Junglist Olo Junglist Olo
60
BLOG

RZECZYWISTOŚĆ RÓWNOLEGŁA - ODCINEK TRZECI: WŁADZA LUDU

Junglist Olo Junglist Olo PO Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

 Ruszyli, nie czekali, porządkowali. „Wiecie, co macie robić”. Nie pytanie - stwierdzenie premiera Schetyny świdrowało uszy i przetrząsało trzewia. Już nie byli niezborną masą. Każdy wiedział z osobna i wszyscy, jako ruch, organizm prawie – wiedzieli, co jest do zrobienia.


 Wróg ustąpił bez walki, ale skala zniszczeń, jaką po sobie zostawił, była ogromna. Pisowski blitzkrieg rozwalił Trybunał Konstytucyjny, poniżył dawnych bohaterów i system wartości, ale – przede wszystkim – przeorał umysły tak wielu w tak krótkim czasie. W jaki sposób tegon dokonali? Odpowiedź znał jeden człowiek.


 Redaktor Lis wysunął się na czoło tłumu. Ktoś podał drabinkę – identyczną, jak ta, na której stał Jarosław Kaczyński na miesięcznicach. Wszedł na nią i zawołał

- e..e.,iooo ...iści i zło… - jego rozrywający gardło głos tłumiony był przez podekscytowanych ludzi. Jakoś nagle wszyscy postanowili mówić, niektórzy nawet starali się odpowiadać.

 Do redaktora z pomocą ruszył kudłaty osobnik i wyciągnął z kurtki mikrofon.

Teraz słychać było dużo lepiej. Można już było rozróżnić poszczególne słowa: „wizja”; „Kurski”; „My”; „złodzieje”; „komuniści” - na dwa ostatnie słowa ludzie reagowali najżywiej, więc redaktor wykrzykiwał je raz po raz. A potem krzyknął:

- Teraz!


 Ruszyli, tak głodni zemsty, a prowadził ich ten, który tej zemsty pragnął najbardziej. Teraz on był przywódcą, a oni jemu podlegali, jak to bywało w redakcji za dawnych czasów. Lider.

 Ten, który popchnął ich do działania, delektował się właśnie kruchością bułki śniadaniowej i rozważał wszystkie za i przeciw, w dyskusji nad dodatkową porcją majonezu.


 Znienawidzony gmach. Moloch. Wyglądający, niczym wizja kolesia, który pilnie potrzebuje wyprać gigantyczną ilość pieniędzy, wszystko ładując w rolkę rolki filmowej, z której dziś się już nawet nie korzysta. Czy nie taniej byłoby stworzyć wielką betonową kartę esde?

 Budynek telewizji stał nieoświetlony, a oni zbliżali się, krzycząc razem z redaktorem, który nie oszczędzał się i nakręcał atmosferę.

 Tam, gdzie jeszcze rozpościerało się epicentrum pisowskiej propagandy, rozpościerał się żałosny zapach defetyzmu. Dumni ongiś Panie i Panowie, dumny niedawno jeszcze prezes.  Teraz stali i czekali – pewnie zdobyli informacje z innych, wiadomojakich, mediów – by tak, jak partia matecznik, oddać władzę Nowym Władzom.

 Gniew wzbierał w ludziach i wielu w czyn chciało go obrócić. Tak długo poniewierani byli przez tych, co to myśleli, iż rządzić będą wiecznie, że bliscy byli wybuchu.

 Jacek Kurski stał z pochyloną głową. W ciszy znosił krzyki Tomasza Lisa. Stali w wejściu i można było usłyszeć tylko:

- …iści i zło…


 Nie czekali. Organizm do tej pory jeden, na dwa się podzielił. Jedni zostali z redaktorem. To głównie celebryci i dziennikarze, w typie Piotra Kraśko, którzy zawsze wiedzą, gdzie toczy się akcja. Przejmowali budynek. Grupa dowodzona przez Daniela Olbrychskiego nakazuje wyskakiwać poprzedniej ekipie przez okna. Wspaniałomyślnie na parterze. Red. Ziemiec skacze.


 Reszta, większość niezaspokojona, wciąż głodna łupów, gdzie zmiany mają być tu i teraz, dokładnie, jak to robił Kaczyński, tylko na odwrót.

 Po tym, jak redaktor Lis zrealizował pierwszy cel – swój i ruchu prorządowego – i pozostał w gmachu telewizji, zabrakło chwilowo lidera. Na drabinkę wchodzili, co i rusz politycy, był nawet Mateusz Kijowski, ale nie wzbudzili oni zachwytu publiki. Zgrane to były karty i charyzmy niezbyt wiele. I wtedy, gdy nastroje opadać zaczęły, na szczebelki drabiny wszedł…


- Czy pamiętacie, co powiedział kiedyś premier!?

 Tłum wiwatował: „Szczerba!”; „Szczerba!”. Poseł widocznie się ucieszył na taki dowód oddania, ale osobista pokora nie pozwalała mu na przywłaszczanie sobie cudzych sukcesów. Przyłożył palec do ust w charakterystycznym szczerbowym geście i zrobił:

- Szszszszszszsz.

 Kiedy udało się uspokoić tych - a w szczególności te - których ekscytacja wynikająca z obcowania z kimś tak wyjątkowym, była na tyle silna, iż nie był w stanie wyciszyć ich nawet „szszszsz”, poseł Szczerba podniósł w górę prawą dłoń i uformował z niej pięść.

- IpeeN! - krzyknął. Jego głos, niewzmocniony żadnym nagłośnieniem rozniósł się szeroko ponad głowami ludzi.

- IIIIPeeeeeeeeeeeeNNNNNNNNNNNNN! - Kilkaset tysięcy głosów w jeden głos scalone, ryknęło w odpowiedzi.


 Porządkowali. Budowali nowe, by było, jak było. Nie pojmie tego paradoksu, kto nie żył w Polsce.

Po IpeeN przyszła pora, a jakże, na CeBeA. Tę akcję zorganizowała i przeprowadziła Ghrupa Ghronkiewicz-Waltz.


Tymczasem…



                   CDN



 W następnym odcinku, m.in.:

- Wypadki posła Nitrasa i Poseł Pomaska i jej maska.

- Sto ćwiczeń na jędrne brwi według Jana Grabca


- Urodziny, których nie było, czyli, jak jeszcze bardziej pokochać Grzegorza Schetynę.

WYWRÓCIĆ ŚWIAT DO GÓRY NOGAMI I OPISAĆ EFEKT

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka