mimm mimm
220
BLOG

Nie ma już Żyda ani poganina...

mimm mimm Kultura Obserwuj notkę 17

… wszyscy bowiem jesteście kimś jednym w Chrystusie Jezusie.

Wierzę w jeden, święty, powszechny i apostolski Kościół… głosi Symbol Konstantynopolitański, najbardziej rozpowszechnione chrześcijańskie wyznanie wiary. [Wierzę w] święty Kościół powszechny… głosi Symbol Apostolski, najstarsze chrześcijańskie wyznanie wiary. Słowa, słowa, słowa sobie a my sobie. Jakże często są one wypowiadane, bez zastanowienia się cóż one znaczą. A przecież coś znaczą. Także obecnie.

Gospodarka III Rzeszy po wybuchu II Wojny Światowej opierała się w dużej mierze na pracy robotników przymusowych. W szczytowym 1944 roku było ich przeszło 7 milionów, z czego 1,7 miliona Polaków. Wielu naszych rodaków, by uniknąć wywiezienia na roboty do Niemiec, szło do „lasu”. Wielu w tym samym celu podejmowało nie mniej wyniszczającą i upokarzającą pracę w kraju. Jedną z tych osób był Karol Wojtyła. Z doświadczenia tego jednak nie wyszedł złamany, ale wprost przeciwnie. Ze swego upokorzenia wyciągnął lekcję o niezbywalnej godności każdego człowieka. I dramatach, do których prowadzi nacjonalizm.

Na ogół przyjmuje się, że istnieją dwa sposoby ujmowania koncepcji narodu: zachodni i wschodni. Ich powstanie i cechy wynikają z odmiennych warunków społeczno – politycznych, w jakich kształtowały się narody w różnych częściach naszego kontynentu. To pierwsze ujęcie zakładało, że naród powstał w wyniku umowy społecznej i jest przejawem wolnej woli tworzących go jednostek. Drugie rozumienie pojęcia narodu największą wagę przywiązywało do cech etnicznych i kulturowych tworzących go ludzi, na dalszy plan spychając ich wolę. Jak wspomniano, te różnice wynikały przede wszystkim z warunków historycznych, w jakich kształtowały się poszczególne narody. Trzeba w tym miejscu wspomnieć, że koncepcja narodu jest stosunkowo świeża i datuje się na ogół na XIX wiek. W okresie tym państwa położone na zachodzie Europy cieszyły się niezależnością, co powodowało, że przywołany powyżej akt woli tworzący dany naród mógł mieć miejsce. W odmiennej sytuacji były państwa, a właściwie społeczności wschodnio-europejskie. Znajdowały się one w niewoli i dlatego proces tworzenia tych narodów polegał niejako na akcie sprzeciwu, opozycji wobec silniejszych i niewolących je państw. W zależności od tego, czy niewolący i niewoleni byli lub nie z tej samej grupy etnicznej na pierwsze miejsce wysuwały się cechy etniczne (przypadek Słowian Południowych zniewolonych przez Imperium Osmańskie) lub kulturowe (przypadek Polaków zniewolonych przez Imperium Rosyjskie).

Kościół katolicki zwykł definiować naród bardziej jako wspólnotę etniczno-kulturową niż przejaw działania wolnej woli jednostek. Nie może to dziwić, jeśli pamięta się o tym, że termin naród w nowoczesnym ujęciu to pojęcie związane z XIX wiekiem, a właściwie przełomem XVIII i XIX wieku. Wówczas to po Rewolucji Francuskiej dochodzi bowiem w Europie do formowania się narodów w kształcie, w jakim w skrócie znamy je obecnie. Przy czym sama Rewolucja będąca w opozycji do zastanego porządku i potrzebując uzasadnienia dla swej władzy, przynajmniej w warstwie deklaratywnej, odwoływała się do woli jednostek, której przejawem był naród. On miał być jednocześnie uzasadnieniem i sensem nowej władzy. Jeśli pamięta się, że była ona również w opozycji do Kościoła, będącego nierzadko podporą starego porządku, łatwo jest zrozumieć, dlaczego bliższa katolicyzmowi była wschodnia koncepcja narodu. W tym miejscu nacjonaliści mogliby podnieść ręce w geście tryumfu – Kościół z nami. Nic bardziej błędnego. Nauczanie Kościoła bowiem na tym polu ma swoje cechy i rysy, tworząc katolicką, odmienną, niepowtarzalną wizję narodu, co zarazem determinowało negatywny stosunek nauczania kościelnego do zjawiska nacjonalizmu.

Dał już temu wyraz w okresie I WŚ papież Benedykt XV, który w nacjonalizmie widział główną przyczynę jej wybuchu. Jednocześnie uważał on, że w świecie powinno panować braterstwo ludów.  Jego następca na tronie Piotrowym Pius XI, wbrew obiegowym opiniom w swej krytyce nacjonalizmu poszedł jeszcze dalej. Wizję narodu, cechującą faszyzm włoski, którą papież uważał za bałwochwalstwo, potępił w encyklice o Akcji Katolickiej Non abbiamo bisogno z 1931 roku. W dokumencie tym przypomniał słowa Jezusa z Ewangelii Mateusza – Idźcie i nauczajcie wszystkie narody. Stanowisko przeciwne określił przy tym jako „błędne i fałszywe nauki i maksymy”. Z kolei w 1937 roku w encyklice Mit brennender Sorge starł się z faszyzmem niemieckim. Pisał wówczas; „kto wynosi ponad skalę wartości ziemskich rasę albo naród, […] i czyni z nich najwyższą normę wszelkich wartości, także religijnych i oddaje im cześć bałwochwalczą, ten przewraca i fałszuje porządek rzeczy stworzony i ustanowiony przez Boga”. Niestety świat nie posłuchał nawoływań Papieża, co między innymi doprowadziło do eskalacji nacjonalizmu i w konsekwencji do wybuchu II WŚ. Dlatego też świadek tego dramatu Pius XII, wyciągając wnioski, poparł powojenną ideę zjednoczenia Europy, która miała być budowana w kontrze do nacjonalizmu, natomiast na podstawie wzajemnego przebaczenia i pojednania. Dzięki temu u podłoża tego procesu legła działalność takich katolickich polityków jak Robert Schumann, Konrad Adenauer czy Alcide de Gasperi.

Wspomniany wyżej kierunek rozwoju katolickiej wizji narodu potwierdził Sobór Watykański II, a zwłaszcza przypadający na ten okres pontyfikat Jana XXIII. Kościół, rozwijający wówczas Katolicką Naukę Społeczną, na jej gruncie przyjął personalizm chrześcijański (humanizm integralny, humanizm teocentryczny). Był to prąd umysłowy stworzony przez Jacquesa Maritaina (1882-1973) i Emanuela Mouniera (1906-1950). Jego głównym założeniem była niezbywalna godność osoby ludzkiej, z czego wynikały wszelkie inne konsekwencje. Godność ta brała się z faktu, iż każdy człowiek jako stworzony przez Boga ma duszę. Wszyscy ludzie więc z definicji są sobie równi, z czego płynie wniosek, że równe są także przejawy ich ziemskiego bytu takie jak np. naród, narody.  Jeśli zaś istnieją między nimi różnice np. w zamożności, to obowiązkiem moralnym narodów bardziej rozwiniętych jest wspomaganie tych słabiej rozwiniętych. Nie jest również do zaakceptowania na gruncie personalizmu chęć bogacenia się na drodze podbojów, wyzysku lub też ucisku słabszych narodów. Porządek międzynarodowy w myśl tych założeń powinien być budowany na drodze dialogu, w oparciu o powszechne prawo moralne, w czym przeszkodę stanowiły doktryny nacjonalistyczne. Założenie to było nie do pogodzenia z wizją głoszoną przez nacjonalistów, w której ludzie nie są sobie równi jako tacy oraz istnieją narody równe (obce) i równiejsze (swoje). Poglądy nacjonalistyczne są bowiem z definicji sprzeczne z uniwersalizmem katolickim.

Jan Paweł II, jako spadkobierca duchowej spuścizny Soboru, kontynuował jego dzieło w swoim nauczaniu, głosząc m.in. że „pokój zapanuje w takiej mierze, w jakiej cała ludzkość zdoła odkryć swoje pierwotne powołanie, aby być jedną rodziną, w której godność i prawa osób – niezależnie od stanu, rasy czy religii – będą postrzegane jako nadrzędne i bardziej istotne niż jakiekolwiek różnice i podziały”. Wszyscy bowiem pochodzimy od jednego ojca, Abrahama, można by dopowiedzieć. Następnie Papież kontynuował, wyciągając z powyższego wniosek, iż: „Należy zatem odrzucić koncepcje i praktyki, […], które traktują naród i państwo jako rzeczywistość samoistną i stawiają je ponad wszelkimi innymi wartościami”. Odrzucenie takich prądów polityczno – ideologicznych powinno być tym bardziej stanowcze, że ich „logika przemocy, podsycana przez żądzę panowania i wyzysku bliźnich, przez ideologie władzy albo totalitarne utopie, przez chorobliwe nacjonalizmy lub zastarzałe nienawiści plemienne” jest źródłem ludzkiego cierpienia.

Ofiarami tego cierpienia padali na przestrzeni wieków także Polacy, co Jan Paweł II nieustannie podkreślał. Dodawał przy tym niemalże jednocześnie, iż tym, co pozwoliło przetrwać narodowi, była jego kultura. Taką wizję przedstawił choćby podczas mowy w siedzibie UNESCO w 1982 roku. Papież jednoznacznie identyfikował również nacjonalizm jako jeden z głównych czynników powyższego cierpienia Polaków. Dzieje się tak, ponieważ ideologia ta „uznaje tylko dobro własnego narodu i tylko do niego dąży, nie licząc się z prawami innych”. Chodzi tu o prawa, które z definicji są przypisane każdemu narodowi, z których najważniejszym jest prawo do istnienia. Papież uważał przy tym, że żadne państwo, żadna organizacja, ani żaden inny naród nie ma prawa twierdzić, że dany naród zasługuje bądź nie na istnienie. Sprowadzając ten postulat do poziomu pojedynczego człowieka, Jan Paweł II uważał, że każdy z nas ma prawo do narodowości, wynikające z naszej godności osoby ludzkiej.

Oznacza to, że Jan Paweł II doceniał funkcję narodu, jako źródła tożsamości kulturalnej i historycznej. Przestrzegał jednak stanowczo, aby „ta niezbywalna funkcja narodu nie wyrodziła się w nacjonalizm”. Jest to bowiem prosta ścieżka do cierpienia zarówno ofiary, jak i agresora – „krzywda dotyka obu stron”. Natomiast tym, co należy pielęgnować i krzewić jest patriotyzm, w nauczaniu KNS, a więc i Papieża – Polaka będący czymś innym niż nacjonalizm. Jan Paweł II mówił o tym choćby w trakcie przemówienia w ONZ w 1995 roku, kiedy to powiedział m.in.: „Musimy wyjaśnić różnice pomiędzy niezdrową formą nacjonalizmu, który uczy pogardy dla innych narodów i kultur, a patriotyzmem, który jest właściwą miłością własnego kraju. […] Nacjonalizm, szczególnie w swoich najskrajniejszych formach, jest więc antytezą prawdziwego patriotyzmu”.

Nacjonalizm jako ideologia głosząca wyższość i dominację danego narodu nad pozostałymi jest więc nie do pogodzenia z katolicyzmem. W przeciwieństwie do tego jest patriotyzm, który „jako miłość ojczyzny, przyznaje wszystkim innym narodom takie samo prawo jak własnemu”. Na tym gruncie jest zaś „drogą do uporządkowanej miłości społecznej”. A to wszystko dlatego, „że ludzkość, choć naznaczona grzechem, nienawiścią i przemocą, została przez Boga powołana, by stanowić jedną rodzinę”. Jest to wizja zgodna ze słowami z Dziejów Apostolskich, w których św. Piotr mówi: „Przekonuję się, że Bóg naprawdę nie ma względu na osoby. Ale w każdym narodzie miły jest Mu ten, kto się Go boi i postępuje sprawiedliwie”.

Literatura:
H. Olszewski, M. Zmierczak, Historia doktryn politycznych i prawnych, Poznań 1994.
Jan Paweł II, Orędzie na Światowy Dzień Pokoju 2000.
Jan Paweł II, Pamięć i tożsamość, Kraków 2005.
Jan Paweł II, Orędzie na Światowy Dzień Pokoju 2001.


mimm
O mnie mimm

mimmochodem...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura