Krzysztof Edward Mazowski Krzysztof Edward Mazowski
146
BLOG

Tryumf pustki

Krzysztof Edward Mazowski Krzysztof Edward Mazowski Społeczeństwo Obserwuj notkę 9
Nasze życie spędzamy przeważnie w jaskini Platona. Coś tam widzimy, coś tam rozumiemy, ale wszystko to tylko zamglone cienie, tak jak po zdjęciu okularów... Może przydałyby się nam okulary dla mózgu? Ciekawe, co zobaczylibyśmy po założeniu takich okularów? Może obraz świata byłby zupełnie inny? Może ze zdumieniem odkrylibyśmy, że za wspaniałą fasadą kryje się pustka, ot taka potiomkinowska wioska?

Zacznijmy od opowiedzenia pewnej historii wszystkim, którzy stronią od historii. Otóż w roku 1787 gubernator Nowej Rosji książę Grigorij Potiomkin zaprosił carycę Katarzynę na przejażdżkę Dnieprem. Chciał jej pokazać, jak wspaniale zagospodarował prowincję oderwaną od Turcji. Aby osiągnąć zamierzony efekt Potiomkin zmontował kilka przenośnych "wiosek" rozmieszczonych w strategicznych punktach wzdłuż brzegu rzeki. Gdy nadpływała łódź carycy, “aktorzy” Potiomkina, przebrani za radosnych wieśniaków, wznosili entuzjastyczne okrzyki na cześć carycy.

Owe "wioski potiomkinowskie" stały się później symbolicznym określeniem manipulacji władz, pragnącej pokazać, że wszystko idzie dobrze i że wszystko jest pod kontrolą. W Polsce epoki Gierka nazywało się to “propagandą sukcesu”. Dziś już nie tylko rządy budują wspaniałe fasady, za którymi kryje się pustka, dziś sami uczestniczymy, a w każdym razie współuczestniczymy w budowaniu potiomkinowskich wiosek, choć prawdopodobnie wcale nie zdajemy sobie z tego sprawy.

Mieszkając w Szwecji trafiłem niedawno na książkę Matsa Alvessona “Tomhetens triumf” – tryumf pustki, próbującą obalić mit, że żyjemy w najlepszym ze wszystkich możliwych światów. Nasza własna naiwna wizja świata, przynajmniej w Europie i USA, każe nam sądzić, że urodziliśmy się w takim punkcie historii, w którym wszystkie przeszkody są już przezwyciężone, a nam pozostaje tylko zbierać owoce naszej cywilizacji, rozwijającej się zgodnie z naszymi oczekiwaniami. Wszystko, z czym mamy do czynienia wydaje się nam oczywiste i logiczne. A każda wojna pokazywana na ekranie telewizora to tylko taki serial z Netflixa... Akceptujemy bez większych zastrzeżeń obraz świata i naszego w nim miejsca przekazywany odgórnie przez rządy i utwierdzany przez media. Jesteśmy zachwyceni piękną fasadą naszej cywilizacji, nie podejrzewając, co może się za nią kryć. A często nie ma tam po prostu nic! Złudzenia... Takimi kolektywnymi złudzeniami są np. polityka i religia, określane przez autora jako kolektywne neurozy, zbiorowe fantazje, gdzie symbole zastępują rzeczywistość, gdzie postacie z teatrzyku lalkowego pouczają nas jak mamy żyć, jak postępować, co myśleć.

Polityczna zbiorowa iluzja choćby wyborów parlamentarnych w Szwecji (czy w Polsce) to właśnie taki spektakl dla galerii, taki teatrzyk, w którym ktoś odgrywa dobrego polityka, który troszczy się o swoich wyborców i ujawnia im błędy innych “niedobrych” polityków, którzy tylko obiecują, a jak przyjdzie co do czego to i tak nie dadzą, bo nie ma z czego, albo gorzej - bo dodrukują pieniędzy. I wytłumaczą ci, dlaczego lepiej być zadłużonym... Polityk to dziś taki człowiek, który musi wytrzymać przez 60 sekund wywiadu w TV i w międzyczasie powiedzieć coś względnie sensownego, aby ludzie pomyśleli, że to nasz facet i że to właśnie on coś nam załatwi, albo nie zlikwiduje naszych przywilejów. Det skall se bra ut – to musi dobrze wyglądać w telewizji...

Sonda telewizyjna przeprowadzona w mieście urodzenia pewnego szwedzkiego polityka wykazała, że tam, w tym konkretnym mieście, wpływ propagandy telewizyjnej na wyborców nie odniósł jednak pożądanych efektów. Ludzie po prostu znali tam tego człowieka od urodzenia i wiedzieli o nim więcej niż wyborcy przed ekranami telewizorów. 

Doskonałym przykładem zbiorowej iluzji na pograniczu szaleństwa są właśnie media. Rzeczywistość w mediach została zdegradowana do minimum. Zamiast tego pokazuje się nam cienie w platońskiej jaskini, karmi informacjami o pseudo wydarzeniach, maluje kulisy na potrzeby przekazu telewizyjnego, kreuje wielkości urojone. Ale tak, żeby nie zanudzić do końca. Warto zwrócić uwagę na to, ile ważnych wątków znika jednak bez kontynuacji. Może niewygodne? Media wciągają nas w nieczystą grę. Idziemy na rzeź jak baranki i jeszcze jesteśmy szczęśliwi, że tej gry jest coraz więcej i więcej... Ile bredni może się zmieścić teraz w kilkudziesięciu kanałach telewizji czy w Internecie? Cóż, zawsze można powiedzieć, że teatr wcale nie wymaga prawdziwej scenografii a przedstawienia, niejako z definicji, muszą się odbywać w dekoracjach.

Czy jednak musimy spędzać nasze życie siedząc na niewygodnej ławce w kiepskim teatrze, wdychając kurz starych dekoracji? Czasem trafiamy na lepszych scenografów, którzy troszczą się, aby wszystko było kolorowe, dobrych reżyserów, którym zależy na dobrych recenzjach i poklasku, ale i tak to tylko spektakl, który grany jest już dla naszej cywilizacji już bardzo długo. Szwedzki autor odsłania nam kulisy tego teatrzyku okrucieństwa, każe nam otworzyć szeroko oczy, założyć okulary na mózg i zobaczyć wreszcie, co się kryje za fasadą.

Mechanizm teatralizacji życia społecznego jest właściwie wmontowany w naszą cywilizację już od samego początku. Aby odnieść zamierzony efekt należy po prostu dobrze grać swoją rolę, ojca, matki, kapłana, władcy, zbójcy... Wie o tym nawet dziecko, które udaje, że jest grzeczne, aby dostać cukierka - to najbardziej elementarna wiedza, nabywana zaraz po urodzeniu. Co inteligentniejsze dzieci szybko odkrywają zasadę, że po rozbiciu kolana nie warto krzyczeć, jeżeli w pobliżu nie ma kogoś dorosłego... Zawsze potrzebna jest publiczność, zawsze warto przybrać jakąś maskę, aby lepiej zagrać pokrzywdzonego. Gorzej jeżeli maska przylepia się tak silnie do twarzy, że nie sposób jej już potem zdjąć. Grozi to przeżyciem życia zgodnie z zasadami wyznaczonymi przez rolę i maskę, zamiast własnego życia. Jeżeli życie to teatr, to ktoś pisze dramat, ktoś to reżyseruje, ktoś to wystawia na scenie, na której my jesteśmy aktorami. Warto o tym pamiętać, choć to brzmi jak banał... Warto o tym pamiętać, kiedy rzeczywiste wartości zastępujemy teatralnymi atrapami, kiedy staramy się upodobnić do naszych “idoli”, kiedy przebieramy się w stroje z etykietą “Lacosta”. Warto o tym pamiętać, kiedy w naszych domach urządzamy sobie teatralne dekoracje mające udawać dobrobyt i podkreślać nasz sukces. 

PS

A może lepiej nawet nie podejrzewać, że żyje się w matrixie?

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (9)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo