Jan Herman Jan Herman
254
BLOG

Ich władza i nasze pieniądze. Rzecz o Swojszczyźnie. Część Pierwsza

Jan Herman Jan Herman Socjologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 5

Temat mi się „stworzył sam”. Tłem jest powtarzająca się w różnych wymiarach publicznych, pęczniejąca „debata budżetowa”. Jej prapoczątkiem jest uświadomienie sobie przez podatników (czyli przez nas wszystkich), że nie po to zastąpiono (systemowo-ustrojowo) składkę obywatelską (public collection, inaczej: ściepa narodowa) podatkiem (duty tax, inaczej: haracz od dochodu), abyśmy wszyscy zbiorowo orzekli: nas polityka (gra o władzę) nie interesuje.  

Nie zaproponuję rewolucji, tylko jej drobny początek, osadzony w punkcie wyjścia, czyli tam, gdzie w „normalnym trybie” zaczynają się wykluczenia społeczne, przede wszystkim ekonomiczne.

Założenie modelowe jest takie, że Społeczeństwo składa się z gotowych do wspólnotowości ludzi zdolnych do pracy i chętnych do pracy (na rzecz wspólnoty społecznej). Oczywiście, to jest tylko założenie, prawda jest taka, że jakaś część z nas jest do pracy niezdolna (dzieci, starcy, chorzy, inwalidzi, upośledzeni), a inna część z nas (częściowo pokrywająca się z tą pierwszą) jest do pracy niechętna (np. lenie, pasożytnicy, przestępcy, żerownicy). Do tego wrócimy, ale na razie trzymamy się założenie, dla porządku modelowego.

W niepamiętnych już czasach, kiedy większość Ludzkości żyła w warunkach tzw. bezpośredniej kontroli społecznej, kiedy wszyscy uczestnicy orientowali się (po sąsiedzku) w tym, co robią pozostali, umieli w miarę konstruktywnie i taktownie reagować na leni, pasożytników, przestępców, żerowników, chętnie i aktywnie, bez specjalnej zachęty, na co dzień (bieżąco) doglądali tego co wspólne.

Czasy te są niepamiętne dlatego, że od setek pokoleń Człowiek – dla wygodnictwa – powierzył te trzy obszary obywatelstwa wspólnotowego specjalistom, najczęściej samozwańczym, czyli politykom.

1. Zorientowanie w sprawach społecznych (w tym gospodarczych) stało się domeną płatnych ekspertów ekonomicznych i społecznych;

2. Reagowanie na zachowania aspołeczne (ciążące ogółowi) stało się domeną wyspecjalizowanych służb (np. skarbowych, policyjnych);

3. Doglądanie spraw wspólnych (administrowanie, konserwacja, interwencje techniczne) stało się zarobkową domeną „aparatu i zarządów”;

W takiej rzeczywistości nie dość, że tzw. bezpośrednia kontrola społeczna wymiera (objawia się za to często powtarzającymi się falowo roszczeniami i niezadowoleniem), to jeszcze pojawiła się wolna przestrzeń dla wszelkich uzurpatorów, których działalność publiczna polega na wmawianiu ogółowi, że potrafią i chcą zająć się powierzonymi zadaniami publicznymi (trzy powyższe „zastępcze namiastki” obywatelskości) oraz na aktywnym pozycjonowaniu się w przestrzeni publicznej, legalizującym (legitymizującym) powiernictwo, którego stają się beneficjentami.

Tu warto jeszcze wspomnieć o tym, jak niepostrzeżenie indywidualna, osobista przydatność dla ogółu – przepoczwarza się w uzurpację: nikt zdrowy na umyśle nie neguje, że przeciętny lekarz lepiej umie zarządzać naszym losem w zdrowiu i chorobie niż krawiec, przeciętny inżynier lepiej umie zaprojektować i wykonać (wdrożyć) urządzenie techniczne niż poeta, przeciętny buchalter lepiej wyważy koszty i korzyści niż sportowiec. Cienka granica między użytecznością lekarza, inżyniera i buchaltera a ich uzurpacją leży w miejscu, które nazywamy sumieniem. Może tylko jeden na 100 jest taki przebiegły, ale to wystarczy, by medyk, inżynier czy księgowy sięgnął po władzę, której pozornym „uzasadnieniem” jest ich profesjonalizm.

Zauważmy: sam fakt, ze w ramach tzw. społecznego podziału pracy ktoś wyspecjalizował się w jakiejś branży – nie upoważnia go do automatycznego zarządzania ludzkimi losami, a na pewno nie w każdym wymiarze ludzkiej codzienności. Jeśli mimo to medyk, inżynier czy księgowy starają się być „władcami” – mamy do czynienia z uzurpacją. Nawet jeśli w wyniku gry wszystkich ze wszystkimi o wszystko (algorytmy, procedury, instytucje społeczne) zdołają oni „udemokratycznić” swoją władzę. Posłużę się potocznym użyciem słowa „władza” wobec policjantów, inspektorów, urzędników: przecież w założeniu to są profesje i zajęcia służebne (służba, serwis), a nie władcze. Skąd więc nam się owa „władza” wkrada do języka, czyli do myślenia…? Oczywiście, długo by mówić, ale mniej-więcej wiemy.

* * *

W dalszej części rozważania będą już „robocze i techniczne”, ale warto pamiętać o różnicy między służebnością a uzurpacją, bo mowa będzie o budżetach.

* * *

Szczątki bezpośredniej kontroli społecznej – niezależnie od miejsca na kuli ziemskiej – tlą się jeszcze w konstelacjach sąsiedzkich, sołeckich, swojszczyźnianych. Słowo „swojszczyzna” oznacza nie tylko miejscowe jadło, obyczaje i życie domowe, ale też – myśląc szerzej i głębiej – społeczne wyobrażenie o tym co „nasze, tutejsze” i „przyjezdne, obce”. Trzeba niekiedy dwóch-trzech pokoleń, aby przybysze-osadnicy wrośli w miejscową społeczność, trzeba też wielkiej społecznej szkodliwości, aby sąsiedzka społeczność skazała kogoś na banicję. Nie mówimy o systemie prawnym, tylko o „zasadach wspólnotowości”.

Są opracowania, które opisują fenomen „miasta osobistego”: niby mieszkam w Katowicach, ale tak naprawdę mieszkam pośród codzienności wyznaczanej przez „mojego” fryzjera, „moją” ulicę„mój” sklep, „moje” osiedle, „mój” wieżowiec czy falowiec, „mój” park, „mój” tramwaj, „moich” kumpli i sąsiadów, „moją gazetę”, itd., itp. Dotyczy do nie tylko Katowic (choć jest to akurat proste do wyjaśnienia), ale dowolnego sąsiedztwa, nawet w niewielkiej wsi, w której mościmy sobie „swojskość”. Bez niej nie istniejemy w wymiarze Swojszczyzny, w ramach której „wszyscy wiedzą”, co jest „moje” – i to przyjmują do wiadomości, akceptują, przyzwalają.

* * *

Podstawą rzeczywistego obywatelstwa jest zatem – tak to widzę – Swojszczyzna, czyli obecność człowieka, rodziny, grupy, środowiska, stowarzyszenia, firmy – w społecznych „miejscowych wyobrażeniach”, na mocy niepisanej, ale domniemanej z „mocą niemal urzędową” umowy wszystkich ze wszystkimi. Tu nie chodzi o tzw. umowę społeczną (Contrat Social: Platon, Locke, Hobbes, Rousseau, Spinoza, Proudhon, Rawls), ale o poczucie swojszczyźnianej solidarności, wdrukowane w lokalną, sąsiedzką codzienność.

Naturalnym oczywistym zarządcą takiego nano-obywatelstwa jest Sołtys, którego wszelkie systemy polityczne sprowadzają do roli stróża-poborcy-konsultanta, zastępując go „wybieralnymi” radnymi i posłami. Pisałem wcześniej o pozycjonowaniu uzurpatorów – i to mam teraz na myśli. Rzeczpospolita Swojsczyźniana jest – potencjalnie – najbardziej efektywna społecznie, bo oparta (byłaby) na racjach powszechnie znanych, wyczuwanych, obecnych, rozumianych, akceptowanych „miejscowo-lokalnie”.

Rozwiązanie oczywiste i poręczne, w którym Rada Sołecka (Rada Osiedlowa) wyznacza – i odwołuje, w razie potrzeby) radnego – jest coraz skuteczniej rugowane obywatelskich wyobrażeń, bo jest (byłoby) reliktem społecznej kontroli bezpośredniej, sprawowanej przez mieszkańców na swoją chwałę i na swoje dobro. W ramach tego rugowania:

1. „Wybory” samorządowe są ogłaszane dla całego kraju jednocześnie;

2. Rzadko kiedy Sołtysa „dopuszcza się” do kandydowania na radnego;

3. Procedura „wyborcza” jest identyczna w całym kraju;

4. „Wyborami” zarządzają kamaryle polityczne, zwane partiami-ugrupowaniami;

5. Wynik „wyborów” jest zatwierdzany przez organy Państwa;

6. Niekiedy „wybrani: są zastępowani przez tzw. komisarzy;

7. Kandydowanie jest uwarunkowane sprawnością polityczną (komitety wyborcze);

Byle tylko nie dać „obywatelom” szansy na samo-zorientowanie w procesie wyłaniania radnych-posłów, byle ich nie dopuścić do podmiotowości w tymże procesie wyłaniania kandydatów i radnych-posłów.

Osobliwością i zarazem kuriozum uzurpacji politycznej jest – nie spadnijmy z krzeseł – penalizacja (poddanie osądom policji, prokuratur, sądów, urzędów, służb) odruchowych zbiórek publicznych i spontanicznych darowizn. Najdrobniejszy akt składkowy czy dobroczynny jest regulowany dziesiątkami przepisów i – co najważniejsze – wymaga zgody „urzędowo-służbowo-organowej”. To już ostatecznie „uziemia” inicjatywę Sołtysów, a wraz z nimi obywatelstwo swojszczyźniane. W zamian – jest obywatelstwo rejestrowe (nazwę nieprzypadkowo zaczerpnąłem z pojęcia „rejestru” kozackiego).

Istotą obywatelstwa rejestrowego są cztery obowiązki:

1. Melduj o wszystkim co robisz (np. skąd masz dochody);

2. Płać nakazane bez twojego udziału daniny (np. podatki);

3. Głosuj w terminach i w trybie nakazanym odgórnie;

4. Pokornie znoś uciążliwości sprzeczne z obietnicami „władzy”;

Aby utrzymywać obywateli w reżimie rejestrowym – legalnie lub nielegalnie, najczęściej pod rygorem wykluczenia ze społecznych-budżetowych benefitów, wpisuje się ich w rozmaite rejestry (jawne i sekretne): PESEL, NIP, REGON, adres (meldunek), numer telefoniczny, adres internetowy, rejestr podsądnych i skazanych (przestępców faktycznych i domniemanych-potencjalnych), rejestr dłużników (i w ogóle klientów instytucji finansowych), rejestr podróżników (paszport, wizy), rejestry ubezpieczeniowe, rejestry medyczno-szpitalne, rejestry abonamentów i stałych klientów, grupy kliencko-lojalnościowe – naliczyłem kiedyś ponad 50 „dobrych powodów”, by człowiek był całkiem legalnie inwigilowany – a jednocześnie pozbawiany (podstępnie i w formule „zapadni”) wpływu na to, co i jak robi, a nawet na to, kto operuje jego danymi wrażliwymi.

I my to wszystko nazywamy – o zgrozo – demokracją, ludowładztwem!

* * *

W ramach „postępu cywilizacyjnego” jesteśmy – mimowolnie i wbrew naszym interesom obywatelskim – poddawani Ostatecznej Urbanizacji. Wyjaśniam:

1. Początkiem urbanizacji były elementy infrastruktury lokalnej (użytkowanej przez „miejscowych-swojszczyźnianych”), łączącej domostwa i gospodarstwa – w OSIEDLA;

2. Współczesność nas otaczająca-organizująca – to infrastruktura powiatowo-metropolitarna, łącząca osiedla w URBIA (np. dzielnice w spójny organizm miasta);

3. Nadchodzi era hiper-urbalna: oparta jest na infrastrukturze hiper-krytycznej: potężne drogi i węzły oraz huby-porty, linie przesyłowe (energetyczne-surowcowe), itd.;

Hiper-urbalność oznacza, że sprawne nasze funkcjonowanie będzie niemożliwe bez wpisania się (zarejestrowania) w wielopiętrowej, rozległej sieci-strukturze-systemie, obejmującej właściwie wszystko, czym żyjemy. Gdzie połowa naszej uwagi i dochodów będzie skupiona na obowiązkach wobec sieci-struktury-systemu. Nasza obecność w tym HIPER-URBIUM będzie polegała na „zawijaniu do kei” (na stałe albo na krótko), wpisaniu się (na mocy „zamówienia-rejestru”) do jakiejś DALBY (zajrzyjcie do słownika). Tylko w ten sposób skorzystamy ze stołówki (baru), pociągu (autobusu), kina (teatru, eventu), oferty miasta, gminy, firmy komercyjnej, sieci handlowej, edukacji, opieki zdrowotnej, pomocy socjalnej, prawniczej, finansowej, itd., itp.

Oczywiście, w tym celu powstaną wielohektarowe i tętniące sztucznym życiem (wymuszonym przez marketing) usługo-towaro-dajnie, markety, spedycje, parki „odpoczynku i rozrywki”, sypialnie (stałe-abonamentowe-czynszowe lub doraźne-hotelowe).

Już teraz ludzkie domostwa i osiedla są jedynie dodatkiem do autostrad, węzłów, linii przesyłowych, a ich reprezentacje-administracje – dodatkiem do „systemów” stających się „wzorcami cywilizacyjnymi”. To nie obwodnica omija miasto czy park zwany narodowym, tylko miasto albo park przycupuje pośród hiper-struktur.

To jest świat, który nazywam Zatrzaskiem hiper-strukturalnym…

* * *

Widzicie tu miejsce dla Sołtysa, sąsiedztwa, lokalnej społeczności swojszczyźnianej…?

Widzicie tu miejsce dla rzeczywistego, nie-rejestrowego obywatelstwa?

Znajdujecie tu rozeznanie w sprawach i bezwarunkową, bezinteresowną pracę na rzecz „okolicy”?

Gdzie tu jest miejsce dla budżetu, o którym każdy powiedziałby: MÓJ-NASZ?

* * *

Nie, nie opisuję tych oczywistości po to, by sobie ponarzekać. Widzę jednak, że mamy ostatnią chwilę na to, by stawić czoła Powszechnej Uzurpacji, zmory politycznej („władza”) pozbawiającej nas Obywatelstwa, czyli wystarczającego do należytej orientacji rozeznania w „sprawach” i zdolności-możliwości (realnej) czynienia czegoś spontanicznie.

Rozróżniam między tym, co Rhizomalne (spontaniczny bezład, taki ludzki-człowieczy, normalny, naturalny) i tym co Fraktalne (totalnie krystaliczny, syntetyczny-sztuczny ład samopodobnych sieci-struktur-systemów). Uważam, że Rhizomalne jest Człowiekowi niezbędne do życia w zdrowiu psychicznym i fizycznym, a Fraktalne – tylko wtedy, kiedy służy Rhizomalnemu. A widzę, że naszym losem i naszą wyobraźnią coraz bardziej masowo zarządzają Fraktalia kosztem Rhizomailów.

* * *

Sądzę, że zdrowym odruchem obywatelskim byłoby (i będzie) Ruch Wzajemniczy, solidarnościowy ze swojej natury. To on – zamiast „urzędowych” radnych i posłów – powinien przejąć zarządzanie lokalną rzeczywistością, wpisując się w pradawną konwencję Rzeczpospolitej Śwojszczyźnianej. Napisałem na ten temat dziesiątki tekstów, które obecnie zbieram w koncept książkowy.

Na samym początku, powyżej, wspomniałem o modelowym założeniu, że społeczeństwo składa się z samych obywateli, gotowych do wspólnotowości ludzi zdolnych do pracy i chętnych do pracy (na rzecz wspólnoty społecznej). Niestety, to tylko model, a ludzi niezdolnych do pracy (z własnej lub ustrojowo-systemowej winy), a także ludzi niechętnych do pracy (z własnej lub ustrojowo-systemowej winy) przybywa procentowo, stajemy się „publicznością-widzami”, a aktorami wszystkiego co się dzieje jest „władza”, uzurpatorzy polityczni, wobec których możemy się co najwyżej zachować „rejestrowo”.

Żeby nie przedłużać: nie mam nic przeciwko systemowo-ustrojowym „pięćsetkom i plusom”, ale wyłącznie w formule doraźnej, interwencyjnej pomocy, a nie w formule wychowującej stałych, roszczeniowych beneficjentów, lojalnie wspierających takich uzurpatorów, którzy „dadzą więcej i lepiej”.

Ale żądam, w imieniu tych, którzy chcą pozostać prawdziwymi, nie-rejestrowymi obywatelami – aby każdy, komu nie jest dane płacić podatków (z powodu wielu, kalectwa, lenistwa, itp.) – dano możliwość rzeczywistego, bez zadęć i picu, udziału w tworzeniu Społecznej Puli Dostatku, a to oznacza, że w miejsce komercyjnego Kapitału (tytułu do dochodu nie z pracy, tylko z urodzenia, władzy, własności, pozycji w strukturach) – należałoby stworzyć inną instytucję społeczną, na mocy której ktokolwiek chce być przydatny – dostałby taką możliwość bez konieczności wpisywania się w Hiper-Struktury, i stąd, a nie z nadania „władzy”, czerpałby tytuł do dochodu swojego i najbliższych.

Lewactwo? Oczywiście! A macie sprawiedliwszą propozycję?

Tylko odrzucam propozycję brzmiącą „znajdź sobie pracę”. Bo oznacza ona: znajdź sobie Stanowisko Pracy (Zatrudnienie), czyli zapisz się do jakiegoś „automatu z wypłatą”, który w warunkach postępującego zniewolenia wypłaci nam co najwyżej połowę tego, co wypracujemy, a i to z łaski, bez gwarancji. Automatami takimi (Stanowiskami Pracy), rozstawionymi po całej Polsce i świecie, dysponuje…, no, kto? Obywatele?

/w Części Drugiej opiszę konkretne rozwiązanie, ku zdziwieniu szyderców, którzy z góry wiedzą, że nic poza tym, co już jest – nie może się udać/

Jan Gavroche Herman


Jan Herman
O mnie Jan Herman

...jaki jestem - nie powiem, ale poczytaj blog... Więcej o mnie znajdziesz w książce Wł. Pawluczuka "Judasz" (autor mnie nie zna, ale trafił w sedno). O czym jest ta książka? O zmaganiu się człowieka z własnym losem, wiecznością, z Panem Bogiem. O miłości, zdradzie, rozpaczy i ukojeniu. Saszka, prosty chłopak z białoruskiej wioski, po rewolucyjnej zawierusze, podczas której doświadczył wszystkiego, wraca w rodzinne strony i próbuje żyć tak jak inni. Ale kiedy spotyka samozwańczego proroka Ilię, staje się jego najwierniejszym uczniem i apostołem... Opowieść o ludzkich głodach - seksualnym i religijnym - o związkach erotyki i polityki, o tłumionej naszej prawdziwej naturze, o nieortodoksyjnej, gnostyckiej i prawosławnej religijności, tajemnicy i manipulacji wreszcie.................................................... UWAGA: ktokolwiek oczekuje, że będę pisał koniecznie o sprawach, które są "na tapecie" i konkurował na tym polu ze znawcami wszystkiego - ten zabłądził. Piszę bowiem dużo, ale o tym najczęściej, co pod skorupą się dzieje, a widać będzie za czas jakiś.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo