Na 100% wiemy niewiele. To że Izraelczycy zbombardowali jakiś cel w Syrii, w pobliżu granicy z Turcją, to że syryjska obrona przeciwlotnicza otworzyła gwałtowny ogień do Izraelczyków, to że Syria zapowiedziała odwet i stwierdziła że nic nie trafiono i wreszcie to że Turcy znaleźli po swojej stronie granicy dwa odrzucane zbiorniki paliwa. Cała reszta to nieoficjalne przecieki i domysły.
Początkowo krążyły stosunkowo mało sensacyjne wersje zdarzenia. Jedna mówiła że izraelska powietrzna grupa zwiadowcza (package) została namierzona przez syryjskie radary i po odrzuceniu zbiorników uciekła. Według innej zbombardowano transport broni dla Hezbollahu. Z czasem zaczęły się pojawiać coraz bardziej sensacyjne wersje, i to ta chyba najbardziej zadziwiająca jest jednocześnie najczęściej powtarzana.
Według brytyjskiego
Sunday Times'a (
tu o tym w GW) izraelscy komandosi z
Sayeret Mat'kal (odpowiednik Delty, SASu czy naszego GROMu) przebrani w syryjskie mundury zinfiltrowali tajny kompleks wojskowy w Dayr az-Zawr, w którym północnokoreańscy specjaliści pracowali z Syryjczykami nad bronią atomową, zabrali próbki materiału rozszczepialnego, a następnie naprowadzili na cel samoloty (F-15I i F-16I). To nawet bardziej sensacyjna wersja od
poprzedniej, gdzie mówiono "tylko" o komandosach z Sayeret Shaldag (spadochroniarze-zwiadowcy) namierzających cel dla pilotów. WaPo opublikował
artykuł (
tu w GW, a
tu felieton Charles'a Krauthemmera) o ścisłej współpracy między wywiadami USA i Izraela w związku z akcją, oraz podał informację o północnokoreańskim statku, który zatrzymał się w syryjskim porcie Tartus trzy dni przed atakiem. Wszystkie znane fakty i przecieki zebrał globalsecurity.org
tu.
A co słychać z samego Izraela? Bardzo mało.
Potwierdzenie samego faktu ataku przez byłego premiera Benjamina Netanjahu (co wywołało wściekłość izraelskiego rządu i generałów) oraz
wypowiedź dla Newsweeka jego byłego doradcy, Uzi Arada, że wie co się stało i że jak prawda wyjdzie na jaw to porazi wszystkich. Wojskowi cenzorzy
ściśle kontrolują to co się ukazuje w tamtejszych mediach na temat ataku, zezwalając na publikację tylko tych informacji, które pojawiły się za granicą.
Na tym tle blednie informacja
Jane's Defence Weekly sprzed tygodnia, o
wypadku jaki miał miejsce 23 lipca w Syrii podczas montowania głowicy z bronią chemiczną na rakiecie SCUD, w wyniku czego zginęło kilkudziesięciu Irańczyków i Syryjczyków.
Od czasu wojny z Hezbollahem w południowym Libanie, izraelskie oddziały na wzgórzach Golan (granica z Syrią) znajdują się w stanie podwyższonej gotowości. Za niecałe dwa tygodnie mija 34 rocznica wybuchu
wojny Yom Kippur, która postawiła Izrael na progu zagłady, a najgroźniejszy był właśnie atak Syryjczyków. Minister obrony Ehud Barak (najbardziej odznaczony żołnierz w historii
Tzahalu, były dowódca Sayeret Mat'kal i były premier) stwierdził że lekcją z tamtych czasów jest to, że Izrael musi działać tak, jakby za rogiem czyhała wojna. I kto wie czy naprawdę tak nie jest.