liryka, tkliwa dynamika)

Zespół Kwadryga objął najpłodniejszego jej przedstawiciela – Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego – poetę, dramatopisarza, który z miejsca wprowadził tu coś własnego, mianowicie akcenty groteskowego humoru, a równocześnie stworzył pomost między kwadrygantami i potępianymi przez nich skamandrytami. Warszawiak z pochodzenia, z niejednego pieca chleb jadał, nim pewnego dnia... obudził się sławny.

Stało się to w 1936 roku, a więc w dziesięć lat po przewrocie majowym, a w rok po śmierci jego sprawcy, Józefa Piłsudskiego, gdy prawicowy tygodnik „Prosto z mostu” ogłosił groteskowy wiersz Gałczyńskiego „Skumbrie w tomacie”; krótki i zwięzły. Do redakcji „Słowa niebieskiego” przychodzi „maluśki staruszek z pieskiem”. Kto? – ano Łokietek, który z wojskiem uśpionym przebywał gdzieś w grocie, a teraz zjawił się głosząc: „Idę na Polskę zrobić porządek”. (Historia lubi powtórki…) Redaktor oświadcza:

Był tu już taki dziesięć lat temu
Skumbrie w tomacie pstrąg
Także szlachetny. Strzelał. Nie wyszło
Skumbrie w tomacie, skumbrie w tomacie
krew się polała, a potem wyschło
Skumbrie w tomacie pstrąg

Zaskoczony Łokietek wraca do groty, rzucając na pożegnanie: „Chcieliście Polski, no to ją macie!” No i właśnie, pisałem po tzw. Okrągłym Stole 'z kantami' o dewiacjach transformacji: „Chcieliście Polski kapitalistycznej, no to ją macie!" – jako mocno wypaczone w swej 'konstrukcji' państwo z wyprzedanym majątkiem - jeno kolonialne… (patrz: prof. Witold Kieżun i inni).

@ Kazimiera Iłłakowiczówna: Piłsudski walczył z anarchią demolującą parlamentaryzm: https://www.salon24.pl/u/marrjr/803953,kazimiera-illakowiczowna-pilsudski-walczyl-z-anarchia-demolujaca-nasz-parlamentaryzm

Przypominają mi się, bestselleropisarze II RP, Tadeusz Dołęga-Mostowicz i Juliusz Kaden-Bandrowski (autorzy takich powieści, jak m.in.: "Kariera Nikodema Dyzmy", "Generał Barcz"); o Dyzmie już wspomniałem w notce pt. "Nikodem Dyzma wiecznie żywy...". Natomiast Tadeusz Dołęga Mostowicz opisał był "elyty polityczne", które zawłaszczyły władzę w II RP: "Cechuje ich radość z odzyskanego śmietnika". (...) Czy można postawić lepszą, uniwersalną, ponadczasową wręcz diagnozę - elit politycznych w RP?

Powracając do "Skumbrii w tomacie" Gałczyńskiego - wypowiedź tę i andrusowsko lekceważące ujęcie zamachu majowego – poczytano za bluźnierstwo. Wywołało ono liczne repliki prozą i wierszem, przy czym wśród polemistów znalazł się i przyjaciel Gałczyńskiego, niejako Jego „Ojciec Duchowy” - Julian Tuwim „Ozór na szaro”.

Autor „Skumbrii w tomacie” miał w 1936 roku spory dorobek pisarski, przeważnie rozproszony w czasopismach, choćby jego groteski, lecz także powieść satyryczną „Porfirion Osiołek czyli Klub Świętokradców (1929), wierszowany „Koniec Świata”, „Wizje świętego Ildefonsa czyli Satyra na wszechświat (1930), „Ludową zabawę”, „Komiczniak poetycki” (1934), które wprowadzały go na ówczesny Parnas pisarzy drukowanych. Stanowisko to potwierdziły i niejako zatwierdziły „Utwory poetyckie” (1937), w dwa lata później odznaczone nagrodą pisma „Prosto z mostu”.

Przedwojenny ten dorobek miał swój odrębny charakter. Poeta kontynuował w nim tradycje wierszowanego felietonu z przełomu XIX i XX wieku, uprawianego przez pisarzy takich, jak Or-ot, Gomulicki i Laskowski; poprzedników tych jednak bił konceptami, jakich mógłby pozazdrościć jego Mistrz – Julian Tuwim. Właśnie Tuwim, którego torem Gałczyński wprowadzał motywy urbanistyczne z życia ulicy i jej małomiasteczkowych mieszkańców. Szarzyznę ich bytowania rozświetlał blaskami poezji, zdobywając się na tony własne, bardzo subtelne i wysoce osobiste.

@ Szczególnie wyraziście dźwięczały one w jego wierszach miłosnych, w obrazkach losu nowoczesnego „chudego literata”, głodne dni życia z ukochaną żoną opromieniającego dziwnością konceptów fantastycznych. Urok tych wierszy, zaskakujących bogactwem elementów muzycznych, potęgowała postawa nowoczesnego Villona, jego drwiący stosunek do ówczesnej rzeczywistości, jego upodobanie do parodii literackiej, jego „zmysł rzeczywistości”. Wszystko to znalazło wyraz w przełomowym wierszu „Skumbrie w tomacie”.

W 1926 roku humorystyczny tygodnika „Cyrulik Warszawski” przyniósł jego „Piekło polskie” – parodię Dantowskiego „Piekła” – z rewią ówczesnych znakomitości literackich Warszawy; a podobne motywy satyry literackiej będą się przewijały w całej późniejszej twórczości Gałczyńskiego.

- Patrz, Kościuszko, na nas z nieba! -
raz Polak skandował
i popatrzył nań Kościuszko
i się zwymiotował.

W sierpniu 1939 roku został był zmobilizowany, zaś we wrześniu – dostał się do niewoli. Do kwietnia 1945 roku przebywał w obozie jenieckim. W tym okresie napisał był między innymi „Pieśń o żołnierzach z Westerplatte” oraz „List jeńca”. Do kraju powrócił w początkach 1946 roku. Zamieszkał w Krakowie, gdzie czynnie brał udział w życiu kulturalnym miasta. Związał się między innymi z – fantastycznie redagowanym - tygodnikiem „Przekrój”, „Tygodnikiem Powszechnym”, „Odrodzeniem”, a także z kabaretem „Siedem kotów”. W wielu utworach upamiętnił był atmosferę krakowską tamtych lat. Poczynając od 1950 roku – lato spędzał w leśniczówce Pranie na Mazurach, gdzie powstały wszystkie wybitniejsze utwory lat ostatnich.

@ Groteski liryczne i dramatyczne Gałczyńskiego ukazywały się w licznych czasopismach, ale po ataku Adama Ważyka w 1950 roku – przestano je drukować…

W latach 1946 – 1953 powstaje cykl groteskowych miniatur dramatycznych „Zielona Gęś”, poematy „Niobe” (1951), „Wit Stwosz  (1952) oraz wiele wierszy lirycznych, okolicznościowych, utworów satyrycznych, sztuk teatralnych, tekstów piosenek, słuchowisk radiowych, utworów dla dzieci i przekładów.

Nigdy nie trzymaj się wyniośle,
coś z mrówki miej, nie pawia,
a jeśli kto ma uszy ośle,
to z nim się nie umawiaj.

Gałczyński to jedyny kpiarz i „bluźnierca” w czasach socrealizmu. Autor „Zaczarowanej dorożki” – to poeta żywiołowy, o wielkiej łatwości tworzenia sugestywnych obrazów poetyckich, często anarchicznych, a jeszcze częściej o humorystycznym lub groteskowym wyrazie. Nie związany z żadną ze szkół poetyckich, nawiązywał w twórczości do modelu artysty-cygana o młodopolskim rodowodzie; z drugiej zaś strony do tradycji : poety-humanisty, renesansowego rzemieślnika słowa.

Kiedy przypomnimy sobie choćby jego zbiory poetyckie: „Zaczarowana dorożka”, „Ślubne obrączki”, „Wiersze liryczne” czy też humorystyczne felietony poetyckie „Listy z fiołkiem”, trudno dziś dziwić się, że w latach 50., latach stalinizmu i kwitnącego socrealizmu – krytykowany był za indywidualizm i brak „zaangażowania społecznego”.

Gdy wieje wiatr historii,
Ludziom jak pięknym ptakom
Rosną skrzydła, natomiast
Trzęsą się portki pętakom.

(Ballada o trzęsących się portkach, 1953)

Gałczyński stworzył oryginalny styl liryczny. Potrafił jednoczyć baśniową fantazję z realizmem, satyryczną groteskę i absurdalny dowcip z liryką nastrojową. Porwał go jednak również rozmach prac nad odbudową i budową nowej kultury polskiej (poematy: „Niobe”, „Wit Stwosz”), opartej na tradycjach narodowo-ludowych i czynnik ten zadecydował o charakterze twórczości lirycznej lat jego ostatnich.

@ Nestor poetów polskich, Leopold Staff - pięknie wypowiedział się o Twórczości lirycznej Gałczyńskiego:

Pokazałeś w wesołej herezji
Przez swe fraszki fiołkowe i gęsie,
Ile jest nonsensu w poezji
I ile poezji w nonsensie.

„Zaczarowany Konstanty”, jak często mawiano o nim w środowisku poetów, pisarzy - to też bardzo interesujący człowiek, niezwykle barwna Osobowość! Niezwykłość jego i wszechstronność - świetnie odbija się w jego twórczości ale też w życiu prywatnym. Jest wiele ciekawych i zagadkowych spraw związanych z życiem prywatnym i artystycznym Poety. Jedną z nich jest mnogość pseudonimów jakich używał.  Dlaczego to robił i jakim był człowiekiem? Na to pytanie stara się odpowiedzieć Kira Gałczyńska w poświęconej ojcu książce pod tytułem: „Konstanty syn Konstantego”.

Autorka pisze: „Pytanie to nie należy do najłatwiejszych, zważywszy że każdy z czytelników tej poezji ma własny obraz jej twórcy. Był on przecie jednocześnie i Dyrektorem „Najmniejszego Teatrzyku Świata”, i Rzeczywistym Autorem „Zaczarowanej Dorożki”, i Honorowym Korespondentem Obserwatorium Paryskiego, i…. Rzeczywistym, i Pełnomocnym Ambasadorem Poezji Lirycznej, i Poetą Hermetyczno-Sympatycznym. Występował jako Zbrodnia i Kara - kuliambro, jako Polak-płomień, czyli groza Pięciu Kontynentów, jako Herod Rex, Kostia z Zamostia, Sługa Boży Ildefons, ale także jako Błądzący Człowiek — Wędrowny Poeta.” (Sic!)

Córka, Kira Gałczyńska, przytacza zaledwie kilka z licznych pseudonimów Gałczyńskiego; w rzeczywistości, jak podaje „Słownik współczesnych pisarzy polskich”, było ich aż dwadzieścia dziewięć!... Co skłoniło Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego do ukrycia się pod tak licznymi pseudonimami? Źródeł należy doszukiwać się w motywach psychologicznych i towarzysko-obyczajowych. Gałczyński, poza tym, że był poetą lirycznym, był także WIELKIM KPIARZEM, człowiekiem o niezwykłym poczuciu humoru i chyba w tym tkwi źródło jego licznych „pseudo-osobowości”.

Koń by też pisał wiersze,
gdyby mu dać sto złotych,
też miałby aspiracje,
ambicje i tęsknoty.
(Evviva la poesia)

Aleksander Maliszewski o niezwykłym charakterze Gałczyńskiego pisze tak: „Zawsze wprowadzały go w zachwyt sztuki iluzjonistów. Przepadał za cyrkiem. Bardzo interesował się tak zwaną «wiedzą tajemną»; znał osobiście wszystkich warszawskich magów… I oni go znali. Kiedy raz wyśmiałem to zamiłowanie do szarlatanerii oświadczył: «Muszę, aby zostać szarlatanem»…”

Fakt, że Gałczyński oznaczał swe prace różnymi pseudonimami, że wykazywał specjalną troskę  o ich treść i formę, o oryginalność, łącznie z zatajeniem nazwiska, wskazuje na znaczenie pseudonimów. Można wręcz mówić o pseudonimie, jako efekcie aktu twórczego. O bardzo sentymentalnym stosunku Gałczyńskiego do swego pseudonimu świadczy historia napisana przez Wojciecha Żukrowskiego i zamieszczona w książce:  „Wspomnienia o Konstantym Ildefonsie Gałczyńskim”. Autor pisał był : „Chciałbym ci oddać cząstkę uczuć, którymi i mnie ogarniałeś. Zamknąłeś to w dedykacji skreślonej na podarowanym tomie wierszy:

Gdy Bóg będzie w naprawdę dobrym humorze i zapyta mnie:

— Jak się nazywasz?
Odpowiem:
— Karakuliambro.
— A gdzie mieszkasz?
— W Tiutiurlistanie (...)

Tak więc ta mnogość osobowości zdecydowanie musiała wypływać z chęci tworzenia, jakby jego świat nie mieścił się w jednej tożsamości i w jednej rzeczywistości. Współczesna psychologia mogłaby ten stan określić zapewne jako jakąś wymyśloną „jednostkę chorobową”. A co do chorób…

Krąży wiele opowieści o awanturniczo-alkoholowym sposobie życia Gałczyńskiego, o jego prowokacjach, nieodpowiedzialnym  podejściu do życia. Dla jednych najważniejsza jest jego poezja, dla innych mogą być ważne te właśnie historyjki, obrośnięte już legendą – „zabawy w głuchy telefon”,  dodające jego twórczości pikanterii.

Córka Kira dzielnie broni pamięci o ojcu. Że pił — tak, ale tylko w okresach depresji, ale tak w ogóle to był abstynentem, „całkowitym”.

Czy Życie Wybitnych Artystów trzeba „pozbawiać swoistej mitologii”?... Po co i dlaczego? – skoro ich Twórczość niejako sytuuje ich w 'baśniowości.' Legendy wokół Gałczyńskiego i jego Twórczości kwitną. Pewna ich część na stałe przyrosła do obrazoburczego autora. Osoba tak kontrowersyjna jak Konstanty Ildefons Gałczyński zawsze będzie budziła ciekawość i „chciwość języków”…; wciąż będą powstawały nowe legendy i anegdoty. Zresztą skłonność do tworzenia przejaskrawionych historii o sobie przejawiał sam poeta i z radością pogodził się chyba z faktem, że wokół jego osoby narasta cała sterta niedomówień. W końcu – jak mawiał był jeden z wybitnych satyryków – TYLE NADZIEI, ILE NIEWIADOMEJ…

W tym mini-szkicu także nie jesteśmy w stanie odkryć wszystkich twarzy Gałczyńskiego, bo pewnie on sam ich wszystkich odkryć nie zdołał… A być może – i nie chciał…

*   *   *

P.S. Pocieszamy się, że obojętność jest zemstą świata wobec miernot. A skoro tak wiele mówią… Niech mówią! „KLASSA PLOTKUJĄCO-SZKALUJĄCA” przyczynia się do tworzenia i mnożenia mitów, zmyśleń, nieporozumień, kłamliwych opinii wokół wielu – Twórczych Osobowości. Bo i dziś dla wielu nie liczy się Prawda, tylko sensacje za wszelką cenę, plotki, pomówienia, ba, nawet: szkalowania. Byle się sprzedało! Trzeba umieć rozróżniać Wartości, zadać sobie minimum trudu, by poznać drugiego człowieka – zanim wyda się opinię, osąd na jego temat. Ale obecnie mało kto ma na to czas, bo... 'czas to pieniądz'.

Zauważyłem, że ludzie lubią produkować laurki bądź donosy na okoliczność „poznania” bliźniego… Bardzo doraźne, przykrojone na miarę i akuratne – zgodnie z wymogami chwili… Tyle bowiem czasu poświęcają sobie nawzajem. I tylko krzywdzą i ranią bezmyślnie. Dzisiaj wiem już, że te oceny, krytyki, bajeczki biorą się stąd, że ci, którzy plotkują, szkalują, obmawiają - nie odczuwają, nie przeżywają, nie rozumieją Duszy Ludzkiej, która przecież ma wiele strun… Trzeba chcieć i umieć je poruszyć, by na nich zagrać…

SĄDZĘ, ŻE TAK BY DZISIAJ NAPISAŁ „Czarodziejski Konstanty” : - Jakże ktoś - ubogi duchem - może o mnie wydawać wyroki i sądy ostateczne. On/a nie pojmuje, nie ogarnia, nie przeczuwa nawet tego, co jest we mnie. Ja nadaję na innym zakresie fal, których on/a nie jest w stanie odebrać... A nawet przeczuć ich i pojąć!... Wtedy najlepiej zamilknąć i nie prowokować napaści, bezrozumnych ataków 'pustostanów umysłowych' o głupotą zamglonych oczach.

Ten, co tak pisze - daje świadectwo własnej niedojrzałości. I nic więcej, nic więcej… Czasem myślę, że posiadam najpiękniejszą tajemnicę: Tylko ja wiem, jaki jestem naprawdę…

P.S.

Dziwne lecz prawdziwe - paradoks: więcej wybitnych Talentów, wielkich Osobowości ujawnia się i tworzy w systemach totalitarnych i autorytarnych, jakby na przekór braku wolności słowa. (Jan Twardowski - nazywany księdzem Paradoksem - mówił o tym zjawisku w paradoksach życia i wiary).

Ks. Jan Twardowski: Poznałem wnętrze dobrego i rozczarowało mnie https://www.salon24.pl/u/marrjr/905417,jan-twardowski

----------------------------------------------------------------------

Drodzy Czytelnicy, polecam Wam książkę autorstwa Kiry Gałczyńskiej: „Czas swe wzory układa”. Dziennik z Prania. Czytelnik, Warszawa 1984 r. Nakład: 20 320 egz… Wydanie: I. To był podstawowy nakład książek w słusznie minionym okresie, których wydania wielokrotnie wznawiano. Obecnie: 200 egz... - 1 tys. egz. (A to już przyczynek do tematu "polityka kulturalna").

 Marr jr 

Zobacz galerię zdjęć:

Życie duże i małe         

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura