Jan Herman Jan Herman
476
BLOG

Nasza mowa, wasza mowa, onego, onej i oniątka mowa

Jan Herman Jan Herman Przestępczość Obserwuj temat Obserwuj notkę 10

Żeby było wiadomo, o czym napisałem poniżej: otóż uważam Transformację za globalnie zamierzony rabunek, proceder kolonizacji Europy Środkowej. Uważam największą w Polsce (najgłośniejszą) imprezę zbiórkową za kuriozalną ściemę nabijającą kasę prywatną, i to celowo, a nie przy okazji. Uważam większość kleru za zorganizowane siedlisko niewiary religijnej i plugastwa, z którego częściej spodziewać się można „aktów władzy”, pretensji do nimbu i chwały niż aktów apostolstwa. Uważam kolejne kamaryle dotąd rządzące Polską za zorganizowane grupy przestępcze dalekie od wzniosłości przywoływanych przy okazji głosowań, absolutnie wyreżyserowanych pod pozorem wyborów. Uważam, że warta grzechu przedsiębiorczość została w Polsce niemal wytępiona i zastąpiona nic nie wartym Rwactwem Dojutrkowym. Uważam, że sprawiedliwość została zastąpiona w Polsce przez Inkwizycję-Opryczninę-Maccartyzm oraz pogardę na „nie-swojaków”. Uważam, że ktoś celowo i konsekwentnie przerabia polska lewicę na lewo podobny pasztet-kaszankę – i to jest świństwo do sześcianu. Uważam, że humanitaryzm i empatia zostały zastąpione w Polsce przez nieokiełznaną opresję przywołującą „racje wyższe” jako mandat do działania. 

Ktoś za to wszystko kiedyś niechybnie przycupnie, słowo daję.

Wyrosłem chyba na hejtera. Co prawda, raczej nie używam wulgaryzmów i sformułowań poniżających, ale czepiam się osób i ich roboty.

Na swoje usprawiedliwienie dodam, że to wszystko z powodu mojego zwierzęcego wstrętu do egzaltacji i hipokryzji (wiem co to jest, bo i mnie się zdarzało). Otóż nie uważam, że jeśli ktoś ma garba na zwojach, a ja o tym napomykam w jego przytomności – to ja go obrażam. Piszę o nim to, co sądzę na podstawie jego „dzieła” mówionego i czynionego. Może to go boli… Wycinanie wrzoda też boli… Nikt nie nazywa chirurga oprawcą…

To działa też w moją stronę: wielu próbuje mnie zaszufladkować jako „komunistę”, choć nim nie jestem. Komunistów nazywam niecierpliwymi socjalistami, czyli takimi, którzy lepszy świat (ja też taki świat uważam za lepszy) chcą zaprowadzić już za swojego życia, a niektórzy nawet za swojej kadencji. A że „materia ludzka” jest nieco powolniejsza niż ich wizja – oni się szarpią w imię Sprawy i gotowi są w to samo imię batożyć maruderów.

I tym się różnimy. Moim zdaniem to jest duża różnica. Ale pasja taka sama.

Podobnie różnię się od tych, którzy z pokorą czekają, aż lepszy świat dostarczy im na wycieraczkę Opatrzność. Oni też mają tę samą pasję co ja-socjalista i komuniści, ale uważają, że im bardziej ich batożą niecierpliwi – tym więcej dostaną z tego lepszego świata, najlepiej już po opuszczeniu doczesności, rzadziej – jako daru bożego już za życia.

Dlatego ani nie batożę zwolenników utopii liberalnej, ani związkowców, którzy w swojej doktrynie dają znać, że kiedy zwyciężą, to wszyscy ich podopieczni i naśladowcy będą żyli powyżej średniej. Ani tych nie batożę, którzy gotowi są świat gospodarki przeistoczyć w świat nagród pocieszenia dla słabszych, a źródłem tej łaskawości są dla nich ci, którym się powiodło.

Nie umiem batożyć, taki mam niedostatek.

Ale ten kto nie wie – ten mnie mentalnie lokuje w okolicach Stalina. Tym bardziej mnie tam lokuje, im bardziej nie wie też o tym, na czym polega komunizm. Podpowiadam: zrzeszenie zrzeszeń wolnych wytwórców. Wolny wytwórca jest uczestnikiem rzeszy osób i ich konstelacji (rodzin, sąsiedztw, środowisk, organizacji, firm), które czniają urzędy, organy, służby, dyrekcje, prezesów – i samoorganizują się pracowniczo (spółdzielnie) oraz politycznie (samorządy).

Może ktoś zauważył, że nieco powyżej biorę w obronę przed podatkami-redystrybucją tych, którym się powiodło. I znów krzyczą: popierasz wyzysk. Otóż nie: jeśli z jakichś powodów (Opatrzność?) jedni są sprawniejsi gospodarczo, społecznie, artystycznie, naukowo – sprawniejsi niż większość – to jest OK, tylko uważam, że nie powinni tego dyskontować, utrwalać jako dobry powód do zasiadania w loży dla specjalnej kasty. Więc utrwalaczy (monopolistów) nie biorę w obronę, ale cóż jest winien jeden z drugim, że ma talenty i moce, zwłaszcza jeśli jest uczynny wobec słabszych, głupszych, chorych, nierozgarniętych, nieudaczników?

Najbardziej tępię tych, którzy nie mają żadnych przewag nad innymi, ale zachowują się jakby mieli i monopolizują swoje okolice blokując drogę „innym nie mającym” i „tym rzeczywiście utalentowanym”. Wymienię, na wszelki wypadek, dla porządku:

1. Kąsam tych, którzy pod płaszczykiem służby społecznej organizują sobie całkiem aspołeczne „ważnieństwo”, spichrze i trony;

2. Ujadam na tych, którzy pod płaszczykiem filantropii, charytatywy i dobroczynności – czynią to samo co powyżsi;

3. Larum podnoszę, jeśli upoważnień (np. wyborczych) i tytułów (na przykład naukowych) używają niczym władzy;

4. Nazywam po imieniu proceder, na mocy którego ktoś usytuowany „wyżej” poniża i ciemięży oraz okrada kogokolwiek „niżej”;

5. Klnę klechów niewiernych, którzy nie przestrzegają przykazań wmawianych przez siebie maluczkim, czerpiąc z tego kapłańską chwałę;

6. Obsobaczam tych, którzy w imię prawdy, dobra, piękna, prawości, sprawiedliwości – czynią jawnie ich przeciwieństwa;

7. I tak dalej;

Tak niepostrzeżenie przesuwam się w kierunku mowy nienawiści. Mowa trawa…

Na zdrowym odruchu sprzeciwu wobec hejtu – jak zwykle żerują ci, których wymieniam powyżej w punktach 1-6 oraz dopisuję do punktu 7. Nie wolno ich krytykować.

Walka z mową nienawiści ma już – w Polsce – wiele podobnego do walki z terroryzmem. Każdy, kto czuje bezsiłę wobec systemowo-ustrojowych ucisku i przemocy, nie mogąc się przez nie przebić, zatem sięga rozpaczliwie po środki radykalne, po społeczno-polityczny „krzyk” – ogłoszony zostaje terrorystą i – uwaga – poddany zostaje zwiększonemu uciskowi, przemocy, opresji, karom – czyli jest zwalczany metodami kropka-w-kropkę terrorystycznymi, tyle że zalegalizowanymi.

I wedle tego samego prawa kaduka każdy, kto mówi w oczy drugiemu co myśli, a przy tym nie zmyśla (choć może błądzi), bo ma argumenty rzeczowe – nazywany jest ostatnio hejterem i wrzucony do jednego wora z niezrównoważonymi krzykaczami używającymi sobie kosztem ludzi i ich spraw – toteż na koniec dostaje po łbie, gasi się krytykę, zamyka usta inno-myślącym, inno-uważającym. Nie ma wentyla-gwizdka – no to pojawi się nieuchronny wybuch…

No, to na koniec pohejtuję, żeby było wiadomo, o czym napisałem. Otóż uważam Transformację za globalnie zamierzony rabunek, proceder kolonizacji Europy Środkowej. Uważam największą w Polsce (najgłośniejszą) imprezę zbiórkową za kuriozalną ściemę nabijającą kasę prywatną, i to celowo, a nie przy okazji. Uważam większość kleru za zorganizowane siedlisko niewiary religijnej i plugastwa, z którego częściej spodziewać się można „aktów władzy”, pretensji do nimbu i chwały niż aktów apostolstwa. Uważam kolejne kamaryle dotąd rządzące Polską za zorganizowane grupy przestępcze dalekie od wzniosłości przywoływanych przy okazji głosowań, absolutnie wyreżyserowanych pod pozorem wyborów. Uważam, że warta grzechu przedsiębiorczość została w Polsce niemal wytępiona i zastąpiona niż nie wartym Rwactwem Dojutrkowym. Uważam, że sprawiedliwość została zastąpiona w Polsce przez Inkwizycję-Opryczninę-Maccartyzm oraz pogardę na „nie-swojaków”. Uważam, że ktoś celowo i konsekwentnie przerabia polska lewicę na lewo podobny pasztet-kaszankę – i to jest świństwo do sześcianu. Uważam, że humanitaryzm i empatia zostały zastąpione w Polsce przez nieokiełznaną opresję przywołującą „racje wyższe” jako mandat do działania.

Ktoś za to wszystko kiedyś niechybnie przycupnie, słowo daję.


Jan Herman
O mnie Jan Herman

...jaki jestem - nie powiem, ale poczytaj blog... Więcej o mnie znajdziesz w książce Wł. Pawluczuka "Judasz" (autor mnie nie zna, ale trafił w sedno). O czym jest ta książka? O zmaganiu się człowieka z własnym losem, wiecznością, z Panem Bogiem. O miłości, zdradzie, rozpaczy i ukojeniu. Saszka, prosty chłopak z białoruskiej wioski, po rewolucyjnej zawierusze, podczas której doświadczył wszystkiego, wraca w rodzinne strony i próbuje żyć tak jak inni. Ale kiedy spotyka samozwańczego proroka Ilię, staje się jego najwierniejszym uczniem i apostołem... Opowieść o ludzkich głodach - seksualnym i religijnym - o związkach erotyki i polityki, o tłumionej naszej prawdziwej naturze, o nieortodoksyjnej, gnostyckiej i prawosławnej religijności, tajemnicy i manipulacji wreszcie.................................................... UWAGA: ktokolwiek oczekuje, że będę pisał koniecznie o sprawach, które są "na tapecie" i konkurował na tym polu ze znawcami wszystkiego - ten zabłądził. Piszę bowiem dużo, ale o tym najczęściej, co pod skorupą się dzieje, a widać będzie za czas jakiś.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo