Mediokrata Mediokrata
758
BLOG

Europejska (r)ewolucja kulturalna 2.0

Mediokrata Mediokrata Polityka Obserwuj notkę 2

Europejska liberalna i skrajna lewica uznała, że sytuacja na kontynencie europejskim dojrzała do tego, aby przejść do ostatniego etapu niszczenia cywilizacji zachodniej i wszystkiego co ona sobą reprezentuje. Generalizacja to, ukazująca uproszczony obraz rzeczywistości, czy teoria spiskowa? Ciężko stwierdzić! Jednak faktem jest, że znaczna część współczesnych elit, która zdominowała europejską scenę polityczną oraz przestrzeń publiczną i medialną w pewien sposób „nasiąknęła” lub wprost odwołuje się do idei postępu i (r)ewolucyjnego obalenia starego ładu społecznego. A jak wiemy, idee determinują nasze działanie.

Pokolenie roku 1968, wyniesione na bazie niezadowolenia społecznego, ruchów studenckich z przełomu lat 60. i 70. zapoczątkowanych Chińską rewolucją kulturalną, rozpoczęło pełzającą (r)ewolucję obyczajową. Jej celem, jak w przypadku wszystkich rewolucji lewicowych, było przeprowadzenie radykalnej zmiany społecznej i zniszczenie starej moralności. Euro-lewacy zdecydowali się na wariant „ewolucyjny”, rozłożony na dziesięciolecia i inspirowany myślą Antonio Gramsciego, który „postawił na głowie” założenia marksizmu. Według niego, radykalna zmiana społeczna mogła być osiągnięta nie przez krwawą rewolucję lecz długotrwały okres tworzenia kulturowej hegemonii. Dlatego w warunkach liberalnych demokracji zachodnich lewicowi (r)ewolucjoniści prowadzili walkę polityczną głównie w oparciu o czysto ideologiczne metody. Skrajna lewica jednak nigdy nie wyrzekła się stosowania bardziej radykalnych środków walki. I tak oto w okresie rozruchów studenckich doszło do powołania grup terrorystycznych takich jak Czerwone Brygady czy Frakcja Czerwonej Armii, które terrorem próbowały zwalczać swoich przeciwników politycznych, a przez to wymusić zmiany. Były to jednak uderzenia punktowe. Niczym nie przypominające rozmachu i zasięgu terroru stosowanego przez ruchy lewicowe w czasie innych wielkich rewolucji: wielkiej rewolucji francuskiej, rewolucji bolszewickiej w Rosji, czy chociażby chińskiej rewolucji kulturalnej.

Wraz z dojściem do głosu pokolenia (r)ewolucjonistów oraz zdominowania przez nich europejskiego życia publicznego, do którego doszło pod koniec ostatniego stulecia, skrajnie lewicowe organizacje (np., Antifa – lewicowo-anarchistyczna bojówka) dostały ciche przyzwolenie na funkcjonowanie. Młodzi lewicowi aktywiści twierdzili, że organizowane przez nich akcje miały na celu zwalczanie odradzającego się „faszyzmu”. Niejednokrotnie działali oni na pograniczu prawa lub jawnie poza nim, uciekając się do zastraszania, napaści i rozbojów. Pokolenie „baby boomers” jednak tolerowało, a nawet usprawiedliwiało, działalność swoich mentalnych spadkobierców. Tak naprawdę była ona cynicznie wykorzystywana w doraźnej walce politycznej do zwalczania przeciwników politycznych oraz utrwalania, a nawet pogłębiania hegemonii kulturowej, zdobytej przez europejską lewicę.

Skrajnie lewackie organizacje, pomimo zamętu, który siały, nie były jednak wystarczająco skuteczne w swym niszczycielskim dziele. Europejczykom opornie przychodziło wyrzekanie się podwalin ich systemu wartości: wolności obywatelskich, pluralizmu, demokracji, chrześcijaństwa, tradycyjnej moralności, zasad państwa prawa czy prawa do samostanowienia narodów. Dlatego należało stworzyć grupę społeczną oraz odpowiednio dostosowaną do niej narrację polityczną, która uczyniłaby ją odporną na jakąkolwiek krytykę oraz niemalże wyjętą poza nawias obowiązującego prawa. Taką europejską Czerwoną Gwardię, używając porównania do Hunwejbinów z czasów rewolucji kulturalnej w Chinach, której działanie skutecznie przyspieszyłoby dezintegrację społeczeństw Europy Zachodniej oraz zwycięstwo europejskiej (r)ewolucji kulturalnej.

Grupą tą stali się imigranci spoza Europe ogółem. Tyczy się to w szczególności imigrantów muzułmańskich, którzy prowadzą nieustanną walkę o umocnienie swojej pozycji politycznej i poszerzenie swojej autonomii. Wszystko to kosztem Europejczyków. Faktem jest, że ten obcy kulturowo pierwiastek, okazał się na tyle skutecznym narzędziem robiącym wyrwy w kruchej tkance społecznej narodów europejskich oraz rozwadniającym kulturę zachodu, że (r)ewolucjoniści zaczęli aktywnie wspierać jego napływ. A przynajmniej nie robili wystarczająco wiele, aby go zahamować.

Prawdziwe zapotrzebowanie na istnienie europejskiej gwardii rewolucyjnej pojawiło się jednak stosunkowo niedawno. Ostatni kryzys ekonomiczny, z którego skutkami Europa jeszcze się nie uporała był katalizatorem, który wychylił wskazówkę wahadła ideologicznego na prawo od centrum. Zdobycze (r)ewolucji okazały się na tyle nietrwałe, a siły „reakcji” wciąż wystarczająco silne, że nie można było zlekceważyć tego co się stało. Kryzys imigracyjny okazał się dla liberalno-lewicowych elit „darem z niebios” mogący przyspieszyć postęp (r)ewolucji. Dlatego niechęć instytucji oraz polityków Europejskich do przeciwdziałania zalewowi Europy przez obcy kulturowo element nie powinna być wyłącznie odbierana jako przejaw niemocy. Wystarczy przypomnieć sobie jak Federica Mogherini, wysoki przedstawiciel Unii do spraw zagranicznych i polityki bezpieczeństwa, naciskała w lutym tego roku na rząd Turcji, aby otworzył granice dla rzeszy uchodźców, próbujących przedostać się z Syrii do Europy. Znamiennym jest także przypadek Szwecji, gdzie w 2010 r., ówczesny premier, Fredrik Reinfeldt zawarł porozumienie z popierającą imigrację Partią Zielonych (Miljöpartiet). Dokonał tego, aby ukarać (!) wyborców za wybranie do parlamentu partii Szwedzkich Demokratów (Sverigedemokraterna) sprzeciwiającej się masowej imigracji. Ruch ten doprowadził do otwarcia na oścież szwedzkich granic dla uchodźców.

W taki oto sposób doszło do powstania na terenie Europy elitarnej grupy imigrantów, cieszącej się specjalnymi przywilejami i statusem społecznym. Mowa oczywiście o tzw. „uchodźcach syryjskich” z prawdziwymi uchodźcami z Syrii mających jednak niewiele wspólnego. Stali się oni forpocztą europejskiej gwardii rewolucyjnej.

Liberalno-lewicowi obrońcy „uciśnionych” prześcigają się w tuszowaniu i usprawiedliwianiu ich występków jednocześnie potępiając w czambuł każdego kto ośmieliłby się ich skrytykować. Nie oszczędzono nawet Niemki wykorzystanej seksualnie przez „syryjskich uchodźców” w pamiętną noc sylwestrową w Kolonii. Po złożeniu zeznań i nieopatrznym wyrażeniu swojej negatywnej opinii na temat imigrantów, została poddana ostracyzmowi społecznemu, oskarżana o rasizm, islamofobię i skrajnie prawicowe poglądy. Są to najgorsze klątwy jakie można rzucić na rdzennego Europejczyka, ponieważ równa się to z utratą wszelkich praw oraz wykluczeniem poza zbiorowość. Z kolei Ci spośród sprawców gehenny setek niemieckich kobiet, których dosięgnęła ręka (nie)sprawiedliwości – jak naradzie jest ich niewielu – potraktowano wyjątkowo pobłażliwie. Pokuta za niezgodne z prawem „ubogacanie kulturowe” waha się od przymusowych kursów integracyjnych, przez prace społeczne, po krótkie wyroki w zawieszeniu.

Rzesze (r)ewolucjonistów wspierane przez europejską Czerwoną Gwardię walczą ramię w ramię o ustanowienie nowego, postępowego porządku świata. Stopniowe urabianie ideologiczne społeczeństw Europy zachodniej połączone z systematycznym napływem obcych kulturowo przybyszów drastycznie zmienia sytuację polityczną na starym kontynencie. Wszystko to czyni opór przeciwko postępującej „dekonstrukcji” cywilizacji zachodu niezwykle trudnym. Kolejny etap (r)ewolucji obyczajowej, który ciągle odsłania swoje parszywe oblicze, można uznać za oficjalnie otwarty. Zapaleni (r)ewolucjoniści i ich poplecznicy nie powinni jednak zapomnieć o banalnej prawdzie, która nie straciła na aktualności – rewolucja zawsze pożera swoje dzieci.

Mediokrata
O mnie Mediokrata

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka