Kamiński brnie dalej i zapowiada kolejną konferencję. W tym kontekście to ciekawa informacja.
Nie ma sensu podsuwać pisowskim dziennikarzom pytań natury zoologicznej - na przykład czy krowa przyznaje, iż byla kobyłą poniewż i tak piszą, że ewentualnie to była koniem.
Pytanie, czy zoofilii nie towarzyszył homoseksulaizm, aczkolwiek nurtowałoby najzagorzlszych obrońców tradycji, mogłoby nasz kraj narazić na kolejne sankcje.
Ale tragikomiczne wydarzenie
- tragiczne, bo równocześnie na granicy umierają ludzie i nie wiadomo co stało się z uchodźcami z Michałowic,
- komiczne, bo śmieciom z telefonów, które tak samo jak ich właścicile, przez jakiś czas były w rekach białoruskich służb,
jakim była utrzymana w wojennym nastroju konferencja dwóch polskich ministrów ma swoje drugie dno.
Wprawdzie sama w sobie konferencja należała do ministrów ale adresowana do pisowskiego elektoratu opowieść o niej znalazła się w rękach Kurskiego. W rękach kolegi Kurskiego, z którym Kurski opuszczał PiS, znajdą się wszystkie ewentualne śledztwa jakie mogła i powinna wygenerować konferencja - od naruszenia praw człowieka uchodźców po ujawnienie materiałów operacyjnych z ewentualnego śledztwa.
Stan gry jest taki, że dwóch polskich ministrów bez niczyjej pomocy sięgnęło po środki zapamiętane z najczarniejszych kart historii świata a Kurski dołozył do tego swoją jeszcze czarniejsżą interpretację. Ale wina spada na ministrów i - co zabawne - aby się choć trochę z niej obmyć, muszą korzystać z nieswoich mediów.
Skoro nie możemy oczekiwać że Kamiński poinformuje o losie uchodźców z Michałowic to pozostaje rozmowa z krową. O losie uchodźców dowiemy się od Łukaszenki. Ponieważ zachodni dziennikarze mają swoje sposoby sprawdzania informacji a obecnie w tym temacie Łukaszenka nie ma wiecej od Polski do ukrycia, niedługo możemy zajać jego miejsce na skali wiarygodności.