Czwartek, 18 marca 2010
BERLIN - To brzmi jak hitlerowskie Niemcy: rodziny boją się głośnego pukania do drzwi nad ranem policja wdziera się i pozbawianie ich dzieci.
Nie jest to jednak hitlerowskie Niemcy. To dzisiejsze Niemcy.
W Berlinie, gdy władza przyszła po 7-letniego Dan Schulz, jego rodzina potajemnie filmowała uprowadzenie. Na taśmie można usłyszeć, krzyczących członków rodziny i płacz chłopca krzyczącego "Mamo ja nie chcę iść!"
Niemiecki urzędnik odpowiada: "Twoja matka nie może ci pomóc.
Chłopiec został przejęty przez znaną niemiecką agencję w Niemczech, Jugendamt. Oficjalnym powodem dlaczego Dan został przejęty było to, że nie był w szkole, chociaż rozpoczął naukę w prywatnej szkole...
Sieć handlu dziećmi?
Po trzech latach modlitw i walki o syna, sędzia ostatecznie podjął decyzje o powrocie Dana do domu rodzinnego. Heidi twierdzi, ze jej syna trzymano w sierocińcu, gdzie był bity przez inne dzieci, źle żywiony i nie podlegał edukacji przez pierwsze półtora roku." To było straszne" wspomina Dan. "Na początku myślałem, ze po prostu jadę do lekarza, ale okazało się inaczej. Powiedzieli mi, ze jestem chory"
Przeciwnicy i ofiary Jugendamtu mówią, ze system ten stanowi sieć handlu dziećmi na poziomie rządowym; w tej sieci około 80 dzieci dziennie jest odbierane (porywane) rodzicom i kierowane do domów dziecka lub na oddziały psychiatryczne, nadwyżki umieszczane sa w rodzinach zastępczych. Twierdza oni, ze system musi nieustannie przyjmować kolejne dzieci aby zachować możliwość działania.
Istnieje system składający się z osób, pracowników socjalnych, nauczycieli, psychoterapeutów, którzy żyją z pracy z dziećmi odbieranymi rodzinom" mówi niemiecka psycholog Carola Storm-Knirsch " można to nazwać, nazywamy to przemysłem". Pani Storm-Knirsch pracowała kilkakrotnie dla Jugendamtu, ale zdecydowała się zerwać współprace w przypadku Schulzów, który to przypadek określa jako "absolutnie niewłaściwy"."Istnieją domy (dziecka) z wolnymi łózkami" wyjaśnia. "Kiedy potrzebują dzieci dzwonią do Jugendamtu i pytają "czy macie dla nas jakieś dziecko?"
Dokumenty zaprezentowane CBN News potwierdzają, ze mały Dan zapewniał państwowemu domowi dziecka, gdzie go trzymano miesięczny przychód w wysokości 8 tys dolarów. W czasie wizyty CBN News Heidi Schulz dostała poczta rachunek za to, co Jugendamt zrobił jej rodzinie.
"1600 euro" mówi i dodaje sarkastycznie "najpierw zabierają ci dziecko a potem pieniądze "
Więcej o tym przypadku:
http://www.cbn.com/cbnnews/world/2010/March/Child-Welfare-Agency-Echoes-Nazi-Germany/
Jest tam również przedstawiony fragment mojej wypowiedzi z innej kamery .Tutaj video mojej produkcji: