maximilianpiekut maximilianpiekut
1517
BLOG

4 tygodnie w Szanghaju

maximilianpiekut maximilianpiekut Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

Zagięta czasoprzestrzeń.

 

Jestem już w Chinach czwarty tydzień. A ciągle wydaję mi się, że wczoraj przyleciałem tutaj i wysiadłem na lotnisku Pudong. Jedyne co sprawia, że czuję, że upłynęło już tyle czasu to tęsknota za Polską, rodziną, przyjaciółmi, psem i polskim jedzeniem. Gdyby nie to, pomyślałbym, że chyba zapadłem w śpiączkę na kilka tygodni. Każdy dzień tutaj jest inny i trudno przełamać wrażenie, że żyje się w bajce, w filmie, czy po prostu się śni. To właśnie inność Chin powoduje, że człowiek ma to wrażenie, wrażenie że jest się na innej planecie. Przygód tutaj pod dostatkiem, może to co ja nazywam przygodą dla innych byłoby koszmarem, ale chyba moje podejście pozwala mi czerpać przyjemność z pobytu tutaj.

 

           Rozmowy z tubylcami

 

Wsiadam do taksówki razem z dwiema koleżankami, wracamy właśnie z kolacji. Koleżanki towarzyszące mi mają chińskie korzenie, ich obecność nie wzbudza zainteresowania kierowcy. Pyta o adres, więc odpowiadam: wu dong lu (ulica, na której mieści się akademik dla obcokrajowców). Kierowca dopytuje o szczegóły – Szanghaj jest tak duży, że często oprócz ulicy trzeba podać skrzyżowanie, osiedle albo jakiś znany budynek. Mówię więc, że chodzi o akademik Fudanu dla obcokrajowców. Wydaje się, że zrozumiał, wklepuje dane w nawigacje i jedziemy (co dziwne, chińscy taksówkarze rzadko używają nawigacji). Nie minęła chwila: Amerykanin? Odpowiadam: Nie, Polak. Na taksówkarza twarzy pojawia się uśmiech, widać, że kojarzy, co zwiastuje serię pytań. Strzela jak z karabinu: Mówicie tam po angielsku? Pracujesz? Ile masz lat? Spokojnie odpowiadam na pytania; kiedy mówię, że mam 23 lata, patrzy na mnie z niedowierzaniem: Przecież masz brodę! To co dla nas jest kilkudniowym zarostem, dla chińczyków to już broda. Chwilę potem pyta: To Twoja dziewczyna? – głową wskazując na jedną z moich koleżanek, nie przypadkiem za pewne na tę o niezwykłej urodzie. Z odrobiną zmieszania, zarówno mojego, jak i koleżanek, odpowiadam: To moje przyjaciółki. Jak to typowa rozmowa od pytań, przechodzi do rad. Z werwą i podniesionym głosem pełnym entuzjazmu mówi: Musisz być odważniejszy! Zupełnie, jak gdyby one nie siedziały z tyłu. Potem przechodzi do zarobków. Ile zarabiasz? Dlaczego nie pracujesz tutaj? Tutaj byś przecież zarobił więcej! Uf, na szczęście zmienił temat, na twarzy moich koleżanek zniknęły oznaki irytacji. Dojechaliśmy, pora wysiadać.

 

Przechodzę jedną z ulic turystycznych Szanghaju. Ledwie zdążyłem postawić dziesięć kroków dwie nastolatki podbiegają i pytają czy mogą sobie ze mną zrobić zdjęcie. Mówią, tak jak potrafią, po angielsku. Na przekór ja staram się mówić po chińsku. Nic. Dalej po angielsku. Gdy Chińczycy już mówią po angielsku często szukają okazji by go używać. Kiedy obcokrajowiec powie cokolwiek po chińsku wyrażają podziw i chwalą, jaki to Twój chiński jest dobry. Gdy mówią nawet całkiem nieźle po angielsku, zawsze dodają, że nie umieją tak naprawdę mówić po angielsku. Skromność, którą należy cenić.

 

Wracam z zajęć, upał 35 stopni. Nie mam ochoty na 15 minutowy marsz, łapię więc kierowcę trójkołowego pojazdu. Podaje mu lokalizację, tym razem samą nazwę akademika, jako że jestem w pobliżu „Tonghe”. Zdaje się, że nie wie gdzie to, więc mu tłumaczę. Po chwili kiwa głową i mówi: wsiadaj! Ruszyliśmy, a on odwraca głowę: Bardzo dobrze mówisz po chińsku. Znając realia przeczę. Jeszcze po drodze dopytuje o drogę. Bez większych problemów dojeżdżamy na miejsce. Pytam o cenę. 10 Yuanów. Oczywiście z doświadczenia wiem, że to cena dla obcokrajowców. „Za drogo!” – stanowczo odpowiadam. On tłumaczy: za podobną trasę biorę 15 Yuanów! Wskazuję na kierowców tych samych pojazdów stojących obok: Oni biorą 8! Kręci głową przyjmując ode mnie 8 Yuanów, po czym dodaje: Mówisz, że nie znasz chińskiego, a o cenę się kłócisz!

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Rozmaitości