Równocześnie na pytanie o śledztwo prokuratorskie odpowiedział "Uczciwie przyznam, nie bardzo się w tej chwili w tej sprawie orientuję".
Ostatnie zdanie jest rozbrajające, bo równie "uczciwie" prezes zapewniał, że w dzień po tym, jak jego powinowaty zeznał, że Kaczyński żądał łapówki dla "księdza", Kaczyński zameldował się na dywaniku u Ziobry zatroskanym będąc o ustawę antylichwiarską. Kaczyński od dawna wie od Ziobry, że znanej z raportów MAK i KBWL wersji katastrofy w żaden sposób nie da się podważyć a Macierewicz wyrzucił w błoto sporo kasy najpierw partyjnej a potem podatników na opłacenie niekompetentnych mitomanów i zwykłych oszustów. Zaś zaufanie do Macierewicza ogranicza się do ufania, iż Macierewicz, aby ocalić swoją skórę jest gotów wysadzić PiS na podobieństwo wysadzenia blaszaka.
Na marginesie to bardzo ciekawi mnie, w jaki sposób Ziobrze udaje się przedłużać badania w zagranicznych laboratoriach. Wyniki miały już być; wiadomo. że w interesie PiS jest aby przed wyborami nie dotarły do opinii publicznej a dotarłyby bo przecież nie wszystkie rodziny ofiar PiSowi udało się skorumpować miejscami w polityce. Poza tym rosyjska prokuratura mogłaby sobie zażyczyć ich w ramach pomocy prawnej w toczącym się równolegle rosyjskim śledztwie.
Przejdźmy teraz do "bulwersowania" postępami prac podkomisji. Na jednym z ostatnich publicznych wystąpień - pomijając pogadanki w TV Republika o papierowych wycinankach naszego kolegi blogera bbudowniczego - Nowaczyk ż Macierewiczem ogłosili, że podkomisja zbadała, iż wybuchy były a do prokuratury należy znalezienie gdzie te wybuchy podłożono oraz kiedy i w jaki sposób je wybuchnięto a na końcu, które mordy zdradzieckie czynne tam były. Wynika z tego, iż podkomisja ukończyła dzieło. Można nawet powiedzieć, że zakończyła dokładnie w tym miejscu, w którym w 2011 roku "dwa wstrząsy" stały się nieustaloną liczbą wybuchów w nieustalonym miejscu i czasie.
W PiSie wszyscy trzeźwi wolą o Smoleńsku nie myśleć a zmuszeni okolicznościami do myślenia tylko kombinują, jak najlepiej od tego tematu uciec. Jednak jest jakiś margines takich, którzy zatracając się w wymyślaniu coraz to cięższych oskarżeń pod adresem ówczesnej władzy i komisji Millera wytworzyli w sobie poczucie rzeczywistości równoległych. W jednej temat należy jak najskuteczniej zamieść pod dywan ale jest ta druga wspaniałego nastroju dochodzenia do prawdy o zamachu - de facto perspektywy pomiatania przeciwnikami politycznymi i pomawiania ich o czyny zbrodnicze. Na mnie takie wrażenie sprawiają obaj rozmówcy, ponieważ to dzięki Ziemcowi Kaczyński faktycznie przyznał, że latami łgał w żywe oczy o dochodzeniu do prawdy, o byciu coraz bliżej niej aby dojść do mało dla postronnych odkrywczego wniosku, że prawda o katastrofie jest bulwersująca - przecież nie dla tych, którzy od dawna rozpoznają oszustwa Macierewicza - tylko dla tłumów skandujących o zamachu. Gdyby Kaczyński zdobył władzę nad mediami i sądami, nie byłoby problemu z taką rozmową bo PiS dowolną narrację na temat katastrofy mógłby uczynić kanonem wiary. Jednakże z mediami i sądami poszło tylko niewiele lepiej jak z wieżami więc musi kombinować jak z tematu, w którym już dawno stracił twarz wychodzić udając, że jakieś jej pozostałości zachował.
Upadek projektu smoleńskiego to tylko jeden powód dla którego po latach oskarżania przeciwników politycznych o przyczynienie się do śmierci jego brata lub wprost zamordowanie go Kaczyński doszedł do konstatacji, że "nie warto dzielić opinii publicznej i społeczeństwa na tak ostro zwalczające się bloki". Według mnie gdyby nie Srebrna, nigdy by nie ogłosił zmiany zdania ponieważ utrzymywanie głębokiego podziału dawało mu gwarancje, że wierni nigdy nie odejdą więc nawet kiedy PiS nie będzie rządził, ileś tam miejsc w parlamentach da utrzymanie jego legionistom. Jednakże Srebrna pokazała, że podział na prawych i sprawiedliwych oraz komunistów i złodziei za sprawą Piotrowicza i Kujdy co najmniej się rozmył a wśród wyznawców Kaczyńskiego znajdą się tacy, na których wizja patriotycznego znaczenia bliźniaczych wież w Warszawie robi mniejsze wrażenie niż niechęć zapłacenia za pracę własnemu powinowatemu. W ten sposób nawet twardy elektorat może nieco stopnieć a jego rewolucyjny żar nieco przygasnąć.
Kaczyński ma też problem, z przedstawieniem swoich obietnic socjalnych jako przemyślanych projektów. Nie ma o nich nic w budżecie, do niedawna wszyscy ministrowie zarzekali się, że nie ma finansowych możliwości spełnienia postulatów kolejnych protestujących grup społecznych i zawodowych. Jeżeli więc rozdawnictwo jest ogłaszane w czasie rozkręcania się poważnej afery dotyczącej samego prezesa to jest jasne, że zasadniczym powodem jest zamiar odwrócenia uwagi od Srebrnej. A skoro nie jest nim przekonanie, że projekt jest ekonomicznie i społecznie uzasadniony to byłoby całkiem na miejscu, gdyby beneficjenci zaczęli podejrzewać, że PiS po ewentualnie wygranych wyborach zacznie kombinować jak drugą ręką odebrać to co jedną dał a sytuacja gospodarcza mu w tym pomoże ponieważ dobrze już było.
Reasumując - wątek smoleński w wywiadzie Kaczyńskiego należy tak odczytać:
- Kaczyński dobrze wie, jaką wiedzę na temat Smołeńska i "badań" Macierewicza ma ziobrowa prokuratura i że jest to wiedza wystarczająca do oddelegowania Macierewicza do towarzystwa Misiewiczowi ,
- Kaczyński ufa, że w obliczu takiej próby Macierewicz jest gotów wysadzić PiS tak jak dwa lata temu blaszak,
- przed wyborami ma się nie ukazać ani słowo na temat katastrofy i mam nadzieję, że ten plan powiedzie się podobnie jak związany z nim projekt budowy bliźniaczych wież bliźniakom poświęconych.
Bardzo były fizyk teoretyk, do 1982 pracownik naukowy. Autor referatu na I Konferencji Smoleńskiej. Dzisiaj sam zdziwiony, skąd w tym temacie i miejscu się znalazł. Archiwalne notki: http://mjaworski50.blogspot.com/ Odznaczony Krzyżem Wolności i Solidarności ale też podejrzany o przynależność do niedorżniętej watahy współpracowników gestapo.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka