Michalina Wisłocka, fot. marr jr
Michalina Wisłocka, fot. marr jr
Marek Różycki jr Marek Różycki jr
7467
BLOG

Homerycki śmiech Michaliny Wisłockiej: Częściej łączy majątek, biznes, niż Miłość

Marek Różycki jr Marek Różycki jr Zdrowie Obserwuj temat Obserwuj notkę 52
- W świecie konsumpcji współczesne dziewczyny nie rozumieją pytania o Miłość... Coraz częściej zamiast "ja go kocham", pojawia się sprecyzowanie: "ja chcę go mieć", chcę żeby mnie uwielbiał, miał wielkie pieniądze, samochód, dom, a przede wszystkim, by obdarzał mnie "złotymi orgazmami wysadzanymi brylantami" w najlepszym gatunku. Bo nieważne, co pokazuje, ale ile kosztuje...! Idąc dalej tym tropem, tą drogą rozumowania, nieważne jest, czy kocham, wybaczam, przeczekuję złe passy, ważne natomiast, żeby dawał, dawał, dawał. Żeby mieć pełne ręce satysfakcji seksualnej i pożytków materialnych wynikających z małżeństwa. Stąd tylu 'chłopów' pojawia się w poczekalniach psychologów i (w swej większości rozwiedzionych, wyemancypowanych) psycholożek. Nie jestem "za" mężczyznami - tylko przeciwko roszczeniowym kobietom, które bezrozumnie rujnują związki.

Nim przytoczę naszą ostatnią, poruszającą jakże aktualne problemy! rozmowę - w telegraficznym skrócie kilka akapitów "na temat" poplątanych losów życia, którego fakty i wydarzenia wciąż się przenikają w naszym mikrokosmosie istnienia, gdy jesteśmy jeno 'przejazdem' na tej ziemi...

Metryki urodzenia - nie są żadną przeszkodą dla przyjaźni ani Miłości - tego nauczyła mnie między innymi Michalina Wisłocka. Zapamiętałem: 'że zarówno przyjaźń, jak i Miłość - to otwarcie się na Prawdę drugiego człowieka.' 

Mało kto wie, że Michalina Wisłocka była wybitną intelektualistką. W swojej 20 m kawalerce na Starym Mieście (naprzeciwko pomnika Kilińskiego) w Warszawie miała wielką bibliotekę, uwielbiała literaturę, szczególnie anglo-amerykańską, zaś naszych klasyków znała na pamięć... Na ścianie w Jej malutkim mieszkaniu wisiał wycięty z jakiejś kolorowej gazety portret Ernesta Hemingwaya nalepiony na tekturę. Napisaliśmy razem mnóstwo rozmów, z których tylko część była opublikowana w prasie lub – książkach.

Pozwalała mi się nazwać Babcią, bo swoich przodków - nie zdążyłem nawet poznać. Rodzinę mego Ojca wymordowali Ukraińcy w straszliwym Pogromie – także na Polesiu... [*]

„Babcia” Michalina Wisłocka była dyslektyczką; stąd też adiustowałem Jej teksty od II roku studiów. I tak z biegiem lat staliśmy się przyjaciółmi. Była pierwszym 'Czytelnikiem' moich felietonów, które wieczorami czytałem Jej przez telefon. Mawiała, że tekst trzeba kilka razy opowiedzieć, by samemu przekonać się do opowieści. Łączny nakład Jej książek przekroczył 12 milionów egzemplarzy... Trylogia: "Sztuka Kochania", "Sztuka Kochania - w 20 lat później" oraz "Sztuka Kochania - witamina M" - była tłumaczona na wiele języków w wielu krajach -- nawet w Stanach i... Chinach...

DLACZEGO O TYM PISZĘ?

Michalina była bystrym obserwatorem życia i wszelkich przemian obyczajowych. Szybko więc dotarło do Niej, że Nowa Rzeczywistość w III RP zanegowała Jej filozofię życia rodzinnego i estetyki, które wyznawała była od lat - na temat "Rzewnej Polskiej Miłości". Nastały nowe TRENDY: "pseudo-wartości - pustych kalorii" w kapitalistycznej, a w zasadzie - kolonialnej III RP, w której wszystko zaczęto traktować, jako towar do sprzedania (się) - także: Kulturę, a nawet - "Miłość"... mówię rzecz jasna o lwiej części ówczesnego pokolenia 20., 30.-latków. A bezinteresowna rzewna, polska Miłość - trafiła do lamusa i przeminęła z wiatrem historii...

Obecnie przecież "lokuje się uczucia na wysoki procent...", zupełnie jak papiery wartościowe czy Akcje na Giełdzie (mniemań o sobie i swej wartości, wielkości, niezwykłości, atrakcyjności...). 

*  *  *

      Ostatnia rozmowa z MICHALINĄ WISŁOCKĄ – ginekologiem, położnikiem, doktorem nauk, matką seksuologii polskiej

- Człowiek interesu na ogół jest tzw. pracoholikiem, a przy tym często odnajduje w sobie coś na kształt popędu seksualnego do pieniędzy…

-- Znane i u nas powiedzenie „czas to pieniądz” zaczyna nabierać nowego wydźwięku. Na ołtarzu biznesu składana jest nierzadko ofiara z miłości i szczęścia rodzinnego. Te najważniejsze sfery ludzkiego życia okazują się zbyt czasochłonne… Ludzie biznesu, ludzie złudnego 'sukcesu' – zarówno mężczyźni, jak i kobiety – coraz częściej uprawiają seks bez miłości z luksusową partnerką czy partnerem; bez zobowiązań, na ogół bezpiecznie, w dekoracjach swych apartamentów lub elitarnych biznes-klubów. Honoraria wliczone w abonament astronomicznej opłaty członkowskiej... Także coraz więcej kobiet nie wierzy w miłość od pierwszego wejrzenia, bowiem na pierwszy rzut oka trudno jest ocenić, ile on zarabia...

- Trudno mi sobie wyobrazić, aby leżało to w naturze człowieka, by mógł żyć pełnią istnienia bez emocjonalnego i uczuciowego wsparcia partnera i rodziny...

-- Biznes i obyczaje tej sfery wytwarzają całkiem nowe konieczności konsumpcyjne. Można by przypuszczać, że panowie pracujący w biznesie obdarzają wyjątkowym szacunkiem i poważaniem kolegów biznesmenów, wytwarzających dobra tego świata dla świetnie sytuowanych. Patrząc na reklamy w telewizji, widzimy, jak biznes – produkujący różnorakie elementy luksusu życiowego – rodzi z czasem w społeczeństwie poczucie konieczności zakupu najrozmaitszych proszków, płynów, kosmetyków, sprzętów. Bo czy można żyć bez 'plazmy' czy najnowszej 'komórki'…? Nie, nie można, bo sąsiedzi by się śmiali, pytając jadowicie: Ty tego jeszcze nie masz?!!! Teraz rzeczy stanowią o prestiżu ich właściciela..., niestety, w kategoriach ocen obcych nam pseudo-wartości ogłupiałego społeczeństwa! Albo reklamowane coraz to nowsze i nowsze modele samochodów, pralek, lodówek, zmieniające się kolekcje mody; wywołują one coś na kształt popędu, który należy zaspokoić. I jeden za drugim – gnębiony poczuciem mniejszej wartości – zaczyna kupować. Jednak, aby kupować i używać tego wszystkiego, co oferuje nam współczesny biznes wytwórczy, trzeba mieć furę pieniędzy...

- Pieniądze z nieba nie lecą, a za pensje coraz trudniej wyżyć. Więc co nam pozostaje…? Biznes!

- A biznes ma dwa oblicza. Pierwsze – to okres, kiedy się go rozkręca i człowiek pracuje od świtu do nocy, a nawet i w nocy, żeby przebić konkurencję i zrobić duże pieniądze. I to są już pierwsze chude uczuciowo dni i miesiące dla rodziny. Drugi okres – gdy biznes się rozkręci. Pieniądze zdobyte uczciwą i nieuczciwą drogą sypią się jak z rogu obfitości i wtedy zaczyna się następny problem – żeby nie odbić się od tła świetnie zarabiających biznesmenów. Trzeba stworzyć nowe nawyki, nauczyć się sposobów chodzenia pana biznesmena, kontaktów pana biznesmena, przyodziewku i sygnetów pana biznesmena oraz nowego stylu życia oraz rozrywek. Koniecznie jeździ się na polowania, zapisuje do biznes-klubów, gdzie się przesiaduje, konferuje, załatwia interesy, je i pije oraz rozrywa się w stylu co najmniej miliardera. Jak wyglądałby człowiek o takim statusie, gdyby – nie daj Boże! – chodził do domu na obiad, a w niedzielę z dziećmi do parku albo z (własną) żoną do teatru? Dno i wodorosty...!!!

      Jak już wspomniałam, rozrywa się na polowaniu czy w kasynie, gdzie pieniądze płyną jak rzeka; afiszuje się z pięknymi modelkami czy hostessami. A kiedy już w tej swoistej masonerii osiągnie najwyższy stopień wtajemniczenia, biznes-klub zapewni mu wszystko: baseny, korty, sauny i przede wszystkim piękne kobiety – ach, jakże uwodzicielskie i spolegliwe… Dziewczyny do wyboru – zdrowe, przebadane, śliczne, higieniczne, o wysokich kwalifikacjach zawodowych typu, na przykład, masaż erotyczny. Wybierasz wedle woli…

- … ja...?!

- … przestań się wygłupiać, bo nie mówię przecież o naszym getcie, w którym z trudem utrzymujemy się na powierzchni życia! Tak więc wybierasz wedle woli i w każdych chwili możesz je mieć lub wyrzucić za drzwi. To jest dopiero wytworne życie biznesmena lub nowopowstałych, nowobogackich „ELIT”, także, niestety, politycznych. Na wszystko ich stać! Niestety, nie wszystkie nocne czy wieczorne smutki i niepokoje dadzą się zalać alkoholem, "zaćpać" narkotykami lub wyperswadować przez własnego psychoanalityka.

- Przypominam sobie dawną piosenkę, której refren brzmiał mniej więcej tak: „Życie jest formą istnienia białka, ale w kominie coś czasem załka”. I tak zaspakajamy najwymyślniejsze życzenia naszego białka, a jednak czasem, pomimo wszystko, coś w duszy zapiszczy. A co piszczy?

- Tęsknota do bliskiego, oddanego, ciepłego człowieka. Nie takiego za pieniądze, ale takiego od serca, co jak mama przytuli, pocieszy, łezki otrze, pogłaszcze po głowie, gdy wpadniemy w fatalny dołek życiowy, gdy na ten przykład „biznes-przyjaciele” nas oszwabią lub „koledzy” przejmą nasze akcje… Osoby kupione za pieniądze, zamiast wzruszać się naszymi dramatami i rozterkami, szybciutko (!!!) zmieniają nas na partnera weselszego i bezproblemowego. W tym sklepiku nie ma miejsca na wierność, tkliwość, bezinteresowność, lojalność i po prostu - na miłość. Dobrze, jeżeli w takich chwilach wraca do nas wspomnienie dzieciństwa, ciepłych i długich rozmów z matką czy ojcem, przyjaznego oparcia w rodzeństwie. Ale jeżeli jesteśmy już w drugim pokoleniu dzieckiem biznesmena, to nie ma ucieczki nawet we wspomnienia. Masowa propaganda i sugestia, która wdrukowuje nam w podświadomość nowy, cudowny świat biznesu, obrabowuje nas bezlitośnie z czasu, który moglibyśmy – zgodnie z ludzką naturą – poświęcić na miłość, małżeństwo czy ojcostwo, chociażby w znacznie mniej luksusowych dekoracjach. Jeżeli mamy nawet rodzinę, jest to zwykle rodzina drapieżników, która wciąż żąda więcej i więcej, ponieważ nikt w nich nie obudził potrzeb uczuciowych! W dzieciństwie nie obdarzani byli miłością, tylko rzeczami!

- Nie wzrusza ich nawet to, że tatuś-pracoholik z nagła umiera na zawał?

- Spadek wprawdzie ociera łzy, ale zwykle nie na długo go wystarczy. Bardzo rzadko młode drapieżniki przekształcają się z wiekiem w biznesmenów na wzór tatusia. Ponieważ całe dzieciństwo uczyli się konsumować, a nie solidnie pracować, wzrastają w przekonaniu, „że im się należy” i znaczą coś więcej od zwykłych śmiertelników. Podobnie rzecz się ma z dziećmi naszych politycznych – obecnie – „mocodawców” … „Im się należy!...” A polityka z biznesem jest bardzo mocno związana, nie tylko zresztą w naszym kraju. W miarę dorastania niewielkie mają szanse na samodzielność, a z biegiem czasu kłopoty finansowe zalewają alkoholem, narkotyzują się. I tak zaczyna się tworzyć z roku na rok coraz większy i bardziej przerażający margines niebezpiecznych dla społeczeństwa, a szczególnie młodych ludzi – zdrożny wzorzec do naśladowania „tych na topie” – a tak naprawdę: frustratów i wykolejeńców życiowych.

- Starożytni Grecy mieli bóstwa miłości, pijaństwa (wina!) i radości: Afrodytę i Dionizosa. My mamy za to fetysz pieniądza, kompleks niższości i psychoanalizę…

- Wystarczy porównać greckie igrzyska olimpijskie i współczesne, które stają się z dnia na dzień coraz większym biznesem. Wyżej… dalej… szybciej… Choćby za cenę narkotyków czy hormonów rujnujących zdrowie. Jeżeli nie chcesz mieć zawału, stać się kaleką i zginąć marnie, to: niżej… bliżej… wolniej… Tak, aby sport był relaksem i rozrywką, a nie spędem milionów ludzi i walką o wielkie pieniądze. W starożytnej Grecji nagrodą za zwycięstwo był prestiż i mała gałązka lauru, a także radość ze zwycięstwa, radość życia. Dziś ze sportem jest całkiem podobnie jak z rodziną. Ucieka wielka radość życia, a zostaje spleen i pieniądze. Nie mamy nawet odrobiny wolnego czasu, żeby je wydać dla własnej przyjemności. Coraz częściej dwoje ludzi łączy wspólny majątek, a nie uczucie. Taak, ludzie obecnie bardziej mają do siebie stosunek ekonomiczny, niż liryczny, niestety... Aforysta rzecz podsumował: „Jedni na drugich warczym – sposobem gospodarczym”...

- W opiniach zachodnich naukowców i znawców zagadnienia –  Miłość ma korzystny wpływ na nasze zdrowie psychiczne i fizyczne, a seks może się okazać bardzo skuteczną terapią, zwłaszcza, gdy chcemy się pozbyć stanów napięciowych, nerwic, zrzucić wagę, wyleczyć się z bezsenności, uniknąć zmarszczek, skutecznie zneutralizować stres… Krótko mówiąc, uprawiając seks nie tylko rozwijamy sferę naszej wrażliwości zmysłowej, ale także wzmacniamy mięśnie, zwiększamy odporność w ogóle, a w tym i nerwową, a nawet poprawiamy elastyczność i jędrność skóry! A ta nasza poczciwa i rzewna miłość… Ileż ona wymaga zachodu, wyrzeczeń, niesie z sobą stresów, często rozczarowań i piekielnie bolesnych upokorzeń. Więc może nie potępiajmy tak seksu bez miłości...? ;)

- Ty mnie nie podpuszczaj! Nie składamy się tylko z żywego białka – tej piszczącej pod nawałem stresów i złota duszy też się coś należy. Trudno wytłumaczyć człowiekowi, żeby nie jadł słodyczy, bo mu szkodzą, a jadł zdrowy szpinak, chociaż mu nie smakuje… Na zdrowy rozum nikt nie może żyć samymi słodyczami, ponieważ organizm potrzebuje wszystkich składników odżywczych, aby rozwijał się prawidłowo. Podobnie życia nie możemy wypełnić tylko niewolniczą pracą albo wyłącznie rozrywką, wydawaniem pieniędzy i zimnym seksem, ponieważ SĄ TO JEDYNIE PUSTE KALORIE, które tylko wyniszczają nasz organizm.

      Zarówno u zwierząt, jak i ludzi, nikt nie wymyślił nic lepszego od rodziny, która daje ciepło, poczucie bezpieczeństwa, oparcie w trudnych sytuacjach, motywację do życia i ponoszenia jego trudów, a także szanse wychowania pięknych ludzi, którzy nie pozwolą wyginąć gatunkowi homo sapiens. Chyba ekologia dość wyraźnie ukazała nam zagrożenie, jakie stwarza rozwój cywilizacji, bez zwracania uwagi na zachowanie zdrowego środowiska. Zdrowe środowisko jest dla nas takim samym warunkiem egzystencji, jak dobra, kochająca się rodzina. W tym kontekście specjalnego znaczenia nabierają słowa Marka Twain`a, że „cywilizacja to nieograniczone mnożenie niepotrzebnych konieczności” (!)…

- Jak określiłaby pani stan „uczuciowego posiadania” Polaków na początku XXI wieku, a także naszą narodową specyfikę w tym względzie?

- Mimo wszystko wierzę nadal, że ciągle narodową specyfiką Polaka jest miłość i przywiązanie do rodziny; choć zdaję sobie sprawę, że przodujemy w Europie w rozwodach, że prawie nie mamy przyrostu naturalnego, że coraz mniej zawieranych jest małżeństw, że mnóstwo młodych opuszcza nasz kraj „za chlebem”. Nie tak znowu dawno, cechowała nas miłość fantazyjna, piękna, romantyczna, pełna ciepła, poświęceń i oddania Przecież wystarczy spojrzeć, co dał krajom wielkiego biznesu nieograniczony niczym seks. Wielki spleen, rozpad rodzin, piorunujący spadek przyrostu naturalnego i wielki wzrost przestępczości wśród nieletnich. A co nam przyjdzie z tego wielkiego szczęścia przesyconego seksem, kiedy zabraknie ludzi, aby go przeżywać?!...

      Większość współczesnej literatury amerykańskiej odrzuca czysty seks i szuka drogi powrotu do szczęśliwej, uczuciowo ciepłej, bezpiecznej rodziny. Przykładem mogą być choćby bestsellery SF Kontza, w których przerażający świat przyszłości niszczy społeczeństwo i jedyną ucieczką z niesamowitej rzeczywistości staje się najbliższy człowiek: mąż, żona czy dziecko. Poza tym Zachód przeżył już swoją chorobę inwazji seksu, a my – jak zwykle – żywimy się z zapałem jeno odpadkami.

-----------------------------------------------------------------

@ Z wielu rozmów z ‘babcią’ Michaliną Wisłocką wynotowałem najważniejsze przesłanie: - Każdy człowiek marzy o wielkiej roli, jaką odegra w swoim życiu, o ‘widowni’ pełnej głębokiego zachwytu, uwielbienia. Widownię, która daje nam poczucie bezpieczeństwa i ogromnej wartości wszelkich osiągnięć naszego życia, stwarza i stworzyć może tylko Kochający Człowiek Idący Obok Nas. Wstępując w związki małżeńskie należy postawić sobie pytanie: czy sądzisz, że będziesz mógł /mogła/ z tą kobietą /mężczyzną/ do późnego wieku z przyjemnością prowadzić rozmowy? Wszystko inne jest w małżeństwie przejściowe, uroda, majątki 'przemijają', ale przeważająca część obcowania ze sobą przypada na rozmowę.

Michalina Wisłocka zawsze miała wielkie poczucie humoru (a już szczególnie – na własny temat), nawet wówczas, gdy w Szpitalu na Solcu leżała na oddziale intensywnej terapii. Kiedy Ją odwiedzałem, pewnego dnia usłyszałem bardzo głośne wyznanie: " - Marek!, zdradź mi, ile zarabiasz, to powiem Ci - czy Cię Kocham...!" Pacjenci, którym śmierć zaglądała w oczy, śmieli się do rozpuku, ale nie do końca zrozumieli, pojęli przesłanie tego "żartu"…

A był to taki „Homerycki śmiech” o znikomym wpływie człowieka na bieg Historii… Ongiś śmiech znamionujący – pogardę bogów dla ograniczonych możliwości, jakie daje ludzka praca, czy realizacja założonych planów i celów... Już Starożytni zdawali sobie sprawę z faktu, że jeżeli bogowie dotkną człowieka swym szyderstwem, przed fatum, przed Ananke, przed przeznaczeniem – nie uciekniemy i my, Drodzy Znajomi z Salonu...

marr jr

Życie duże i małe         

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości