Jan Herman Jan Herman
979
BLOG

W odpowiedzi Panu Prezydentowi

Jan Herman Jan Herman Prezydent Obserwuj temat Obserwuj notkę 37

Osoby, które mnie znają z ciętego języka i z zamiłowania do „drugiego dnia” – niech się powstrzymają: będę mówił-pisał wprost, do bólu.

Wczoraj miałem przyjemność posłuchać wypowiedzi, która jako zagajenie konferencji otwierającej obchody przyszłego 100-lecia przywrócenia Polsce państwowości – byłaby poprawna, choć „nierówna” merytorycznie.

Skorzystał tu Prezydent z jubileuszu postaci, którą „przebija” w obowiązujących podręcznikach chyba tylko para najaktywniejsza u zarania Polski: Ojciec Mieszko i syn Bolesław. Prawie nic o Józefie Piłsudskim Prezydent nie mówił Oleandry, tralala), ale wystarczająco dużo dzieje się w tej sprawie w mediach (zwłaszcza we wspomnieniach publicystycznych), by kontekst był oczywisty.

Najnowsza historia Polski ma piegowate szczęście do swoich nad-postaci historycznych. Dzadek-Komendant-Naczelnik – ostatni poważny akcent polityczny dał nam w postaci zamachu majowego i Berezy, a swój stosunek do parlamentaryzmu wyraził postulatem, by posłowie „kury szczać prowadzali”. Potem inny, sprawny restaurator państwowości po II wojnie był z całego serca oddany przełożonym z zagranicznej tajnej służby, i to w wersji „cichej”, jakby zauważył J. Szpotański. Kolejny legendarny odnowiciel Rzeczpospolitej (tej nr III)  ma niezbyt przejrzysty życiorys z okresu, kiedy zaangażował się, a potem symbolizował polską odnowę.

Pan Prezydent znakomicie „obszedł” te wątpliwości wskazaniem sześciu postaci Ojców Niepodległości: oprócz Józefa Piłsudskiego wymienił Romana Dmowskiego, Ignacego Jana Paderewskiego, Ignacego Daszyńskiego, Wincentego Witosa oraz Wojciecha Korfantego. I na tym zastępie oparł znakomitą myśl: tych wybitnych ówczesnych indywidualistów dzieliło niemal wszystko, zwłaszcza w sferze polityki, ale łączyła jedna, fundamentalna idea – suwerenna Rzeczpospolita, wolne polskie państwo.

Podbudował tym samym główną myśl swojej wypowiedzi: Polska będzie zdolna skutecznie rozwijać swoją suwerenną państwowość, jeśli stanie się Ojczyzną różnorodnych, ale równoprawnych tradycji i środowisk. I to te środowiska mają przed sobą wyzwanie: niechże przestaną być zapiekłymi plemiennymi nieprzyjaciółmi, niech pójdą za głosem Tradycji, która dla Narodu jest „ponad wszystko”.

Mam być szczery, do złośliwe i zarazem infantylne próby osłabienia orędzia Prezydenta poprzez okrzyki „Kons-ty-tu-cja, Kons-ty-tu-cja” – mógł podjąć sam Prezydent i głośno je podkreślić. Bo w naszej Tradycji – Ustawa Zasadnicza zajmuje pełni rolę najważniejszego „regulaminu działania”. A jako pretekst do plemiennych podchodów – jest brukana, przez „różnych takich” i na różne sposoby.

Urząd Prezydenta (potocznie – Głowa Państwa) nie stoi najwyżej w polskim systemie-ustroju. Najmocniejszy politycznie jest Premier, a jego pozycja jest mniej „demokratyczna”, niż pozycja dowolnego prezesa biznesowego czy „pozarządowego”: w NGO i w Biznesie żaden prezes – raz wybrany na kadencję – nie może sobie dowolnie wymieniać członków zarządu bez czyjejkolwiek kontroli.

W obecnej kadencji ten mankament jest jeszcze „podkreślony wężykiem”: Premier zależy mniej od Sejmu (nie mówiąc o Elektoracie) – niż od przywódcy politycznego, „szeregowego posła”.

Jeśli w takiej sytuacji Prezydent mówi, że trzeba doprowadzić do tego, by procedury wyborcze były „obywatelskie”, mówi to wobec byłych premierów, korpusu dyplomatycznego, przywódców religijnych –– to zupełnie nie rozumiem rechotu części ław sejmowych: akurat Andrzej Duda wygrał swoje wybory przejrzyście i poprawnie. Ma moralne prawo „komuś innemu” proponować demokratyzację. I nie jest to Pani Premier, w ostatnim „tweecie” nieco zgorzkniała.

 

*             *             *

Każdy widzi w przemówieniu Prezydenta to, co chce. Ja widzę potwierdzenie moich własnych obserwacji: jeśli o rozmaite skrawki „sukna państwowego” ubiegają się różnorodne, przeciwstawne środowiska – to lepiej dla Państwa będzie, lepiej dla zarządzanego przez to Państwo – Kraju i Ludności – jeśli owe środowiska przestaną grać w podchody, zajmować się sobą i plemiennymi harcami – a zadbają o to, by procesy wyborcze służyły właśnie Krajowi i Ludności. To podstawa zdrowia, dobrej kondycji wszystkiego, co nazywamy Państwem.

Kilkadziesiąt godzin temu opublikowałem notkę „Procedura czy proceder” (http://publications.webnode.com/news/procedura-czy-proceder/ ), która zawiera „szczegółową instrukcję” dla graczy politycznych, jak oszwabić Elektorat i politycznych konkurentów. Nie trzeba być przenikliwym, by taka instrukcję napisać: wszelkie „wybory” samorządowe, parlamentarne, prezydenckie – to żywy dowód rzeczowy na to, że jest ona stosowana wciąż od nowa.

 

*             *             *

Pan Prezydent – nawet jeśli szukamy w jego wystąpieniu drugiego dna – miał wczoraj rzadką w swojej kadencji chwilę, kiedy wyniósł polityczną instytucję Głowy Państwa na piedestał, pokazał swoim krajanom i światu, że sprawne, a zarazem przyzwoite funkcjonowanie w obszarze publicznym nie jest w gruncie rzeczy trudne. Wystarczy przestrzegać trzech zasad. Po pierwsze: w sprawach ważnych społecznie nie kluczyć, po drugie: szanować innych (i ich słowa, działania) równie poważnie jak swoje, po trzecie: umieć ustąpić w dyskusji i z urzędu-funkcji, a nie trzymać się kurczowo raz ugranej przewagi. Mogę rozwinąć, może kiedyś powinienem...

Dla mnie jest ważne, że Pan Prezydent – który przecież nie czyta moich notek – uniknął tego, co ja nazywam „łże-kulturą polityczną”, patrz: http://publications.webnode.com/news/lze-kultura-polityczna1/ (w tej notce opisałem, jak Polska przez ostatnie stulecie zatoczyła polityczne koło, aby w ostatnich latach wrócić do „kultu Kasztanki” i zanurzyć się w Neo-Sanacji).

Przesłanie wygłoszone wczoraj okazuje się tym ważniejsze – im jaśniejsza się staje tzw. rekonstrukcja Rządu.



Jan Herman
O mnie Jan Herman

...jaki jestem - nie powiem, ale poczytaj blog... Więcej o mnie znajdziesz w książce Wł. Pawluczuka "Judasz" (autor mnie nie zna, ale trafił w sedno). O czym jest ta książka? O zmaganiu się człowieka z własnym losem, wiecznością, z Panem Bogiem. O miłości, zdradzie, rozpaczy i ukojeniu. Saszka, prosty chłopak z białoruskiej wioski, po rewolucyjnej zawierusze, podczas której doświadczył wszystkiego, wraca w rodzinne strony i próbuje żyć tak jak inni. Ale kiedy spotyka samozwańczego proroka Ilię, staje się jego najwierniejszym uczniem i apostołem... Opowieść o ludzkich głodach - seksualnym i religijnym - o związkach erotyki i polityki, o tłumionej naszej prawdziwej naturze, o nieortodoksyjnej, gnostyckiej i prawosławnej religijności, tajemnicy i manipulacji wreszcie.................................................... UWAGA: ktokolwiek oczekuje, że będę pisał koniecznie o sprawach, które są "na tapecie" i konkurował na tym polu ze znawcami wszystkiego - ten zabłądził. Piszę bowiem dużo, ale o tym najczęściej, co pod skorupą się dzieje, a widać będzie za czas jakiś.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka