Marek Walczewski,  FOT. RAFAL MESZKA / FORUM
Marek Walczewski, FOT. RAFAL MESZKA / FORUM
Marek Różycki jr Marek Różycki jr
6118
BLOG

Marek Walczewski - od badania granic szaleństwa po utratę zmysłów

Marek Różycki jr Marek Różycki jr Film Obserwuj temat Obserwuj notkę 47
Niewielu było w ostatnich latach w Polsce aktorów tak znakomitych, a zarazem tak mało znanych szerszej publiczności jak Marek Walczewski. Szereg jego kreacji scenicznych przeszło do historii rodzimego teatru, ale rozpoznawalny był głównie dzięki kilku filmom i serialom telewizyjnym, w których wystąpił. Walczewski doskonale potrafił odnaleźć się w każdym gatunku aktorstwa. Miał w sobie nutę szaleństwa. Był aktorem totalnym, demonicznym. Na ekranie często grał postaci odpychające, ale prywatnie był ich przeciwieństwem. Przyjaciele zapamiętali go jako człowieka ciepłego i serdecznego. Karierę Marka Walczewskiego przerwała podstępna choroba. Aktor powoli zapominał, kim jest.

„Życie ludzkie jest napiętą między tęsknotą i marzeniami struną, która ciągle wibruje. Rolą aktora jest, by wyczuć te wibracje, których zwykle człowiek nie dostrzega. Jestem aktorem, który zbudował swoje własne charakterystyczne oblicze (…). Potrafię mocno zróżnicować role w teatrze i w filmie, role realistyczne i całkowicie fikcyjne. Bardzo przykładam się do każdej roli, ale nie jestem (…) perfekcjonistą. Zawsze zostawiam sobie jakiś margines, zawsze trochę improwizuję.” – Marek Walczewski.

Równie świetnie grał wielkie role dramatyczne, jak i… komediowych "wariatów". Określany był jako aktor totalny, jako najbardziej demoniczny spośród polskich aktorów. Do historii przeszły jego charakterystyczne role ekscentrycznych postaci, często nacechowane szaleństwem, ekspresją i bogatą mimiką - tak charakteryzowała aktora Filmoteka Narodowa i rzesze krytyków.

Był aktorem teatralnym i filmowym. Jego karierę aktorską zatrzymała choroba. Cierpiał na Alzheimera. - Spalał się w swoim aktorstwie, był aktorem totalnym - ocenił Krzysztof Kumor, prezes ZASP.

Marek Walczewski (1937- 2009) ukończył krakowską PWST. Przez blisko 30 lat związany był z warszawskim Teatrem Dramatycznym. Był także związany z Teatrem Studio i - tuż po studiach - z krakowskim Teatrem Starym.

Jego debiut filmowy to rola w filmie "Pasażerka" Andrzeja Munka z 1963. Zagrał między innymi w takich filmach jak "Pasażerka", "Wesele", "Ziemia Obiecana", "Vabank II", "Nocach i dniach", "Kingsajz" oraz w serialach "S.O.S.", "Polskie drogi", "13 posterunek", "Wiedźmin". Krytycy teatralni podkreślali, że Walczewski tworzy postaci, zagłębiając się mocno w tajniki umysłu i psychiki swoich bohaterów, i że niekiedy zdaje się, że staje dzięki temu na granicy szaleństwa.

@@ Anna Dymna wyznała, że Marek Walczewski "miał w sobie energię, entuzjazm i szaleństwo". Te cechy, w opinii aktorki, powodowały, że "umiał zapalić, zachęcić wszystkich wokół siebie do pracy". Dymna przypomniała, że Walczewski przez pół roku był jej nauczycielem w krakowskiej szkole teatralnej. - Wpłynął na mój rozwój - podkreśliła.

image

Niewielu było w ostatnich latach w Polsce aktorów tak znakomitych, a zarazem tak mało znanych szerszej publiczności jak Marek Walczewski. Szereg jego kreacji scenicznych przeszło do historii rodzimego teatru, ale rozpoznawalny był głównie dzięki kilku filmom i serialom telewizyjnym, w których wystąpił. Walczewski doskonale potrafił odnaleźć się w każdym gatunku aktorstwa.

Był równie perfekcyjny warsztatowo i twórczy interpretacyjnie na teatralnych deskach, jak w filmie, w telewizji, w kabarecie, na estradzie. Największy podziw budził jednak w spektaklach scenicznych, w których w mistrzowski sposób umiał zharmonizować dyscyplinę wobec reżysera z własnymi propozycjami. Sławę w wybrednym i przyzwyczajonym do obcowania z artystycznymi tuzami Krakowie przyniosły mu główne role w „Wyszedł z domu” Tadeusza Różewicza i w „Nie-boskiej komedii” Zygmunta Krasińskiego. 

Kiedy wyjechał do Warszawy, nikt nie miał wątpliwości, że i tam będzie święcił triumfy, a w dodatku z pewnością trafi do filmu oraz do telewizji. I tak się stało, chociaż nigdy nie zdradził teatralnych desek dla kamery.

Według prezesa Związku Artystów Scen Polskich, Krzysztofa Kumora, Marek Walczewski był całkowicie oddany swej pracy. - Marek miał w sobie pasję romantyczną, zapał i od takich ról zaczynał, pomimo że nie miał typowej urody amanta romantycznego - powiedział Kumor. Przypomniał, że pierwsze role Walczewskiego to między innymi Konrad w "Dziadach" i „Don Juan”.  - Spalał się w swoim aktorstwie, całkowicie oddanym swojej pracy i roli; ciągle się rozwijał. Najlepszym tego dowodem jest to, że pracował z tymi, którzy tworzyli tak zwany ‘nowy teatr’, jak Jerzy Grzegorzewski czy Krystian Lupa - ocenił prezes ZASP. 

- Jego choroba spowodowała, że musiał m.in. odejść ze spektaklu "Wymazywanie" Lupy. Grał tam znakomicie, rewelacyjnie - wspominał aktor Władysław Kowalski, który zastąpił Walczewskiego w spektaklu Lupy.

*  *  * 

W 1960 roku Marek Walczewski ukończył studia w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej w Krakowie. W tym samym roku rozpoczął karierę aktorską - rolą w "Sławnej historii o Troilusie i Kresydzie" Szekspira, na deskach krakowskiego Teatru im. Słowackiego. Z teatrem tym związany był do 1964 roku. Następnie wszedł w skład zespołu Starego Teatru im. Modrzejewskiej w Krakowie.

Rok 1972 był przełomowy w życiu Marka Walczewskiego. Aktor przeniósł się z Krakowa do Warszawy. Początkowo związał się z Teatrem Współczesnym. Po roku zamienił go na Teatr Ateneum im. Jaracza - występował tam w latach 1973-1976. Przez 10 lat występował w Teatrze Studio (1982-1992). Najsilniej Walczewski związany był z Teatrem Dramatycznym, gdzie grał - z przerwami - przez prawie 30 lat, od 1976 do 2004 roku.

Na scenie Teatru Dramatycznego zagrał m.in. głośne role w spektaklach: "Król Lear" Szekspira w reżyserii Jerzego Jarockiego (1977) - gdzie wystąpił razem z Gustawem Holoubkiem, Zbigniewem Zapasiewiczem i Piotrem Fronczewskim; "Nocy listopadowej" Stanisława Wyspiańskiego w reżyserii Macieja Prusa (1978); "Hamlecie" Szekspira w realizacji Gustawa Holoubka (1979); "Szaleństwie Jerzego III" Alana Bennetta w reżyserii Filipa Bajona (1994) oraz "Ansloschung - Wymazywanie" Thomasa Bernharda w realizacji Krystiana Lupy (2001).

@ Jak już wspomniałem, a co należy szczególnie uwypuklić, krytycy teatralni podkreślali, że Walczewski tworzy postaci, zagłębiając się mocno w tajniki umysłu i psychiki swoich bohaterów, i że niekiedy staje dzięki temu na granicy szaleństwa.

W filmie zadebiutował w roku 1963 w "Pasażerce" Andrzeja Munka. Od tej pory wystąpił w ponad 80. rolach filmowych. Wcielał się zarówno w zabójców (w "Śmierci prezydenta" Jerzego Kawalerowicza), jak i wariatów. Zagrał też w komediach, w tym popularnych filmach Juliusza Machulskiego "Vabank II" i "Kingsajz".

Współpracował z największymi polskimi twórcami. Z Andrzejem Wajdą spotkał się na planie "Ziemi obiecanej", zagrał w "Nocach i dniach" Jerzego Antczaka czy "Dwóch księżycach" Andrzeja Barańskiego, a także "Trzeciej części nocy" Andrzeja Żuławskiego. Kilkakrotnie współpracował z Piotrem Szulkinem ("Golem", "Wojna światów - następne stulecie", "O-bi, o-ba. Koniec cywilizacji" i "Ga, ga. Chwała bohaterom").

Był między innymi Gospodarzem w „Weselu” Andrzeja Wajdy, podpalaczem w „Ziemi Obiecanej”, zabójcą Gabriela Narutowicza w „Śmierci prezydenta” Jerzego Kawalerowicza. 

Anna Dymna, która była studentką Walczewskiego w Krakowie, powiedziała, że zawsze kojarzył jej się z ogniem, werwą i entuzjazmem. Uczył studentów podchodzenia do trudnych problemów po prostu i po ludzku. Mówił, by nie przejmowali się, że grają w sztuce klasycznej, tylko pamiętali, że 'zawsze grają człowieka'. Człowieka, który cierpi, kocha, który czegoś chce. Anna Dymna wspomina, że Marek Walczewski był ruchliwy, radosny, pełen dowcipu i studenci go uwielbiali.

@@ Dla bardzo wielu studentów stał się Mistrzem. Pamiętam moją rozmowę z Wojciechem Malajkatem, który nie krył podziwu dla swego pedagoga i mentora w zawodzie, w którym osiągnął był wszystko, o czym może tylko zamarzyć aktor.

Andrzej Wajda mówił o nim „aktor natchniony”. Uważa, że role, które Walczewski stworzył w jego filmach, były dlań zaskoczeniem. Jego zdaniem Walczewski, pozostając krakowskim intelektualistą, potrafił doprowadzić postać Gospodarza z „Wesela” do szaleństwa i dotknął w swojej interpretacji tej roli czegoś przejmującego. Jako wynajęty podpalacz fabryki Borowieckiego w „Ziemi obiecanej” zagrał postać epizodyczną, ale ważną. Andrzej Wajda wspomina, że rola szczególnie zapada w pamięć tym, że schwytany podpalacz trzęsie się, ale nie ze strachu tylko z zimna, z porannego chłodu. – Ta drżączka nadaje zakończeniu całego filmu niespodziewany zupełnie ton – powiedział reżyser. Andrzej Wajda podkreślił, że warto przypomnieć wspaniałego artystę, który wystąpił w wielkich rolach u Konrada Swinarskiego i u Jerzego Jarockiego, zwłaszcza, że ostatnio z powodu choroby Alzheimera nie mogliśmy go oglądać.

Maciej Wojtyszko pamięta jego aktorstwo z czasu, gdy był w pełnej formie. Aktorstwo niejednoznaczne, pełne ekspresji, przewrotne, coś, co nie pozwalało nie skupiać na nim uwagi. Podobnie jak inni także Maciej Wojtyszko wspomina Marka Walczewskiego jako człowieka pełnego energii i pomysłowości, który niesłychanie poważnie traktował swój zawód. Zdaniem reżysera choroba była dla niego prawdziwym dramatem.

"Wiele świetnych ról ma w swoim dorobku (…) Marek Walczewski, by wymienić bodaj Leona w drugiej wersji Witkacego Matki (…), Króla w Wszystko dobre, co się dobrze kończy, Leopolda Blooma w Bloomusalem, Edgara w Królu Learze. Tworzy postaci pełne ekspresji, nie całkiem rzeczywiste, jakby nie do końca przytomne toczącej się akcji, która wpływa przecie i na ich losy." - Marta Fik

Marek Walczewski pojawił się też w kilku serialach, jak "Polskie drogi", "13. posterunku" i "Ekstradycji".

@@ Pośmiertnie nagrodzony złotą Glorią Artis. Wszechstronnie uzdolniony - grał na skrzypcach i malował, a w młodości był wicemistrzem Polski juniorów w szabli. Mąż aktorki Małgorzaty Niemirskiej. 

*  *  * 

Małgorzata Niemirska i Marek Walczewski poznali się wczesną wiosną 1974 roku na planie słynnej „Kobry” – kultowego dzisiaj serialu kryminalnego emitowanego przez TVP. Początki znajomości były bardzo niewinne. Aktorzy bardzo się zaprzyjaźnili, on ją rozśmieszał, ona uważała go za dobrego, miłego człowieka. 

                     image

                     Marek Walczewski z żoną Małgorzatą Niemirską.   FOT. R. MACIAGA FORUM

Do prawdziwej eksplozji uczuć doszło podczas zdjęć do trzeciego odcinka. Para postanowiła być razem. Jednak nie było to takie proste – oboje byli już z kimś związani. Jak mówiła aktorka w wywiadzie z „Na żywo”, o tym, że Walczewski był żonaty, i to od 13 lat, dowiedziała się w momencie, kiedy nie mogła już bez niego żyć.

- To było jak chichot Pana Boga. Większym grzechem byłoby się nam rozstać - zwierzyła się Niemirska.

W grudniu 1974 roku para powiedziała sobie „tak”. Niemirska wspomina, że została oskarżona przez krakowskie środowisko i znajomych Walczewskiego o zniszczenie jego małżeństwa z Anną Polony, uznaną aktorką. Koledzy męża nigdy jej tego nie wybaczyli, o czym miała przekonać się kilkadziesiąt lat później…, kiedy część z nich - nie pojawiła się na pogrzebie Marka Walczewskiego…

Mimo że choroba szybko postępowała, Walczewski nie poddawał się i walczył do końca. Występował w teatrze, a leki, które podawała mu ukochana żona, spowalniały postępującą i wyniszczającą chorobę.

Ostatnią sztuką, w jakiej zagrał, było „Wymazywanie” Krystiana Lupy. Spektakl trwał sześć godzin, a Walczewski grał ze słuchawkami, aby mógł słyszeć suflera, który czytał mu jego kwestie.

Początkowo chorym mężem, wymagającym całodobowej opieki, zajmowały się żona i dwie pielęgniarki. Jednak choroba, mimo terapii i leków, nie zwalniała. Jak pisze „Na żywo” Walczewski z czasem przestał kojarzyć domowe sprzęty. Zalał kuchnię, podpalił piwnicę, a nawet spadł ze schodów… Małgorzata Niemirska podjęła bolesną, ale słuszną decyzję – aktora przeniesiono do prywatnego domu opieki. Tam, pod specjalistyczną opieką, spędził ostatnie pięć lat życia. Ukochana żona odwiedzała go niemal każdego dnia, czuwając przy jego łóżku.

- Codziennie się z nim żegnałam. To było straszne patrzeć, jak najukochańsza osoba traci rozum - mówiła aktorka. - Przyszłam do niego, stanęłam przy drzwiach, a jemu oczy się powiększyły i mówi: „Małgolku, jakaś ty piękna”. Pielęgniarki zdębiały, ja się spłakałam, bo on już przecież nie mówił od dawna - tak Niemirska wspomina ostatnie słowa męża.

Marek Walczewski odszedł 26 maja 2009 roku. Wbrew propozycji ZASP-u ciało artysty nie spoczęło na Powązkach, ale w podwarszawskich Pyrach.

Jego ostatnią rolą filmową był występ w filmie Małgorzaty Szumowskiej "Ono". Za rolę ojca głównej bohaterki Ewy zdobył Złote Lwy na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni w 2004 roku. Marek Walczewski otrzymał nagrodę dla najlepszego aktora drugoplanowego. Artysta wcielił się w chorego na Alzheimera ojca głównej bohaterki…

marr jr.

Życie duże i małe         

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura