hexenhammer + hexenhammer +
32
BLOG

Jestem majstrem od edukacji

hexenhammer + hexenhammer + Polityka Obserwuj notkę 10
Chcesz mieć:
szybko? *
tanio? *
dobrze? *
Skreśl jedno i przyjdź znowu!
znany dowcip
 
1. Nie! Nie będę narzekał! No... może tylko trochę...
 
2. Pracują w prywatnej szkole w dużym mieście - ponieważ jest to szkoła bardzo (ze wszech miar) wyjątkowa, oszczędzę szczegółów pozwalających na identyfikację. Napiszę jedynie, że jest to szkołą katolicka, bardzo poważnie traktująca implikacje tego przymiotnika. Tradycja nieprzerwanej działalności szkoły sięga początków XX wieku. Nieprzerwanej - bowiem tylko na krótki okres w trakcie II-giej wojny światowej szkoła zaprzestała działalności. W czasach komunizmu było lepiej lub gorzej... ale zawsze było. Szkoła jest prywatna, a utrzymuje się wyłącznie z czesnego. Naprawdę. Takie dziwo istnieje...
Jak to się dzieje, że ta szkoła pracuje, nie mam zielonego pojęcia. Mamy chyba najniższe czesne w okolicy. Trzymamy bardzo wysoki poziom, a z powodów tutaj niewymienionych (specyfiki szkoły) jest to trudniejsze niż zazwyczaj.
 
3.Kilka uwag o szkołach prywatnych w ogóle. Realizują one w praktyce model: płacę więc wymagam. Pół biedy, jeżeli tak jest w istocie. Problem zaczyna się gdy przychodzi rodzic, który płaci i nie wymaga. To znaczy wymaga, ale od nauczycieli - w dodatku tego, co niemożliwe. Fakt, że moja pensja zależy od zadowolenia mojego klienta rodzi ogromne kontrowersje. Czy wolno odmówić rodzicowi czegoś? Jeżeli tak to czego? A jeśli rodzic działa ze szkodą dla dziecka? Czy wolno w ogóle stawiać taką diagnozę? Pół biedy, gdy szkodą jest po prostu rozpasanie i rozpuszczenie. Niechby już nawet brak kultury osobistej... ale jeśli to skutkuje poważnym zagrożeniem zdrowia? A psychologia? Do cholery! Jesteśmy specjalistami - pedagogami, psychologami... niektórzy z nas mają doktoraty - prawie wszyscy po dwa fakultety... my wiemy, co widzimy!
 
4. Katolickość szkoły to kolejny powód do dumy... ale i kolejny powód do kontrowersji. Dla większości ludzi przymiotnik katolicki w zbitce: szkoła katolicka oznacza bardzo wysoki poziom kształcenia... i nic więcej! I o owo nic więcej toczą sie boje straszne... dlaczego każemy dzieciom chodzić na religię? Dlaczego zmuszamy do Mszy? Bez sensu... nie jesteś katolikiem, to po jaką cholerę posyłasz dziecko do katolickiej szkoły? Hmmm... Dyrektorce trzeba oddać honor - takie sprawy ucina już na wejściu. Ale są i inne - bardziej delikatne kwestie...
 
5. Szkołą jest płatna - nie jakoś strasznie droga, ale płatna. Jeśli cię nie stać - pogadamy o stypendiach... w efekcie są i tacy uczniowie, którzy w zamian za obniżenie czesnego wykonują prace na terenie szkoły. Taką niekoniecznie ciężką - po prostu coś robią, żeby uwiarygodnić, ze warto w nich inwestować... Wyobraźcie sobie Państwo, że czasami to się nie sprawdza... Gdybym ja miał możliwość uczęszczania do mojej szkoły (jakże odległej od tego państwowego sowchozu, w którym robiłem maturę...) to z radości za obniżenie mi czesnego choćby o złotówkę codziennie lizałbym korytarze do czysta...
 
6. Są i delikatniejsze sprawy - czy nauczyciel może naciągnąć ocenę? No pewnie może... ale czy rodzic ma prawo tego oczekiwać? A w prywatnej szkole? Czy rodzic płaci za naciąganie ocen? A może od razu stawkę - naciągnięcie oceny w górę o jeden punkt to tyle złotych, a o dwie oceny już dwa razy więcej? A może skala logarytmiczna? Czytelnicy już zapewne dostrzegają absurd i ironię w moich słowach...
 
7. To kwestia pewnej - zdaje mi się tak - etyki zawodowej. Jestem człowiekiem do wynajęcia... fachowcem od matematyki i fizyki. Majstrem po prostu, który ma wykonać swoją robotę. Należy do niej wychowanie, wyrobienie kultury osobistej oraz wyuczenie na żądanym poziomie materiału, który mi się dostarcza. Za to mi płacą. Kropka. Ale jestem człowiekiem uczciwym. Praworządnym i uczciwym. Mam pewien szacunek dla profesji, którą wykonuję - choćby przez wzgląd na mistrzów, którzy mnie do tego cechu wciągnęli (pamiętajcie Państwo - cały czas jestem tylko rzemieślnikiem!) i na tych, których prace co dnia pokornie obserwuję... Mam swoją godność. Nie będę wykonywał swojej pracy źle, choćby mi za to właśnie, żebym obniżał standardy, płacono.
 
8. Mogę uczyć ucznia słabego na odpowiednim dla niego poziomie. Mogę uczyć ucznia inteligentnego na właściwym jego zdolnościom poziomie. Ale nie będę za pieniądze oszukiwał. W szczególności: nie wezmę odpowiedzialności za ucznia, który jest zbyt słaby a rodzic ma wobec niego wygórowane ambicje. Jestem tylko majstrem, a nie cudotwórcą - ze słabego materiału fajerwerków nie wycisnę...
 
9. Ale jest i ważniejsza kwestia. Dobry majster to fachowiec, który zna swoje rzemiosło. Wie, co się da zrobić, a czego nie. Dobry majster, to taki, który szanuje swoją profesję. Nie będzie więc marnował dobrego materiału na złą pracę. To kwestia elementarnej etyki zawodowej, która odróżnia mnie od szalbierza i hochsztaplera. Nawet kat nie przyjmie zlecenia poniżej swej godności*. Nie jestem więc skłonny za żadne skarby przyjmować pieniędzy za to, że będę przymykał oko na ewidentne oszustwo i nieuczciwość. Rodzice gotowi są usprawiedliwiać (dosłownie i w przenośni) dowolne wybryki swoich pociech. Nie będę tego tolerował. Po prostu mam swoje zasady.
 
10. Do napisania tego tekstu skłoniła mnie dyskusja na kilku blogach Salonu. Przede wszystkim u Barabasza i Zetora. Ale główny impuls poszedł w dniu zakończenia Roku Szkolnego. Razem ze znajomymi nauczycielami otrzymaliśmy obok kwiatów różne inne 'dowody wdzięczności' w postaci słodkości, książeczek, etc... w sumie nie powinienem się obruszać - od wieków scholarz był zawodem napiwkowym**... To co mnie irytuje, to fakt, że rodzice (lub ich pociechy - śmiem twierdzić, że jednak rodzice) gotowi sa nas specjalnie nagradzać za okazane ich dzieciom specjalne względy. Czasem owe względy są całkowicie uzasadnione. Nauczyciel musi traktować ucznia podmiotowo i indywidualnie. Sęk w czym innym - to jest po prostu normalne.
 
11. Chyba to mnie w tym wszystkim najbardziej boli - że otrzymuję dodatkową gratyfikację za coś, co jest elementem mojej pracy. Coś co jest niezbędnym elementem mojej pracy! Niezbędnym i - powiem więcej - niezbywalnym! Innymi słowy: nagradzany jestem za to, że, wykonuję swoją pracę porządnie.
 
12. Dziwny to kraj, w którym nagroda przysługuje za wykonanie obowiązku... może to dla tego, że tak rzadko ktokolwiek z szacunkiem i uczciwością wykonuje tutaj swoją pracę?
 
 

* powinienem napisać: zwłaszcza kat! Podobno zmierzch kary śmierci w Wielkiej Brytanii nastąpił nie tyle przez rozwój Praw Obywatelskich, co przez zanik zawodu kata. Coraz częściej zdarzało się, że już po podpisaniu kontraktu na egzekucję, więzień zyskiwał ułaskawienie. W tej sytuacji więzienia wycofywały się z ustalonej kwoty. Od czasów średniowiecznych uznawano takie zdarzenie za dyshonor dla szanowanego fachowca (władze miejskie po czymś takim najczęściej traciły rację bytu)...
** o dyskusji nad zawodami napiwkowymi i nienapiwkowymi najlepiej poczytać w znakomitej książeczce Jacka Fedorowicza pt. "W zasadzie tak"

do bólu logiczny absolutnie przekonany o konieczności myślenia * * * Nie gardzę ludźmi * * * Moje poglądy: Moral Politics - lepsze przybliżenie Political Compass - gorsze przybliżenie By courtesy of Jacek Ka. * * * Mała prywata: poszukuję kogoś, kto jest w stanie sprzedać mi klingę dobrej jakości (dwuletnia gwarancja na UŻYWANIE do walk). Najchętniej rapier lub pałasz, względnie lekka szabla.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (10)

Inne tematy w dziale Polityka