Jan Herman Jan Herman
325
BLOG

Mroczny wątek tęczowości

Jan Herman Jan Herman LGBT Obserwuj temat Obserwuj notkę 4

/tekst dla dorosłych, lektura grozi zlewaczeniem/ 

Pozmyślam trochę przy sobocie. Wszystko z powodu pewnego zbiegu okoliczności, do którego dojść nie musiało, a doszło.

1. Prezydentem Warszawy został w cuglach „człowiek Europy”, starannie „europeizowany” , niemal wzorzec Europejczyka. I najważniejszy problem, jaki postawił przed sobą „pod publikę”, to uczynienie z Warszawy – Amsterdamu: miasta tęczowego, multi-kulti, pozarządowego (zwłaszcza wobec TEGO rządu) – plus wszystkie brewerie – a mógł inaczej przypodobać się lewicy, na przykład wspierając rozmaite formy rzeczywistej aktywizacji zawodowej (choćby spółdzielczej…?);

2. Urząd Pierwszego Wice-Prezydenta objął człowiek, którego biografia osobista i polityczna naznaczona jest tęczowością, a to co rzeczywiście potrafi robić – to pisać (ma niezłe, profesjonalne pióro) oraz zarządzać obszarami medialnymi. Jest w Polsce osobliwą przeciwwagą naszego „Post-Słupskiego Wiosennego”, chociaż – moja podejrzliwość nie zna granic – obaj są przygotowywani przez TEN ŚWIAT do roli „lepszych następców” równie nietypowego Emmanuela Paryskiego;

3. Jeszcze nie spięto w pamiątkowy kok kartek wyborczych z jesieni 2018 – a już Warszawa, na siłę, bez uników, bez rozeznania prawnego (a może się mylę) wprowadza kartę LGBT, czyli stawia na szczycie piramidy celów sprawy oczywistej mniejszości, choć w wielkich miastach owa mniejszość jest jak kwiat doniczkowy: ma się dużo lepiej niż o wiele liczniejsze „chwasty społeczne” (wykluczeni ekonomicznie i politycznie), które jednak nie maja społecznej siły przebicia choć trochę porównywalnej z tą Tęczową społecznością;

4. Przez kraj – ale też przez sondażownie – przetacza się (wyraźnie reżyserowana) debata na temat tęczowości, „obmacująca” też potencjalną reakcję Polaków na edukację pościelową najmłodszych, co spotyka się ze sprzeciwem środowisk konserwatywnych, ale też z zażenowaniem „szarej masy”, absolutnie nieprzygotowanej do innego niż maglowego omawiania „tych spraw”, a już na pewno zszokowanej propozycją wychowania W TYM DUCHU;

5. I tak dalej (jeśli będę przedłużał tę listę – to narażę się na opinię ciemnogrodzianina, a to zaczyna grozić anatemą potworniejszą niż okrzyk „ty komuchu przebrzydły”);

Najwyraźniej ktoś („jakaś siła”), kto myśli w perspektywie dłuższej niż jedno pokolenie, ma ochotę przetestować kolejny aspekt „europejskości” w mieście, które ma ambicje niewątpliwie europejskie, ale w dużej mierze jest naznaczone „tłuszczowością” (tłuszcza, Tłuszcz, fast-food, itp.), czy nawet krańcowym parafianizmem, a do tego prawie dorównuje Krakowowi w „zawartości duchowieństwa w żywiole wielkomiejskim”. Najwyraźniej akurat TA I TAKA mniejszość może liczyć na dużo więcej niż bezdomni z powodów ekonomicznych, bezrobotni, oszukiwani przez pożyczkodajnie, spychani do obszaru „śmieciowego”.

Postulaty zapisane w karcie LGBT + dotyczą osób homo, bi i transseksualnych. Sprawdźcie, co zagwarantował im urząd miasta w Warszawie- znajdujemy na portalu jednej z rozgłośni (poniżej). Przytoczę je z komentarzem iście „lewackim”:

● reaktywacja hostelu interwencyjnego dla osób LGBT+ będących w trudnej sytuacji życiowej, zmuszonych do opuszczenia domu, stworzenie miejskiego mechanizmu zgłaszania, monitorowania przestępstw wynikających z homofobii i transfobii, jak też wzmocnienie działań antyprzemocowych w szkole

● edukacja antydyskryminacyjna i seksualna zgodnej ze standardami WHO, aktywne wspieranie nauczycieli, jak i otwartość na inicjatywy III sektora dotyczące spraw społeczności KOMENTARZ: słabnie warszawska zdolność niesienia pomocy bezdomnym, schorowanym, wtórnie analfabetyzowanym, trwale bezrobotnym, deklasowanym przez los, niepełnosprawnym i ich opiekunom;

● patronat Prezydenta Miasta nad Paradą Równości, stworzenie centrum kulturowo-społecznościowego dla osób LGBT+, wsparcie klubów sportowych skupiających osoby LGBT+ KOMENTARZ: a może by tak wskrzesić robotnicze kluby sportowe, spójnie mieszkaniowe, kooperatywy pracy i spożywcze, świetlice samokształceniowe, uniwersytety ludowo-robotnicze, itd…;

● podpisanie Karty Różnorodności i współpracy z pracodawcami przyjaznymi osobom LGBT+ KOMENTARZ: może by tak wesprzeć związki zawodowe w projektach płynnej zmiany zatrudnienia na rozmaite formy samodzielnego gospodarowania, eliminujące okres „brukowy”, wyjaławiający zawodowo i humanitarnie…;

● rozszerzenie stosowania klauzul antydyskryminacyjnych w umowach z kontrahentami miasta KOMENTARZ: może by tak słowo „dyskryminacja” (anty-dyskryminacja) rozszerzyć na wszystkich krzywdzonych przez biznes, administrację i hunwejbinów…;

Trzaskowski z Rabiejem – wydaje się – chcą koniecznie wyprzeć ze świadomości społecznej „klasową” (przeciwną wyzyskowi ekonomicznemu i politycznemu) redakcję lewicowości, zastępując ją redakcją „egzaltowaną inteligencko”, nie nastawioną antysystemowo, tylko wyściełającą sobie znośne miejsce pośród nieludzkiej rzeczywistości, która – o zgrozo – niech sobie trwa, byleśmy umieli pokazać naszą „wrażliwość”, najlepiej pod światłym przywództwem Prezydentów i Urzędników, i za publiczny grosz.

Nota bene: taka zwichrowana redakcja przeciwstawia sobie żywioł „lewacki” i żywioł „prawacko-kibolski”, stawia sztuczną, prowokacyjną granicę między tymi, którzy wszak w jednakim są położeniu społecznym. Przypadek?

* * *

Ten „Nowy Projekt Warszawski” jest jawną prowokacją choćby dlatego, że generuje w pokrętny sposób „neo-żydów” warszawskich: wszyscy pamiętamy, że z Żydami generalnie Polacy pobożni obcują przez folię higieniczną, zapewniając na wyprzódki, że „nic do nich nie mamy”, ale przekazując sobie „on-onemu” instrukcje „jak rozpoznać Żyda”, sami Żydzi zaś mają rozbudowany kulturowo ryt samo-wspierania się, oczywiście pod warunkiem „wewnątrz-środowiskowego coming-outu”, czyli jednoznacznego „przyznania się” do żydostwa. Żyd zwyczajny, pospolity – wciąż będzie krawcem, sklepikarzem, kupcem obwoźnym, handlarzem starzyzną i muzykantem-rybałtem, karczmarzem, może nawet buchalterem-prokurentem, prawie na pewno ofiarą pogromu czy dyskryminacji – ale Żyd czujący swoją mojżeszową światłość – natychmiast objęty jest niewidzialną siecią wsparcia i miękko ląduje w sferze finansów, inwestycji, top-art-sztuki, polityki, prawa. Jestem szowinistą? Sprawdźcie sami.

Otóż jestem jak najdalszy od poglądu, że „starozakonni” opanowali najczulsze punkty świata i stworzyli matrix globalny, ale jestem za to bliski poglądu, że w Europie i w wielkomiejskim wymiarze Ameryki zręby takiego matrix-u LGBT są już gotowe. To działa (chyba) na podstawie odruchu samo-obronnego: rozmyci w społeczności „pospolitej” owi neo-żydzi są narażeni na „zwykłą” opresję ciemnogrodzian (zapewniających, że „nic do nich nie mamy”, byle się nie obnosili z odmiennością), za to rozpoznawszy się między sobą – (coming-out mile widziany) – uruchamiają środowiskowe trampoliny, niemal odpowiadające dyskryminacją „normalsów” na wcześniejszą (albo spodziewaną) dyskryminację LGBT.

Nie jestem chyba gołosłowny, choć znawcą też nie jestem. Znam za to z bliska osobę (tę znam najbardziej z wielu), która po zwykłych „saksach” londyńskich wróciła, dokonała „coming-outu” – od razu obejmując ważne role w obszarze finansów i inwestycji. Nie, Żydem nie jest. Za to ma skłonności „subtelnie-opresyjne” wobec „normalsów”. Tak jak obaj „zamiennicy Plastusia Paryskiego”, którzy stawiają polską rzeczywistość na – wydawałoby się – głowie.

* * *

Kto odczytał tę notkę jako manifest homofonii – niech żyje satysfakcją, że mnie „nakrył” na prawdziwym moim obliczu. Dodam, że naprawdę mam przekonanie, że gdyby światem zaczęli rządzić ludzie LGBT – to się nas (Człowieka) trochę jakby mniej zrobi.

Wolałbym jednak, aby moje słowa odczytane były jako sprzeciw wobec tego, że sprawę drugorzędną wpisuje się nam w wyobraźnię, by zatuszować sprawy pierwszorzędne, czyli ekonomicznej i politycznej kondycji Obywatela.


Jan Herman
O mnie Jan Herman

...jaki jestem - nie powiem, ale poczytaj blog... Więcej o mnie znajdziesz w książce Wł. Pawluczuka "Judasz" (autor mnie nie zna, ale trafił w sedno). O czym jest ta książka? O zmaganiu się człowieka z własnym losem, wiecznością, z Panem Bogiem. O miłości, zdradzie, rozpaczy i ukojeniu. Saszka, prosty chłopak z białoruskiej wioski, po rewolucyjnej zawierusze, podczas której doświadczył wszystkiego, wraca w rodzinne strony i próbuje żyć tak jak inni. Ale kiedy spotyka samozwańczego proroka Ilię, staje się jego najwierniejszym uczniem i apostołem... Opowieść o ludzkich głodach - seksualnym i religijnym - o związkach erotyki i polityki, o tłumionej naszej prawdziwej naturze, o nieortodoksyjnej, gnostyckiej i prawosławnej religijności, tajemnicy i manipulacji wreszcie.................................................... UWAGA: ktokolwiek oczekuje, że będę pisał koniecznie o sprawach, które są "na tapecie" i konkurował na tym polu ze znawcami wszystkiego - ten zabłądził. Piszę bowiem dużo, ale o tym najczęściej, co pod skorupą się dzieje, a widać będzie za czas jakiś.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo