Notka na początek wielkiego tygodnia smoleńskiego. który zakończymy w sto dwudziestą miesięcznicę katastrofy smoleńskiej, zarazem dwudziestą czwartą miesięcznicę nieobchodzenia miesięcznic.
Tego po wybuchnięciu uprowadza bezgłośny helikopter.
Mimo iż wybuchy wyrwały go nogawek, dalej usiłuje obronić się przed padem na pysk. Ale trzeciej nogawki nie ma.
Mimo kompletnego upadku trofeów nie wypuścił.
A ten niemal dziesięć lat bezskutecznie woła:
"Jarosławie! Pan jeszcze coś jest winien Bratu!"
Do czasu miesięcznic zdążymy tak daleko zabrnąć w opary absurdu, iż uchwalenie na posiedzeniu sejmu w pierwszy dzień obiecanego nam przez Morawieckiego powrotu do normalności, że oficjalnym pozdrowieniem państwowym staje się "Lech zmartwychwstał" potraktujemy jako powiew ozdrowieńczej normalności.