modus in actu modus in actu
1476
BLOG

Faszyzm i "ustawowe bezprawie".

modus in actu modus in actu Prawo Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

    Zgodnie z art. 13 Konstytucji RP: "Zakazane jest istnienie partii politycznych i innych organizacji odwołujących się w swoich programach do totalitarnych metod i praktyk działania nazizmu, faszyzmu i komunizmu, a także tych, których program lub działalność zakłada lub dopuszcza nienawiść rasową i narodowościową, stosowanie przemocy w celu zdobycia władzy lub wpływu na politykę państwa albo przewiduje utajnienie struktur lub członkostwa". 

Kodeks karny problematykę reguluje w art. 256 w brzmieniu: "Kto publicznie propaguje faszystowski lub inny totalitarny ustrój państwa lub nawołuje do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych albo ze względu na bezwyznaniowość, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat dwóch". Słownik Języka Polskiego definiuje faszyzm jako kierunek i ruch polityczny o charakterze totalitarnym, nacjonalistycznym i rasistowskim, ukształtowany po I wojnie światowej we Włoszech, później także w niektórych innych krajach (postać skrajną przybrał w Niemczech); także: forma totalitarnej dyktatury nacjonalistycznej wprowadzona w 1922 r. we Włoszech (później także w niektórych innych krajach) opierająca się na zasadzie wodzostwa, dysponująca zhierarchizowanym aparatem partyjnym, stosująca terror wobec przeciwników politycznych.

Już pobieżny wgląd w treść wspomnianych norm i definicji wskazuje, że źródłowo odnoszą się do faktów historycznych, jakie miały miejsce w minionym stuleciu i zarazem koncentrują się one wokół cech stereotypowych oraz pojęć ogólnych, co w efekcie pozwala na instrumentalizację ich znaczenia - zgodnie z interesem tych, którzy piszą historię.

Niemiecki filozof prawa G. Radbruch wiąże totalitaryzm, faszyzm i nazizm z "ustawowym bezprawiem". Ustawowe bezprawie zostaje przeciwstawione przez Radbrucha "prawu ponadustawowemu", czyli prawu ukierunkowanemu na idee, wartości i moralność.

W przestrzeni medialnej, w dyskursie argumentacyjnym ujawnia się motyw oparty na przypisywaniu podobieństw pomiędzy stereotypami, które określają cechy różnego typu ruchów patriotycznych, narodowościowych itp. a stereotypami określającymi cechy faktycznego faszyzmu i nazizmu w Niemczech i innych krajach. Owszem faszyzm polegał na zawładnięciu duchem człowieka i duchem narodu, komunizm i myśl lewicowa postępuje jednak podobnie, czyniąc to w inny sposób tj. eliminując tego ducha, pozbawiając przy tym człowieka i naród jego siły.    

Nie może ulegać wątpliwości, że ewentualne podobieństwa na które powołują się różnego typu ruchy lewicowe i postępowe, mają charakter przygodny a nie istotowy, mają charakter stereotypowy a nie strukturalny. Koniecznym bowiem warunkiem dla zaistnienia faszyzmu jak również komunizmu lub innego rodzaju totalitaryzmu jest systemowe wyłączenie poza nawias idei i związanych z nimi wartości oraz moralności. Trudno sobie wyobrazić rozwój jakiejkolwiek ideologii totalitarnej w państwie, którego kultura prawna, polityczna i w ogóle kultura społeczna zorientowana jest na idee i wartości. 

Na systemowe ograniczenie intencjonalnego i poznawczego ukierunkowania na idee i wartości wpływa ideowa podstawa demokracji czyli relatywizm.

Odtąd idee i związane z nimi wartości nie mają już żadnego znaczenia, gdyż relatywizm i towarzysząca jej demokracja systemowo redukują wszystkie znaczenia do zróżnicowań w uniwersum wewnętrznych opozycji. Podstawą zaistnienia dowolnej ideologii, staje się ideologia jej przeciwna, warunkiem zaistnienia stanowiska, argumentu, motywu itp. o określonej treści jest treść o przeciwnym znaczeniu. Dobro, prawda lub też sprawiedliwość  oraz ich absolutny wymiar zostają zrelatywizowane i zredukowane do spełniania określonej funkcji w danym systemie, strukturze społecznej czy też dominującej ideologii. 

Zorientowana na idee i wartości moralność, która do tej pory uprawomocniała obowiązek oraz towarzyszącą im powinność, zostają zastąpione pragmatycznym substytutem, który ma zapewnić stabilizację oczekiwań, ład, systemowy porządek.

Faszyzm, komunizm podobnie jak każdy inny przejaw totalitaryzmu, przejmując kontrolę nad duchem człowieka lub eliminując go, programowo redukuje człowieka do postaci jednostki jako elementu państwa lub systemu. Sprzyja temu demoliberalna demokracja, która przypisuje człowiekowi wymierną wartość, którą potrafi mnożyć, dzięki czemu, zawsze uzyskuje wartość większości, która przeważa nad wartością mniejszości. W swoich tekstach posługuję się dwoma przeciwstawnymi sobie pojęciami tj. jednostka, której podstawową cechą jest formalność i abstrakcyjność oraz indywiduum jako określenie konkretności osoby.   Ideologia demoliberalna oparta jest na czysto formalnej równości, w tym czysto formalnej równości prawnej, co koreluje z wyobcowaniem wszelkiej indywidualności pierwotnie przynależnej konkretnej osobie i jej redukcji ku postaci abstrakcyjnej jednostki jako członkowi i zarazem części społeczeństwa. Pozwala to min. na ukształtowanie "socjalistycznej zasłony niewiedzy" oraz umożliwia zaszczepienie kontrolowanej  przez ideologię ignorancji, co bezpośrednio wpływa na utrwalanie nawyku posłuszeństwa. Kultura liberalizmu z kolei nadaje człowiekowi wartość niewymierną i nigdy nie przeważy jej żadna większość. Konkretne indywiduum w którym znajduje urzeczywistnienie wartość moralna, traktuje uprawnienie i wewnętrzną powinność a nie w rozkaz jako podstawę spełnienia swojego obowiązku. 

 W systemie demokracji demoliberalnej, człowiek nie może być podmiotem dla samego siebie. Źródłem jego wolności jest państwo i system oraz dominująca ideologia. Im szybciej jednostka będzie myśleć kategoriami danego systemu czy też danej ideologii, tym szybciej nastąpi realizacja postulowanej przez Marksa emancypacji. Emancypacji polegającej na utożsamieniu człowieka z obywatelem państwa demokratycznego, by "każdy obywatel był tak jak wszyscy inni obywatele", gdzie możliwe będzie dojście do celu ostatecznego, czyli zrzeszenia w którym "swobodny rozwój każdego jest warunkiem rozwoju wszystkich" zgodnie z zapisem Manifestu komunistycznego.

Jak pisze Marks "dopiero, gdy rzeczywisty, indywidualny człowiek pojedna się ponownie z abstrakcyjnym obywatelem państwa i uzyska status istoty gatunkowej...dopiero gdy uzna, że jego własne siły to siły społeczne i gdy zdoła te siły zorganizować, dowodząc tym samym, że siły społeczne i siły polityczne to jedno i to samo, dopiero wówczas dokona się ludzka emancypacja".

Jak widać dla Marksa źródłem wolności nie jest sam człowiek ale coś zewnętrznego względem niego.

 Stoicka koncepcja wolności polegająca na doskonałym zrozumieniu konieczności rządzących racjonalnym światem, koncepcja wolności Rzymian oraz prawa rzymskiego, zostaje zredukowana do doskonałego zrozumienia konieczności rządzącej danym systemem i ideologią z których wynikają wszelkie zróżnicowania. W takich okolicznościach wolność nie jest i nie może być już w człowieku, co np. było głównym postulatem kazań ks. J. Popiełuszki. Wolność jest na zewnątrz niego tj. w państwie lub strukturze społecznej - rola człowieka - w tym przypadku systemowej jednostki polega na podporządkowaniu się temu faktowi oraz powtarzaniu stereotypowych założeń ideologii.

 G. Radbruch wprowadza trzy bardzo istotne pojęcia, pojęcia pozwalające zrozumieć zachodzące procesy społeczne. Pierwszym z nich jest indywidualizm, którego genezę można wiązać z oświeceniowym zwrotem ku człowiekowi. Cogito ergo sum, czyli myślę więc jestem, jest tego najbardziej wyrazistym symbolem. Z tego punktu widzenia wartości kulturowe i zbiorowe służą człowiekowi i jego wartościom osobowym. Indywidualizm opiera prawo i państwo na bezpośrednich relacjach między osobami - państwo podobnie jak prawo to świadoma umowa. 

 Kolejne pojecie to superindywidualizm, które polega na podporządkowaniu człowieka i wartości osobowych państwu. "Państwo zaś jest wspólna istotą, tą doczesną całością, która stanowi ducha całego narodu"- nawiązując do idealizmu opartego na myśli Hegla. Superindywidualizm to podporządkowanie wartości ucieleśnionych w osobach i dziełach, wartościom zbiorowym, gdzie moralność i kultura podporządkowane są państwu i prawu. Historycznymi egzemplifikacjami, które obrazują patologię omawianego procesu społecznego jest socjalizm, komunizm i faszyzm. W Polsce można było zaobserwować zaistnienie rzeczywistego konfliktu i napięcia pomiędzy postępową ideologią opartą na myśli marksistowsko-leninowskiej a tradycją, której głównym nośnikiem był Kościół.

Z jednej strony duch tradycji, obyczaj, międzyludzka solidarność, wspólnota ludzi, którzy w refleksji dzięki np. wspomnianym już kazaniom ks. J.Popieluszki potrafili dostrzec system, totalitaryzm oraz towarzyszące mu zniewolenie. Przykład ks. J. Popiełuszki jest bardzo ważny, gdyż był on rzeczywistym i świadomym wrogiem systemu i dlatego został zamordowany, podobnie zresztą jak wielu innych rzeczywistych wrogów systemu.

Z drugiej strony tenże system i towarzyszący mu totalitaryzm, który mocą ideologii, jej wyznawców oraz rzekomych przeciwników, realizuje opartą na syntezie marksizmu i pragmatyzmu ideologię postępu., która znajduje realizację w dziejowym następcy, czyli transindywidualizmie. Transinydywidualizm polega nad podporządkowaniu człowieka, wartości osobowych jak i państwa kulturze. Jak mawiał Plutarch "podziwiamy dzieło, lecz gardzimy jego twórcą", czy też jak mawiał Treitschke "jeden posąg Fidiasza wart jest więcej, niż nędza legionu starożytnych niewolników". Transindywidualizm to współczesność, czy też tak jak mawia Bauman ponowoczesność. Solidarność, kościół, duch tradycji zostały instrumentalnie wykorzystane dla pokojowego rozwinięcia superindywidualizmu w jego dziejowego następcę, czyli transindywidualizm, gdzie to właśnie kultura mocą demoliberalnej demokracji stała się celem samym dla siebie, gdzie oświeceniowe Ja jestem, ja myślę, duch i naród stają się zredukowanymi częściami dla całości, gdzie nie istnieje już relacja i wynikające z jej naturalne napięcie miedzy człowiekiem a posiadającym zniewalającą moc systemem.

Charakterystyczne jest to, że symbolem wyjścia z epoki Średniowiecza, czyli symbolem Oświecenia jest Kartezjusz z wspominanym już cogito ergo sum czy też później Kant z Krytyką czystego rozumu, symbolem superindywidualizmu są Hegel a następnie Marks i Lenin oraz ich dzieła napisane z olbrzymim rozmachem. Symbolem przemian i wejścia w transindywidualizm z kolei, jest L.Wałęsa, czy też A.Michnik gdzie nie ma już żadnej myśli, żadnej koncepcji, gdzie nie ma już świadomości przynależnej indywiduum, gdyż to kultura i jej systemowy i strukturalny wymiar myśli za człowieka, człowieka zredukowanego do roli przeliczalnej jednostki w ramach dominacji demoliberalnej demokracji.

Powyższy wątek pozwala zrozumieć jeden z tematów publicznego dyskursu tj. kwestia gender. Tą nazwą określa się zachodzenie procesu społecznego o którym mowa wyżej w konkretnej dziedzinie tj. kwestia wychowania młodego człowieka. Należy jednak zauważyć, że ideologia na której opiera się gender już dawno funkcjonuje w większości dziedzin życia społecznego - na tym polega sens przemian po 1989 r. W poprzednich swoich notkach omawiałem problematykę systemów, prawa, czy też zombi i replik - wszystko to są przejawy ideologii o której mowa.

Podstawową cechą charakteryzującą różnicę między indywidualizmem a transindywidualizmem jest świadomość i towarzysząca jej zdolność do refleksji. Jednostka w omawianym ponowoczesnym systemie nie ma już świadomości w klasycznym sensie, tj. świadomości konstytuującej jej indywidualne i konkretne Ja i zarazem mającej swoje źródło w sensie świata, w sensie, który jest już dany, w sensie, którego jednym z przejawów jest tradycja. Ta pierwotna świadomość znajduje się już na zewnątrz Ja, w pragmatycznym substytucie źródłowego sensu świata, czyli w systemie, strukturze oraz towarzyszącym im ideologii, intersubiektywności, komunikacji oraz przyszłości i oczekiwaniach. Ograniczenie naturalnej zdolności do refleksji pozwala na kontrolę komunikacji a tym samym na kontrolę zachowań społecznych. Tak jak wspomniałem kultura i jej strukturalny wymiar myśli za jednostkę i rola tak zredukowanego człowieka polega na podporządkowaniu się tej konieczności, co uzyskuje się dzięki odpowiednim metodom socjologicznym.  

Przykładem jest dyskurs na temat np. wolności w tym wolności naszego kraju: "Polska odzyskała wolność, Polska jest krajem suwerennym" są zdaniami niepowątpiewalnymi i tak oczywistymi, że ktoś kto nawet tylko zadaje pytania w tym temacie, naraża się na społeczną infamię. Można dodać, że w świetle prawa międzynarodowego pojęcie kraju wolnego, jest pojęciem absurdalnym a ustawodawstwo związane z funkcjonowaniem UE absurd ten tylko potęguje.

Z kolei w świetle globalnych stosunków ekonomicznych oraz gospodarczych, wolność kraju można mierzyć niezależnością od obcego kapitału a miarą tej niezależności jest zadłużenie. Zresztą nawet Z.Bauman zauważa, że w dzisiejszych czasach tj. w ramach kultury ponowoczesnej czyli w ramach kultury opartej o ideologię transindywidualizmu, nie istnieje zagrożenie wojną w tradycyjnym sensie. Te same cele, które kiedyś osiągano na drodze militarnej, aktualnie można osiągnąć drogą ekonomiczną min. poprzez uzależnienie danego państwa od kapitału obcego min. poprzez zadłużenie tego państwa, przy jednoczesnym zapewnieniu sobie gwarancji spłacania odsetek, co można osiągnąć za pomocą stabilizacji społecznej, politycznej przy pomocy doskonałego instrumentu czyli demoliberalnej demokracji. Dzięki temu uzyskuje się nie tylko gwarancję spłacania odsetek ale i podstawę dla udzielania kolejnych pożyczek a tym samym strukturalnego, czyli niejawnego panowania w danym kraju - co zauważono np. w Grecji - gdzie być może obudził się duch tradycji opartej na refleksji. 

Wspomniana eliminacja zagrożenia konfliktu zbrojnego rozumianego klasycznie należy traktować jako pozytywną cechę kultury postępowej.   Wojna w tradycyjnym rozumieniu staje się w ramach tej ideologii tylko i wyłącznie faktem historycznym - niemniej jednak człowiek w rozumieniu klasycznym tj. w rozumieniu Arystotelesa czy też w rozumieniu myśli oświeceniowej również staje się faktem historycznym.

Tezy o eliminacji zagrożenia konfliktem militarnym w tradycyjnym sensie nie zmieniają wydarzenia na Ukrainie a wręcz przeciwnie, są jednym z przykładów obrazujących różnicę między państwem określonym ideologią superindywidualizmu a strukturą transindywidualistyczną, gdzie uwidacznia się konflikt między Rosją a można powiedzieć demokratycznym światem. Z jednej strony duch dumnego narodu oraz autorytarny przywódca, których moc i  siła wywołuje zagrożenie konfliktem zbrojnym a z drugiej bezwolna struktura, gdzie liczą się interesy i pragmatyczne rozwiązania. Przykład ten pokazuje możliwości dla realizacji wolności jakiegokolwiek kraju, które nawet w przypadku takiego państwa jak Rosja ze względu na uwarunkowania ekonomiczne, są bardzo ograniczone, aczkolwiek w przypadku Rosji można mówić o suwerenności, gdyż chyba nikt nie ma wątpliwości, że Putin i Rosja podejmują działania w swoim własnym interesie.    

Państwo oparte na transidywidualiźmie a więc na projekcji państwa i prawa idealnego, a więc państwa całkowicie zdominowanego przez kulturę staje się synonimem "hipertotalności", gdzie człowiek, indywiduum ale także i państwo traci jakikolwiek znaczenie. "Nowoczesność i zagłada" Z. Baumana, gdzie mowa o realizacji ideologii faszystowskiej, będącej zaledwie jednym z przejawów totalitaryzmu, współcześnie ma wymiar ponowoczesności i zagłady, gdzie paradoksalnie trudno już dostrzec przejawy totalitaryzmu, ponieważ ponowoczesność to hipertotalitaryzm a więc totalitaryzm absolutny, określający i kształtujący niejawną strukturę społeczną, polityczną i prawną, co powoduje że trudno ją dostrzec i ująć w pojęcia - zresztą kolejną cechą kultury ponowoczesnej jest upadek pojęć,  pojęcia bowiem, mówią nam o tym jaki jest świat z podmiotami - upadek podmiotu oznacza upadek pojęć na rzecz zbioru ich psychologicznych substytutów, czyli stereotypów.

 W doskonałym państwie oraz społeczeństwie, jak mawia Lenin, prawo stanie się zbędne a tym samym martwe, gdyż tradycyjna relacja oparta na napięciu pomiędzy życiem, człowiekiem oraz normą ulegnie całkowitej redukcji. Zarówno w marskistowsko - leninowskiej koncepcji prawa, jak również w koncepcji pozytywizmu prawniczego wszelkie prawo w tym prawo podmiotowe wynika z prawa w znaczeniu przedmiotowym, czyli jest czymś wtórnym. Oznacza to, że prawa naturalne człowieka, są zredukowane do znaczenia określonej pozytywnie normy prawnej zgodnie z wolą ustawodawcy w ramach określonego porządku społeczno - politycznego. Źródłem prawa jest ustawa wraz z towarzyszącą jej wykładnią i interpretacją koherentną z dominującą ideologią - dlatego też systemowo rugowana jest prawda materialna - w 1996 roku w postępowaniu cywilnym, zasada prawdy materialnej ustąpiła zasadzie prawdy formalnej. Proces eliminacji prawdy materialnej zachodzi w całej dziedzinie prawa.

W państwie lub systemie totalitarnym obywatel z założenia nie jest źródłem własnej wolności, ponieważ tym źródłem jest abstrakcyjna ustawa, gdzie wszelkie prawo podmiotowe jest efektem logicznego wynikania ze stosunku prawnego, założonego lub wyprowadzonego z prawa pozytywnego, a więc prawa ustanowionego przez władzę. Tym samym prawo podmiotowe polega na możności postępowania w określony sposób, umieszczając sam podmiot w cieniu jego własnego odbicia - inaczej mówiąc obywatele tak ukształtowanego systemu, gdzie prawo reguluje każdy najmniejszy aspekt życia, to kopie pierwotnej oryginalności lub też determinowane określoną strukturą ideologiczną repliki.

Takie ukształtowanie praw podmiotowych koreluje z rolą człowieka w danym społeczeństwie demokratycznym. Tak jak wolność jest na zewnątrz niego tj. w systemie, tak również prawo podmiotowe wynika z prawa przedmiotowego, czyli z prawnej struktury systemu. Tak ukształtowany człowiek nie może posiadać naturalnych uprawnień - jego wewnętrzna moralność, która pierwotnie uprawomocnia powinność do określonego zachowania się, wywołując przy tym jednocześnie poczucie odpowiedzialności, są zastąpione zewnętrznym nakazem, lub zakazem, który mocą rozkazu woli władzy danej struktury państwowej   określa obowiązek, któremu każdy obywatel jest winny podporządkowania się, bez względu na słuszność, indywidualne sumienie i moralność - dla których notabene już nie ma miejsca zarówno w systemie jak i w człowieku. Należy pamiętać, że "prawo może się moralności przysłużyć nie dzięki nakładaniu obowiązków prawnych ale dzięki ochronie niektórych uprawnień, gdyż zwraca się ono ku moralności przez uprawnienia a nie przez obowiązki... Moje prawo jest w zasadzie uprawnieniem do tego abym mógł wypełnić swój obowiązek moralny i na odwrót moim obowiązkiem (moralnym) jest zachowanie moich uprawnień... - a kto broni swoich praw ten broni też swoich obowiązków oraz swej osobowości moralnej".  

Kształt struktury społecznej, politycznej i prawnej rzutuje na strukturę gospodarczą, gdzie nie istnieje podłoże dla wolnej konkurencji pomiędzy podmiotami gospodarczymi, gdyż ta sfera jest poddana absolutnej regulacji i absolutnej kontroli. Podmiot gospodarczy jest całkowicie uzależniony od jawnych, niezliczonych norm ustaw i  nieskończonej ilości niejawnych interpretacji.

 "Ustawowe bezprawie" G. Radbrucha jest  określeniem a zarazem krytyką pozytywizmu prawnego., czyli "bałwochwalstwa siły", Struktura społeczna oraz polityczna Republiki Wajmarskiej gdzie ustawowe bezprawie oraz towarzyszący mu faszyzm miały swoją faktyczną i historyczną realizację, była strukturą demokratyczną. Podobnie zresztą systemy państw komunistycznych - nikt chyba nie ma wątpliwości, że komunizm ukształtował się na mocy woli większości a doskonała demokracja stanowi ideowy cel komunizmu.

Jak widać istnieje nierozłączna relacja pomiędzy dotychczas historycznie odnotowanymi przejawami totalitaryzmu - mowa o komunizmie i faszyzmie a prawem oraz demokratyczną strukturą społeczną przynależną danym systemom.

Ideologicznym źródłem prawa omawianych systemów jest pozytywizm prawny, gdzie prawo znaczy prawo i rozkaz znaczy rozkaz.

Należy przy tym przypomnieć, że pociągnięcie do odpowiedzialności karnej sprawców zbrodni przeciwko ludzkości a więc zbrodni będącej efektem praktyki stosowania prawa w III Rzeszy, objęły czyny popełnione w przeszłości pod hasłem" "prawo znaczy prawo" czego odmianą jest słynne dura lex sed lex.

 Podstawową cechą pozytywizmu prawnego jest separacja prawa natury względem prawa pozytywnego, w myśl koncepcji "odrzucenia na śmietnik historii" wszystkiego, co przedrewolucyjne. Jeden z twórców utylitaryzmu a zarazem myśli pozytywistycznej J Bentham, uważał tradycyjną moralność jako prymitywne narzędzie tyranizującej demagogii służącej utrzymaniu koncepcji i tradycji władzy i prawa autorytarnego Z kolei Marksizm uważał tradycyjne prawo natury za "teorię wsteczną, burżuazyjną i ahistoryczną, za instrument burżuazji w walce z proletariatem". Dla Radbrucha pozytywizm prawny wiąże się z neutralnością moralności i pojęcia prawa. tj. nie istnieje żaden konieczny związek miedzy prawem a moralnością lub też innymi słowy, nie istnieje konieczny związek "między prawem jakim ono jest, czyli prawem jako fakt społeczny, a prawem jakim być powinno". 

 W myśl twórcy pozytywizmu Austina prawo to rozkaz ustawodawcy, gdzie jak twierdzi Radbruch w ramach teorii siły: "prawo obowiązuje, ponieważ zostało nakazane przez władzę i władza ta potrafi wprowadzić je w życie" wywołując w adresacie poczucie przymusu i posłuszeństwa.  

Prawo w takim systemie oparte jest na formalno - dogmatycznej strukturze systemu. Tego typu sytuacja określa uniwersum bytowe prawa, które mieści się i jest zarazem podporządkowane prawu pozytywnie ustanowionemu, czyli ustawie. Wszystkie elementy uniwersum systemu są zawarte w ustawie lub wyprowadzone z ustawy mocą interpretacji, czy też wykładni. Każde pojęcie prawne powinno posiadać swoją definicję, których zbiór powinien zapewniać wewnętrzną spójność systemu. Ustawa oraz założenia doktryny są źródłem wszystkich elementów w uniwersum systemu. Wartości takie jak prawda, dobro i związana z nimi moralność, mają zastosowanie w danym systemie, o ile ustawa reguluje tą problematykę lub też w jakiś sposób odnosi się do nich - w tym przypadku można mówić o pozytywizmie miękkim. Przy czym nawet jeżeli mamy jakiekolwiek odniesienie do bytów zewnętrznych względem systemu, to każdorazowo struktura systemu określa i reguluje znaczenie prawne takiego przedmiotu odniesienia.

 W tak ukształtowanej konstrukcji, normy prawne mają charakter faktów społecznych, tj. są ustanowione przez władzę w odpowiedniej, formalnie poprawnej procedurze. Moc obowiązywania oparta jest na wypracowaniu odpowiedniego nawyku pod rygorem stosownej kary, przy czym prawo tj. normy pozytywnie ustanowione obowiązują w sposób absolutny, czego konsekwencją jest min. podporządkowanie wszelkich naturalnych praw prawu abstrakcyjnemu, strukturze społecznej, stosunkom społeczno - ekonomicznym oraz zapewniającej wewnętrzną spójność obowiązującej ideologii.

Kolejną cechą pozytywizmu prawnego jest formalizm prawny, gdzie w ramach jego funkcjonowania, system ogranicza się do formalnej poprawności, koherencji i legalności działania odpowiednich organów oraz do celowości prawa czyli zapewnienia stabilizacji oczekiwań i bezpieczeństwa prawnego. System prawa jest systemem autonomicznym, czyli logicznie zamkniętym, gdzie za pomocą metod logicznych można wyprowadzić wszelkie konsekwencje, w tym prawidłowe decyzje prawne, bez konieczności powoływania się na idee, kryteria moralne, czy też ogólne normy konstytucyjne. Inaczej mówiąc realizacja prawa w tego typu systemie opiera się na redukcji przesłanek interpretacyjnych, które wpływają na decyzje prawne oraz redukcję swobody lub też dyskrecjonalności. Następnie systemowy dogmatyzm połączony z eliminacją wszelkich przejawów samodzielności urzędników, prawników i sędziów, którzy uzyskują status funkcjonariuszy wiernych rządom ustaw - jak pisze Radbruch "gardzimy kapłanem, który głosi kazanie wbrew swoim przekonaniom ale szanujemy sędziego, który w swojej wierności ustawie nie daje się zwieść swojemu odmiennemu poczuciu prawnemu". Kolejna cecha to tekstualizm z jednoczesnym eliminowaniem i minimalizowaniem wszelkich poza tekstualnych bytów typu: duch prawa, wartości, idee itp., geometryzacja prawa, czy też przekonanie o sylogistyczności w stosowaniu prawa, czyli stosowanie prawa jest operacją w pełni sformalizowaną lub też mechaniczną, co z kolei wpływa na przewidywalność decyzji interpretacyjnych.

 Każda z wymienionych cech pozytywizmu ma bardzo istotny udział w systemie oraz jego stabilności, co potencjalnie ale zarazem pozornie wpływa na racjonalną akceptowalność orzeczeń, decyzji itp. oraz na ogólne bezpieczeństwo prawne. Pozytywizm prawny oraz towarzyszący mu formalizm mają swoją faktyczną realizację w systemie "ustawowego bezprawia" towarzyszącego faszyzmowi oraz ustawowego bezprawia towarzyszącego socjalizmowi i komunizmowi. Zabezpieczeniem przed powrotem bezprawia jest wedle Radbrucha tożsame z "zabezpieczeniem przed odbierającym ustawom oraz w ogóle prawu wszelką naturę prawną, pozytywizmem, którego trzeba gruntownie przezwyciężyć... Pozytywizm prawny bowiem pozbawia prawo wszelkiej odporności na ustawodawcze nadużycia oraz instrumentalizm funkcjonariuszy wiernym systemowi".   

 Pozytywizm prawny jak twierdzi Radbruch programowo ruguje z pojęcia prawa ideę sprawiedliwości a tym samym sprawiedliwość materialną a więc sprawiedliwość, która mocą idei może przejawiać się w konkretnych orzeczeniach i rozwiązaniach prawnych. 

Wedle Radbrucha "pojęcie prawa odnosi się do sfery kultury: konotuje ono rzeczywistość zorientowaną na wartości" - "prawo jest rzeczywistością, która swój sens i znaczenie czerpie stąd, że służy swoistej wartości, bądź inaczej ideałowi prawa. Tak więc pojęcie prawa jest odniesione do idei prawa. Ideą prawa z kolei nie może być nic innego niż sprawiedliwość".

Inaczej mówiąc, prawo jest przejawem kultury, której sfera mieści się pomiędzy rzeczywistością natury a transcendentnymi i absolutnymi ideami. Idea prawa, która jest tożsama z ideą sprawiedliwości wraz ideą Dobra jako źródła moralności, uprawomocniają obowiązywanie prawa jako jednego z przejawów kultury. Jak pisze Radbruch, prawo powinno być środkiem umożliwiającym człowiekowi urzeczywistnianie wartości moralnych, to wyłącznie człowiek bowiem, jego wola, postawa i charakter, mogą być moralnie dobre.

Systemowa izolacja moralności wiąże się więc z systemowym wyłączeniem człowieka - rozumianego klasycznie a to z kolei znosi podstawę dla zaistnienia wewnętrznej powinności jako źródła obowiązku, gdyż tylko norma moralna posiada substrat swego zobowiązania w woli człowieka - pozostaje więc tylko rozkaz i bezwzględne posłuszeństwo. Należy przy tym zwrócić uwagę, że prawo dopóty nie jest prawem, dopóki nie jest w stanie dać odpowiedzi na pytanie, skąd się bierze roszczenie do obowiązywania - z faktu ustanowienia prawa tj. z ustawy oraz legalnej procedury nie wynika jeszcze jego moc do obowiązywania. W systemie totalitarnym moc obwiązywania prawa z oczywistych względów nie może wynikać z wewnętrznej powinności ale tylko z rozkazu władzy. Jeżeli jednak "ktoś upiera się przy istnieniu obowiązku powodowanego czystą legalnością, to musi przyjąć, że można człowieka do czegokolwiek zobowiązać tylko w sensie fizycznym, nie wiążąc przy tym jego woli" - przypomina to postawę artysty o mentalności barbarzyńcy, który zakłada, że marmur w poczuciu "estetycznego obowiązku" ochoczo ulega ciosom dłuta.

 Wedle Radbrucha prawo jest dziedziną kultury zorientowaną na idee i wartości, które mają charakter absolutny i których nie można wywieść z żadnej innej idei i wartości Ideą prawa nie może być ani celowość ani pożytek lecz tylko sprawiedliwość: "teoria, gdzie prawo, wyczerpuje się w tym, co pożyteczne dla ludu, byłaby równoznaczna z teorią oparta na zasadzie, że cel uświęca środki".

Prawo jest rzeczywistością, która służy sprawiedliwości a znaczenie prawa polega na tym, że odnosi się ono do sprawiedliwości materialnej a więc do sprawiedliwości konkretnych decyzji i rozwiązań - o czym była już mowa wyżej.

Prawo nie dlatego jest prawem, że pod jego pojęcie można podciągnąć dowolne regulacje prawne, będące zjawiskami prawnymi, czy też dowolne orzeczenia czy też decyzje ustanowione mocą roszczenia do dominacji zasady oraz samego demokratycznego wyboru. Prawo jest prawem dlatego, że wszelkie zjawiska prawne są przejawami samego "prawa", że mieszczą się w jego pojęciu, prawa które dominuje, niejako z "Bożej Łaski".

Już pobieżny ogląd relacji pomiędzy prawem, które pierwotnie czerpie swą moc z transcendentnych i absolutnych idei, które stanowią podstawę dla materializacji sprawiedliwości a prawem w ramach sytemu, którego ideową podstawą jest relatywizm, ukazuje napięcie oraz nieusuwalny konflikt. Dlatego też Radbruch "ustawowe bezprawie" będące synonimem pozytywizmu prawnego oraz określeniem "prawa w działaniu" mającego swoją historyczną realizację w ramach funkcjonowania III Rzeszy, przeciwstawia "prawu ponadustawowemu", czyli prawu, które jest zorientowane na idee i wartości.

 Relatywizm będący ideową podstawą demokracji znosi moc idei a tym samym moc prawa i sprawiedliwości i redukuje rzeczywistość do wewnętrznych zróżnicowań, ukształtowanych na mocy postępu w ramach danej kultury. Procesowi temu towarzyszy zmiana fundamentalnych kryteriów i zasad określających warunki kształtowania się struktury danej kultury - min mowa o warunkach prawdziwości w opozycji do warunków stwierdzalności i uzasadnienia. Relatywizm ze względu na swą własną strukturę i uwarunkowania, redukuję prawdę do tego, co uzasadnione w warunkach stwierdzalności. Z kolei stwierdzalność znajduje odniesienie w powszechnej akceptowalności a to z kolei wraz z innymi czynnikami prowadzi w istocie do circulus vitiosus.

W takiej uwarunkowaniach naturalny staje się więc słynny rozdział powinności od bytu.

Odtąd zdania o powinności pierwotnie czerpiące swoja moc z idei, nie powstają już na mocy indukcyjnego uogólnienia, na podstawie odniesienia do zaobserwowanych zjawisk lub tego co jest, czyli idei ale na mocy innych zdań o powinności aż po zdania ostateczne, gdyż tylko w ten sposób można je uzasadnić, wikłając sie przy tym w oczywisty regres w nieskończoność. Już H.Kelsen uzasadnił i wywiódł normę podstawową, która jest i nie może być niczym innym jak fikcją.

Inaczej mówiąc zdania o powinności nie można uzasadnić i dowieść w kategoriach logiki i towarzyszącej jej prawdy koherencji i nie mogą być wyprowadzane w drodze indukcji z rzeczywistości. Tego typu zdania mają charakter aksjomatów i powstają na drodze uznania, gdzie panująca ideologia decyduje o tym, co może zostać uznane.

 Przypominam, że podstawową cechą systemów prawa opartych na prawie natury jest ścisły związek pomiędzy określonymi treściowo sądami o wartościach oraz rzeczywistości świata idei i świata materialnego, gdzie natura jest źródłem ich powszechnego obowiązywania.

Prawa natury uzyskują status norm w kategoriach wiecznego i niezmiennego systemu normatywnego lub też są zmienne treściowo w zależności od stanu rozwoju danej kultury. Niemniej jednak prawa natury istnieją i system normatywny jest konstruowany dzięki temu, że człowiek ma dostęp poznawczy do idei, które mają charakter absolutny i dostęp poznawczy do świata materialnego oraz zjawisk. 

W takiej sytuacji system normatywny oparty o prawo natury, gdzie źródłem są idee i wartości, jest w radykalnym konflikcie w systemem, którego źródłem jest bieżący stan myśli postępowej i towarzyszącej jej ideologii wraz z nieodłącznym relatywizmem.

System prawa który jest efektem bieżącego stanu kultury i ideologii, redukuje moralność wraz z towarzyszącymi jej człowiekiem i powinnością a zarazem nadaje moc legalności i towarzyszącym jej imperatywom, obowiązkom i posłuszeństwu. O ile tradycja tylko moralności nadaje uzasadnienie dla mocy prawa, to myśl postępowa domaga się bezwzględnego posłuszeństwa samowoli władzy, legalności i procedurom.

 G. Radbruch przyjmuje za Kantem odróżnienie moralności od legalności, czyli w konsekwencji przyjmuje odróżnienie moralnego obowiązku posłuszeństwa od faktycznego posłuszeństwa. Istniejąca norma która nie czerpie swojej mocy zobowiązującej z idei i wartości, jest faktem społecznym, ponieważ władza wprowadza ją w życie dzięki sile lub "uznaniu" - "prawo obowiązuje ponieważ zostało nakazane przez władzę i władza ta potrafi wprowadzić je w życie". Radbruch obrazuje istotę teorii siły podając następujący przykład: jeżeli ktoś wręcza nam bezwartościowy papier i pod groźbą pistoletu, zmusza byśmy przyjęli go jako środek płatniczy, to nie oznacza to tym samym, że stał się rzeczywiście papierem wartościowym" i podobnie jest z obowiązywaniem prawa: "jednakże rozkaz to wyłącznie wola i możność, mogą one wzbudzić w adresacie poczucie przymusu ale nie powinności, posłuszeństwa lecz nigdy zobowiązania do posłuszeństwa".

W tym kontekście warto zwrócić uwagę na problematykę legalizmu nowej władzy na Ukrainie. O ile źródłem legalizmu jest fikcja a z drugiej strony źródłem prawa jest siła władzy i uznanie, to nowe władze na Ukrainie są legalne, gdyż zostały powołane niejako w akcie źródłowego ustanowienia, dzięki sile, a następnie zostały uznane przez inne kraje demokratyczne. Ten przykład pokazuje czym de facto jest legalizm oraz czym jest współczesne prawo. Konsekwentny legalizm uniemożliwia zaistnienie takich rozwiązań, na co zwracają uwagę Putin i Janukowycz. Demokracja oraz towarzyszący jej relatywizm jest powszechną tolerancją - z wyjątkiem tolerancji dla braku tolerancji.

 W refleksji nad koncepcją Radbrucha oraz praktyką stosowania prawa w III Rzeszy, komentatorzy podkreślają, że pozytywistycznie zorientowanemu prawnikowi grozi popadnięcie w ślepe posłuszeństwo wobec rządzących, co zresztą jest bardzo widoczne współcześnie. - "bezwolność niemieckich prawników wobec prawa III Rzeszy wynikała z obsesyjnej akceptacji pozytywizmu prawnego oraz obsesyjnej negacji prawa naturalnego. Kombinacja taka doprowadziła do tego, że klauzule ogólne dotychczasowego prawa interpretowano w kategoriach prymitywnej teorii rasizmu".

Jak widać pomiędzy teorią prawa a prawem w działaniu znajduje się miejsce dla interpretacji oraz ewentualnie prymitywizmu, którego wymiar oraz ewentualny rozmach ma swoje źródło w towarzyszącej ideologii.

Inaczej mówiąc, aktualne prawo w działaniu, którego głównym orężem jest interpretacja jest ściśle określone dominującą ideologią oraz jej przypadłościami czyli relatywizmem, redukcją idei, moralności, prawdy, człowieka, co łącznie można interpretować jako dziejowy postęp prymitywizmu.

Odnosząc się do uwarunkowań społecznych, G. Radbruch wspomina o demoliberalizmie i formalnej demokracji. Wspomniana formalność polega na pozorności uprawnień i pozorności wyboru. Myślenie i gadanie ponowoczesnej przeliczalnej jednostki jest przepełnione zaczerpniętymi z telewizora ogólnymi psychologicznymi stereotypami, których źródłem jest obowiązująca ideologia i które jednocześnie zapewniają jako taki komfort psychiczny oraz wygodę Powstaje więc pytanie czy ponowoczesna jednostka w ogóle potrzebuje uprawnień a tym samym kłopotu wewnętrzną powinnością, która zarazem niesie z sobą kłopot z indywidualną odpowiedzialnością? I pytanie korelatywne czy konsekwentny pragmatyzm w ogóle znosi potrzebę roszczenia jednostki do człowieczeństwa w klasycznym sensie tj. w rozumieniu kartezjańskiego cogito ergo sum, czy też w rozumieniu opartym o materialne a priori Husserla.

 W kilku poprzednich notkach podnosiłem problematykę procesu likwidacji prawdy materialnej, co ukazuje kierunek kształtowania się i ewolucji pozytywizmu prawnego. O ile w koncepcji prawa w ramach ideologii superindywidualistycznej, czyli ideologii określonej dominującą rolą państwa, prawda materialna miała swoją ustawową reprezentację, a w pozytywizmie to ustawa określa pełne uniwersum danej dziedziny, to w ramach ideologii transindywidualistycznej, czyli w ramach ideologii określonej kulturą, prawda materialna całkowicie utraciła jakiekolwiek znaczenie, co wobec założeń samej ideologii wydaje się być całkiem zrozumiale. Na tej samej zasadzie, korelatywnie tracą znaczenie idee, wartości oraz człowiek.

 Formalizm i towarzysząca jej wszechobecna interpretacja to podstawowe cechy pozytywizmu i towarzyszącego im instrumentalizmu.

Formalizm i instrumentalizm realizuje się w różny sposób. Ideologia transindywidualizmu instrumentalnie traktuje nie tylko człowieka ale również poszczególne dziedziny życia społecznego. Inaczej mówiąc, tego typu postęp ideologiczny doprowadza do sytuacji, że ani człowiek nie jest człowiekiem ani prawo nie jest prawem. Szczególnie widocznym przejawem tego jest proces zachodzący w służbie zdrowia, gdzie człowiek - pacjent jak i lekarze i pielęgniarki służą pewnym nieujawniającym się bezpośrednio interesom.

Analogiczny proces realizuje się w dziedzinie prawnej, zarówno w odniesieniu do samego człowieka jak również samego prawa.

Dzisiejsze prawo w działaniu, systemowo traktuje człowieka instrumentalnie.

Zwracam uwagę, że źródłem dla podstawowych reguł konstruujących czynności prawne, jest tożsamość podmiotu dokonującego tych czynności. Jeżeli w pozytywizmie pełne uniwersum dziedziny prawnej określa ustawa, to oznacza to, że tożsamość człowieka - podmiotu dokonującego czynności prawnej jest określona, czymś względem niego samego zewnętrznym, czyli ustawą - jego tożsamość prawna i społeczna, jego wolność, i obowiązki znajdują się na zewnątrz niego tj. w ustawie a społecznie i politycznie w systemie i jego niejawnej strukturze. Przypominam słowa Ks. J. Popieluszki "wolność jest w nas" jako hasło, które było wyrazem sprzeciwu wobec totalitaryzmu ówczesnej władzy i systemu - wolność jest w nas, określa tożsamość człowieka, czyli źródłem mojego człowieczeństwa jestem Ja, a to określa moją podmiotowość.  

Celem zobrazowania w jaki sposób tego typu proces tj. proces kształtowania się tożsamości obywatela - jednostki w praktyce może przebiegać, posłużę sie przykładem. Przykład ten będzie zarazem wprowadzeniem do problematyki "łowców skór".

W 2012 roku dwie ponad 70 letnie emerytki otrzymują z ZUS wezwanie do zapłaty za niezapłacone składki w wysokości około 200 zł, za zmarłego w 2006 roku brata.

Niezapłacone składki dotyczą ubezpieczenia zdrowotnego za 2005 rok - brat jako emeryt prowadził działalność gospodarczą i z tego tytułu był zobowiązany do odprowadzania składek na ubezpieczenie zdrowotne.

Jedna z emerytek odnalazła jednak dowód wpłaty za sporny okres. Okazało się jednak, że wpłata była błędnie oznaczona tj. zamiast na ubezpieczenie zdrowotne, została oznaczona jako wpłata na ubezpieczenie społeczne - brat nie był zobowiązany do opłacania składek na ubezpieczenie społeczne.

Pomyłka zmarłego brata, została wykorzystana do potrącenia rzekomych zaległości za okres obejmujący 1999 rok - przy czym ZUS nie widział zasadności dla poinformowania o tym fakcie jeszcze żyjącego brata, co jest istotną przesłanką w kwestii poruszanej problematyki tożsamości.

 Niestety emerytkom nie udało się odnaleźć dokumentacji sprzed 12 lat zmarłego 6 lat wcześniej brata.

Odszukanie tej dokumentacji jednak było zbyteczne, ponieważ kluczową kwestią jest sporna składka za 2005 rok i jej oznaczenie.

Powstaje pytanie czy podstawą dla zastosowania przepisu prawnego lub też normy prawnej są same obiektywne znaki, czy też znaki jako wyraz oryginalnej intencji i woli obywatela.

Mamy do czynienia z alternatywą rozłączną a więc albo, albo a to z kolei determinuje zastosowanie odmiennych przepisów lub norm z odmiennymi konsekwencjami. Jeżeli podstawą dla zastosowania normy prawnej są same znaki, czy też znaczące, to rację ma ZUS. Jeżeli natomiast podstawą dla zastosowania normy są znaki ale jako wyraz intencji zmarłego, to rację mają emerytki, gdyż wówczas zastosowany przepis w myśl odpowiedniej ustawy, uniemożliwia przeksięgowanie wpłaty w taki sposób jak to zrobił ZUS. Jak widać w konkretnej sprawie dla prawidłowej interpretacji a tym samym właściwego zastosowania prawa, niezbędne staje się, zastosowanie klauzuli generalnej, będącej koherentną z aktualną ideologią.

Tego typu problem miał i ma do rozstrzygnięcia sąd. W I instancji sąd przychyla się do stanowiska ZUS tj. skoro podstawą rozstrzygnięcia są same znaki, to intencja obywatela jest nie istotna tj. nie jest ważne to, co on chciał opłacić. Zmarły mógł chcieć opłacić tylko to, do czego był zobowiązany, co wydaje się być oczywiste, jednak jego pomyłka została potraktowana czy też zinterpretowana zgodnie z interesem systemu. Jak do tej pory nikogo w tej sprawie nie interesowała oryginalna intencja zmarłego obywatela, pomimo tego, że była ona oczywista.

Dodam, że sprawa jest trakcie rozpatrywania przez sąd II instancji i ewentualnie ponownie przez sąd I instancji.

 Na podstawie tego przykładu uwidacznia się ogólny problem koncepcji prawa, społecznej ideologii, pozytywizmu i prawa w działaniu.

Czym jest intencja obywatela tego typu sytemu? W jaki sposób określać jej znaczenie prawne?

Jak widać interpretacja oraz towarzysząca jej konsekwentna obiektywizacja, znaczenie prawne nadają temu, co obiektywnie wyrażone, bez względu na prawdziwość oryginalnej, subiektywnej intencji obywatela. 

 Inaczej mówiąc dla tego typu systemu nie ma znaczenia indywiduum, podmiot, konkretny człowiek, jego wola, wyraz tej woli oraz prawda ale skóra czy też jednostka, której wymiar ma charakter społeczny i przeliczalny zgodnie z interesem systemu.

Omawiana jednostka ma wymiar abstrakcyjny, czyli nie jest istotne czy ona żyje, czy nie żyje - jej tożsamość, jej prawa podmiotowe są określone lub też wynikają z prawa przedmiotowego.

Interpretacja jest bardzo wygodnym narzędziem ingerencji w oryginalną intencję obywatela, tym bardziej, że zachodzące procesy społeczne towarzyszące dziejowemu postępowi prymitywizmu oraz powszechnej ignorancji wręcz eliminują oryginalność intencji obywatela - tak jak przeciętny człowiek, nie potrzebuje już kłopotu z wewnętrzną powinnością a tym samym moralnością, tak analogicznie system nie potrzebuje już człowieka jako oryginału.

 Myślę, że każdy który zetknął sie z prawem w działaniu lub też się z nim zetknie, doświadczył lub też prędzej czy później doświadczy, podstawowego narzędzia prawa w działaniu czyli niezwykle prymitywnych i nierzadko mających swój rodowód w wczesnym PRL-u- szablonów. Szablony te w praktyce określają ramy możliwej intencji obywatela. Jeżeli intencja jest zbyt oryginalna tj. nie mieści się w zakresie obowiązujących szablonów, to musi zostać odpowiednio zredukowana, czyli "właściwie zinterpretowana" zgodnie z interesem systemu.          

Jak mawiał przytoczony wyżej Lenin - postęp polega na tym aby każdy obywatel był tak jak inni obywatele. Z kolei przedstawiciele pragmatyzmu również podkreślają ten aspekt w kontekście celu zachodzących procesów społecznych. Interpretacja, która de facto sprowadza się do żonglerki szablonami w praktyce zapewnia stabilizację procesów postępowych w ramach kształtowania sie ponowoczesnych ideologii. 

Z. Bauman we wspomnianej już książce "Nowoczesność i zagłada", podkreśla rolę instytucji kontroli społecznej takich jak np. sądy, których prawidłowe funkcjonowanie powinno ograniczać rozwój ideologii faszystowskiej lub też jakiejkolwiek innej totalitarnej ideologii. Rozwinięcie ideologii superindywidualzmu w transindywidualizm to rozwinięcie ideologii nowego średniowiecza kosztem człowieka oświeceniowego a system prawny w praktyce już nie tyle kontroluje, co determinuje prawidłowość zachodzenia tego procesu.

 Reguły określające tożsamość człowieka - obywatela martwego jak i żywego - bez różnicy, korelują z regułami określającymi tożsamość samego prawa, czy też raczej z uwagi na tą korelację: "Ustawowego bezprawia"

 

O ile prawo w swoim pierwotnym sensie opiera sie na napięciu pomiędzy ogólną normą a konkretnymi zdarzeniami zachodzącymi w rzeczywistości i celem prawa jest regulacja chaosu rzeczywistości i relacji międzyludzkich ze względu na sprawiedliwość, moralność i bezpieczeństwo prawne, to prawo w ramach pozytywizmu jest determinowane legalizmem czyli poprawnością zachodzenia poszczególnych procedur ze względu na tenże legalizm i ową koherencję i poprawność. Zgodnie z założeniami tego nurtu, punktem wyjścia jest podział na reguły pierwotne a więc prawo materialne i reguły wtórne, czyli prawo formalne z jednoczesnym nadaniem wyższej rangi prawu formalnemu, którego źródłem jest ustawa jako wyraz woli władzy i towarzyszącego mu legalizmu, którego źródłem, jak wywiódł H.Kelsen, jest fikcja.

 Prawo może regulować rzeczywistość, gdy istnieje kryterium wedle którego możliwe jest odnoszenie się do rzeczywistości, kryterium jakim była prawda materialna, czyli prawda jako zgodność sądu z rzeczywistością. Z drugiej strony skoro obywatel żywy jak i martwy są tym samym, skoro człowiek w formalnej demokracji i towarzyszącym jej pozytywizmie jest czymś abstrakcyjnym a nie konkretnym i osobowym, to formalizm ideologii transindywidualistycznej, systemowo pozwala na instrumentalizację zarówno człowieka jak i rzeczywistości a w konsekwencji również samego prawa. 

W takiej sytuacji, konkretne zdarzenie w rzeczywistości lub też zaistnienie konfliktu pomiędzy ludźmi lub też jednostką a instytucją, staje się pretekstem dla uruchomienia procedury, która odtąd żyje sama dla siebie zgodnie z własnym interesem i własnymi niejawnymi regułami.

Skoro procedura jest wszystkim, skoro poprawność proceduralna oraz utrwalone mocą obowiązującej doktryny zwyczaje, determinują prawidłowość rozwiązywania poszczególnych problemów, to istnieje pewna rozbieżność pomiędzy tym, czym faktycznie jest prawo w działaniu a tym czym prawo w ogóle jest i czym może być w swoim pierwotnym sensie, zakładającym odniesienie do idei prawa, wartości i sprawiedliwości.

Każdy człowiek ma pewną intuicję prawa, intuicję, która wiąże prawo z wymienionymi ideami prawa i sprawiedliwości i intuicję, która pozwala na pewną stabilizację a następnie oczekiwanie, że w przypadku naruszenia prawa, nastąpią sprawiedliwe konsekwencje. Tymczasem o ile sądy, trybunały i inne tego typu instytucje reprezentowane są przez jawne symbole, którą wiążą prawo z tradycją, wartościami i ideami o tyle ich ugruntowana w obowiązującej ideologii niejawna struktura determinuje zupełnie odmienną zawartość i praktykę. Powszechne zaufanie społeczne do tego typu instytucji wynika z konieczności, z konieczności, która jest podstawowym kryterium trwałości i spójności systemu. Pozostaje więc podporządkowanie omawianego zaufania owej konieczności, gdzie efekt uzyskuje się poprzez  stosowane odpowiednich metod z zakresu inżynierii społecznej.  

 Zbiory ustaw oraz reguł określających ich użycie wraz z doktryną, której wyrazem są schematy i szablony, pozwalają na systemową instrumentalizację prawa. Tak jak już wspominałem sprzyja temu pozytywizm oraz towarzyszący mu formalizm.

 Jednym ze sposób instrumentalizacji prawa, czyli nadużycia prawa, jest zachowanie polegające na niezgodnym z przeznaczeniem wykorzystaniem reguł konstruujących daną czynność prawną dla osiągnięcia celu niezgodnego z przeznaczeniem tego prawa.

 Aby zobrazować problematykę posłużę się przykładem postępowania administracyjnego w faktycznie zaistniałym sporze pomiędzy studentem a Uniwersytetem.

Spór pomiędzy studentem a Uniwersytetem jest tematem jednego z rozdziałów "Moralności prawa" Fullera, gdzie Fuller opisuje tego typu konflikt w ramach kultury prawnej, osadzonej na prawie naturalnym, gdzie obywatel - w tym przypadku student wnosi roszczenie poprzez przysługujące mu uprawnienie. W jednym z poprzednim tekstów podnosiłem tego typu problematykę w kontekście uprawnienia do obywatelskiego nieposłuszeństwa - notka: "Uprawnienia naturalne i obywatelskie nieposłuszeństwo".

W polskiej kulturze prawnej zaistnienie tego typu konfliktu jest z założenia niedopuszczalne, ponieważ obywatel - w tym przypadku student jest winny bezwzględnego posłuszeństwa i w związku z tym nie posiada uprawnień a tylko obowiązki. 

 Zresztą sam przebieg postępowania jak i innych postępowań, które być może będą tematem kolejnych notek wskazuje, że student, który ośmielił się sprzeciwić władzy, musi spotkać się z odpowiednią sankcją prawną i społeczną i innego typu działaniami, które mają z założenia mają zniechęcić go oraz uniemożliwić mu w ogóle dochodzenie swoich roszczeń, co teoretycznie narusza Konstytucję - zresztą notabene w całym zakresie sprawy, zakresie który jest szerszy niż to, co zostanie omówione, zostało wydane orzeczenie sądu wyższej instancji opierające się w uzasadnieniu o normę konstytucyjną.

Kontrfaktyczne warunki zaistnienia sporu miały wymiar ideologiczny a źródłem zaistnienia konfliktu było naturalne napięcie pomiędzy założeniami ideologii ponowoczesnej opartej o transindywidualizm a tradycją opartą na kulturze indywidualizmu, koncepcji, która notabene była kierunkowo wykładana na jednym z wydziałów tego uniwersytetu, koncepcji którą student potraktował bardzo poważnie.

 Inaczej mówiąc w tym przypadku poważne potraktowanie przez studenta tego, co było przedmiotem kierunku jego studiów, z natury rzeczy musi doprowadzić do konfliktu z Uniwersytetem, który jest niejako kuźnią ponowoczesności. Gdyby student robił tak jak wszyscy inni, czyli traktował studia w sposób pragmatyczny a wykładaną wiedzę instrumentalnie, czyli postępował nowocześnie, to wówczas najpewniej nie miałby żadnych problemów.   

 Jak wiadomo ideologie ponowoczesne w swoim założeniu redukują człowieka do roli jednostki, co w wymiarze aksjologicznym oznacza redukcję min. godności osobistej źródłowo przynależnej indywiduum.

Ten aspekt był motywem zaistnienia konfliktu, który dzięki swojej dynamice skutkował usunięciem studenta ze studiów. Dodam, że w semestrze w którym wydano ostateczną decyzję o usunięciu ze studiów, student uzyskał maksymalną średnią ocen - zresztą student w całym przebiegu sprawy wywodził, że nie istniała żadna podstawa materialna, która mogłaby stanowić podstawę dla usunięcia go ze studiów, tym bardziej, że student był pasjonatem dziedziny związanej z kierunkiem jego studiów.

Przebieg sprawy w ramach działania organu administracji w wymiarze ogólnym doskonale obrazuje notka "Funkcjonariusze i dezerterzy , formalizm i rządy ustaw". Możliwy przebieg tego typu postępowania przedstawia również Z. Ziembiński wskazując na patologię wynikającą z faktu powoływania na stanowiska ludzi "miernych ale wiernych". 

Najbardziej interesujące jednak w całym wątku postępowania jest orzeczenie Sądu administracyjnego - w następstwie skargi studenta do WSA.

 Sąd w składzie z sędzią NSA oddala skargę studenta i obszernym uzasadnieniu przedstawia motywy orzeczenia, które doskonale obrazują możliwości i sposoby instrumentalizacji prawa.

Sąd problematykę sprawy ograniczył, do badania prawidłowości przebiegu postępowania w ramach działania organu administracji oraz do istoty poprawności lub zgodności z prawem zaskarżonej decyzji. Przy czym należy zwrócić uwagę na specyficzne rozumienie istoty, co zresztą wynika z samego sensu uzasadnienia orzeczenia, jak również źródłowo z kontrfaktycznych uwarunkowań, które określają granice możliwości dla podejmowanych rozumowań - otóż istotne dla tego typu rozumowania, jest to, że coś zaistniało, natomiast nieistotne jest to, co było treścią tego, co zaistniało, co prowadzi do bardzo specyficznych konsekwencji. Już w samym uwarunkowaniu tego typu rozumowania ujawnia się bardzo poważne ograniczenie, by nie rzec poważna ignorancja, co siłą rzeczy musi prowadzić do formalizmu, niezależnie od tego, czy dana osoba - sędzia jest tego świadomy czy nie. Już w kontrfaktycznych, niejako apriorycznych warunkach tego postępowania i orzeczenia, znajduje się błąd, który determinuje zastosowanie rozwiązań prawnych, które niejako siłą i rozmachem samej wiedzy, mocą konieczności muszą prowadzić do naruszenia prawa. Mało tego, tego typu przygotowanie merytoryczne wskazuje, że samo postępowanie niezależnie od rozstrzygnięcia,  jest już nadużyciem prawa tj. instrumentalnym wykorzystaniem istnienia prawa i procedury dla wykorzystania tego prawa w sposób niezgodny z jego przeznaczeniem i założonym celem prawa. Sądzę, że każdy powinien zgodzić się z tym, że sposób osiągania celu jak również sam wynik postępowania sądowego, nie może być proporcjonalny i analogiczny do sposobu i wyniku gry w ruletkę, czyli, że wiedza, która stanowi podstawę orzeczenia powinna być rzetelna i adekwatna.   Dodam, że beneficjentem orzeczenia były min. władze Uniwersytetu.     

 Sąd w swoim orzeczeniu  posługuje się ogólnym sformułowanie o treści: "... jednocześnie należy mieć świadomość tego, że nie każde uchybienie znajdujące sie w kontrolowanej decyzji uzasadniało będzie uwzględnienie wniesionej skargi. Tego typu rozstrzygnięcie zapadnie jedynie wówczas, gdy uchybienie z którym spotka się sąd, będzie miało istotny wpływ na wynik sprawy, tym samym uchybienie które takiego wpływu nie posiada nie będzie stanowiło podstawy uzasadniającej uwzględnienie wniesionej skargi." Inaczej mówić sąd dopuszcza możliwość uchybień organu administracji, jednakże jeżeli te uchybienia nie mają istotnego wpływu na wynik sprawy - wówczas tego typu uchybienie nie będzie uwzględnione. Sąd jednocześnie stwierdza, że organ administracji może naruszać prawo, jeżeli to naruszenie było spowodowane zapewnieniem możliwości dla osiągnięcia korzyści przez studenta, w przeciwnym wypadku, zdaniem sądu, organ administracji mógłby spotkać się z zarzutem zbyt rygorystycznego stosowania prawa wobec studentów, co pozwalałoby na ewentualne postawienie zarzutu formalizmu z konsekwencjami, do których można zaliczyć min. pogorszenie się sytuacji prawnej studentów.  Sąd więc w swoim przekonaniu, działając w interesie przeciętnego - abstrakcyjnego studenta, uniknął zarzutu formalizmu, co zresztą sam w refleksji nad własnym orzeczeniem zauważył.

 Po pierwsze należy zwrócić uwagę na szerokie pojęcie możliwości korzyści, nawet bohaterowie poszczególnych drastycznych scen w serii filmów Piła zawsze mieli możliwość korzyści tj. albo odrąbiesz sobie rękę albo przeżyjesz, nogę albo przeżyjesz itd. Jak widać korzyść w obrębie "że możliwości" jest radykalnym przeciwieństwem: co korzyści.

Po drugie możliwość korzyści jest przeciwieństwem materialnej korzyści - możliwość korzyści jest korzyścią niezaktualizowaną. Dodam, że KPA jest prawem materialnym i posługuje się pojęciem korzyści. Można więc powiedzieć, że tego typu konstrukcja myślowa sądu explicite narusza prawo materialne - jednak wedle sądu, to naruszenie wiąże się z uniknięciem zarzutu formalizmu - sąd więc znalazł usprawiedliwienie i uzasadnienie dla naruszenia lub nadużycia prawa, które ma swoje źródło w rzekomej wyższej wartości. Zwracam jednak uwagę, że tą wartością nie jest ani sprawiedliwość, wartość moralna lub idea prawa ale sama chęć uniknięcia zarzutu formalizmu w rzekomym interesie abstrakcyjnego studenta.   

Należy jednak zauważyć, że unikniecie formalizmu nastąpiłoby w sytuacji, gdyby doszło do naruszenia prawa w imię materialnej korzyści. Aby więc posłużyć się argumentem uniknięcia formalizmu, należy zaliczyć do istoty to, co było przedmiotem tejże możliwości korzyści i zarazem owo co objąć zakresem rozpatrywania i orzeczenia a nie ograniczyć się do stwierdzenia, że taka możliwość korzyści istniała a to, co stanowiło jej treść, nie należy do istoty i w związku z tym nie będzie podlegać rozpatrywaniu.

 Sąd w swoim przekonaniu uniknął formalizmu, w sytuacji gdy rzeczywiście formalizm ten spotęgował tj. instrumentalizacja samego sposobu stosowania prawa polegająca na odnoszeniu się do wartości i idei prawa - samo unikanie formalizmu nie może być celem podejmowanych czynności ale tylko środkiem do celu, jakim jest idea prawa i sprawiedliwości. Następnie instrumentalizacja prawa, czyli nadużycie prawa, czego zresztą był świadomy ale także instrumentalizacja tego, co było przedmiotem możliwości korzyści, ponieważ to, co było przedmiotem, sądu nie interesowało. Dodam, że nie interesowało nie bez przyczyny, ponieważ ta możliwość korzyści, była tylko możliwością bez szans na samą korzyść - trudno uznać za korzyść sytuację, gdzie jej osiągnięcie wymaga np. wydłubania sobie oka, tak jak w jednej ze scen wymienionego filmu Piła.

Po trzecie - rzecz trywialna, osiągniecie korzyści, czyni bezcelowym wniesienie skargi do sądu. Gdy ktoś osiąga korzyść w danym aspekcie, to nie wnosi w tym samym aspekcie skargi do sądu. Inaczej mówiąc, uniwersum korzyści mieści się pomiędzy granicami możliwości korzyści, gdzie znajduje się brak konkretnej korzyści a samą materialną zaktualizowaną korzyścią. Tym samym można powiedzieć, że sens wniesienia skargi do sądu zawsze zachodzi w okolicznościach zaistnienia możliwości korzyści jako przeciwieństwa korzyści materialnej. Ten aspekt z kolei ujawnia możliwości dla instrumentalizacji procedury i w ogóle prawa a więc sytuacji gdzie postępowanie i procedura mogą żyć same dla siebie oraz dla ignorancji, która żywi tą egzystencję. 

 Po czwarte: konstrukcja polegająca na rozpatrywaniu w ramach postępowania tylko tego, co wedle zdania sądu miało istotny wpływ na wynik postępowania przed organem administracji, jest wygodnym narzędziem do pominięcia tego, co stanowi istotę skargi lub też materialną podstawę skargi, czyli ewentualne konkrety. Tym samym, tego typu postępowanie naraża na trywializację samą czynność postępowania przed sądem. Mianowicie istota skargi polega na wykazywaniu błędów, uchybień i naruszeń prawa organu administracji, których wystąpienie spowodowało sytuację zaistnienia takiego a nie innego wyniku. Inaczej mówiąc, gdyby nie uchybienia i naruszenia, zdaniem skarżącego wynik byłby inny. Jak wiadomo wynik i to, co dla niego istotne stanowi zbiór cech ogólnych, które konstytuują go w swej istocie, do których należy formalna poprawność lub też prawidłowość. Skarga z natury rzeczy wskazuje na nieprawidłowości a tym samym na zasadzie konieczności nie może mieścić się w tym, co istotne dla wyniku postępowania. W poprzedniej notce przytoczyłem twierdzenie Löwenheima-Skolema      twierdzenie związane z ograniczeniami operacyjnymi w ramach relacji modele - rzeczywistość, gdzie prawdziwość w ramach danego modelu zamierzonego, w ramach zamierzonej interpretacji nie może oznaczać jeszcze prawdziwości w sensie, który nie zakłada tego rodzaju ograniczeń. Dokonując pewnej transpozycji tego twierdzenia, uzyskujemy sytuację, gdzie w ramach totalnego chaosu, totalnego bezprawia i anarchii, można doszukać się prawa i porządku a wszystko zależy od przyjętego kryterium ustalania tego porządku, gdzie te kryteria mają znaczenie decydujące dla ewentualnego wyniku. Inaczej mówiąc w totalnym chaosie można doszukać się prawidłowości a wszystko zależy od tego, co zaliczymy do istoty tej prawidłowości. Każdą rzeczywistość w tym każdy chaos, można zredukować do pewnego modelu, którego istota polegać będzie na samych prawidłowościach.  Można wyobrazić sobie postępowanie administracyjne, które jest zbiorem naruszeń prawa, jednak ze względu na wynik tego postępowania oraz jego istotę, będzie ono prawidłowe, gdzie prawidłowość zależy od arbitralnie przyjętych ogólnych kryteriów.

Sprzyja temu sytuacja, gdy przedmiotem postępowania są istoty a nie konkrety, gdyż konkrety z natury rzeczy mają charakter przygodny i w związku z tym z natury lub też raczej definicji samej istoty nie mieszczą się w jej zakresie lub też po prostu są nieistotne.

Ponadto konkretne fakty z natury rzeczy nie mieszczą się w tym, co istotne dla wyniku postępowania, jeżeli istota jest wyznaczona formalną poprawność i samą prawidłowość wyniku.

Jeżeli sąd zajmuje się istotami, to mocą logicznej konieczności nie ma już przestrzeni dla zajmowania się konkretami - dlatego też sąd posługuje się możliwościami korzyści a nie konkretną materialną korzyścią.

 Szeroki zakres możliwości korzyści gdzie nawet w przypadkach drastycznie skrajnych ta możliwość zawsze istnieje - co pokazuje przytoczony przykład poszczególnych scen filmu Piła, wedle sądu uzasadnia naruszanie prawa na Uniwersytecie.

 A to oznacza de facto zniesienie prawa stanowionego na Uniwersytecie, gdyż tego typu orzeczenie w myśl teorii i ogólnych zasad, stanowi wykładnię dla stosowania prawa na tymże Uniwersytecie. Zniesienie prawa stanowionego nie oznacza totalnego chaosu, prawem bowiem stają się modele wyznaczone przez prawidłowości ustalane na mocy wygodnych kryteriów, dzięki doskonałemu instrumentowi czyli istocie.

 Regulamin studiów jako norma ogólna o tyle jest prawem o ile istnieją konkretne sytuacje, które mogą stanowić podstawę dla zastosowania regulaminu. Skoro jednak można naruszać prawo w imię możliwości korzyści a ta możliwość występuje zawsze, to oznacza to, że można naruszać regulamin zawsze a to z kolei oznacza zniesienie regulaminu studiów. Odtąd o zastosowanych konsekwencjach prawnych decyduje istota oraz dowolne kryteria, które zawsze pozwolą ją ukonstytuować w ramach jakiejś prawidłowości.  

Inaczej mówiąc, tego typu prawo tj. regulamin staje się martwe, a martwe prawo nie jest prawem. Choć z drugiej strony istnienie regulaminu wobec obowiązywania wspomnianej wykładni, może być wygodnym alibi dla skrywania rzeczywistego "ustawowego bezprawia", które już nie jest jawne, tak jak to było w ramach kultury superindywidualizmu ale niejawne, czyli ukryte w strukturze, gdzie prawem stają się istoty.

 Sądzę, że można posłużyć się analogią pomiędzy zachodzącym  procesem redukcji prawdy w ramach deflacyjnych koncepcji prawdy z redundacyjną koncepcją prawdy na czele i procesem redukcji prawa, gdzie analogicznie prawo i  rzeczywistość a tym samym i sprawiedliwość stają się zbędnym ozdobnikiem.  

Po to aby uzasadnić prawną konieczność usunięcia studenta ze studiów, de facto zniesiono na Uniwersytecie prawo stanowione, czyli regulamin studiów, choć de iure on istnieje

Warto zwrócić uwagę, że konsekwencja tej wykładni ma wpływ na aktualny stan prawny Uniwersytetu, czy też aktualny lub potencjalny status prawny każdego studenta lub pracownika naukowego. Co więcej, ten aktualny stan prawny zawarty jest w niejawnej strukturze. Mam na myśli to, że efektem procesu student - Uniwersytet jest wspomniana wykładnia, która potencjalnie znana jest tylko władzom Uniwersytetu.   

Wszystko odbyło się w sytuacji akceptacji władz uczelni - skarga studenta odnosiła się do orzeczenia Rektora, którego reprezentował profesor prawa, osoba, która jest uznanym przez renomowane wydawnictwa komentatorem prawa administracyjnego. 

Przypominam o tym, o czym była mowa wyżej, że zgodnie z koncepcją Lenina oraz Marksa prawo stanowione jest czymś przejściowym. Prędzej czy później dzięki odpowiednim, zapewniającym postęp procesom społecznym, obywatele staną się tak jak inni obywatele, nastąpi absolutna jedność myślenia i rozumienia strukturalnych i ideologicznych konieczności. Inaczej mówiąc myśl Lenina oraz korelatywny z nią proces postępu transindywidualizmu dzieje się od jakiegoś czasu a ten tekst tylko to unaocznia. Poza tym unaocznia ofiarę tegoż postępu tj. studenta czy też mówiąc ogólniej indywiduum i w ogóle kulturę związaną z indywidualizmem, która notabene, tak jak juz wspomniałem była przedmiotem kierunku studiów tego studenta.

Choć z drugiej strony trzeba dodać, że opisywany student jest tylko ofiarą zaktualizowaną, gdyż jego przykład ukazuje rzeczywisty wpływ niejawnej struktury, która kontroluje spełnianie obowiązku wobec tego, co jawne w przepisach, które jak się okazuje, są tylko elementem tej kontroli.

Sytuacja w której  nie tylko studenci ale i posiadający wysoki prestiż społeczny pracownicy naukowi, są prawnie uwarunkowani przez to, co niejawne, to sytuacja w której nikt nie posiada uprawnień a tylko obowiązki, to sytuacja w której sprzeciw i ewentualny konflikt, w tym konflikt ideologiczny jest niedopuszczalny. Oznacza to pełną kontrolę nad uniwersum możliwych zachowań  na Uniwersytecie, co musi prowadzić do konformizmu.

Zwracam uwagę na źródłowy sens koncepcji przedstawicieli kultury indywidualizmu np. Kanta czy też Husserla, mianowicie koncepcje te podkreślają szczególną rolę indywiduum źródłowo czerpiącego swoją podmiotowość z samego siebie, z własnej woli, czy też z własnego rozumu. Powszechny konformizm natomiast wynika z praktyki posłuszeństwa wobec innych, co min. poważnie ogranicza zdolność postrzegania zjawisk z jednoczesnym ukierunkowaniem intencji ku rzeczy, co ma bardzo duże znaczenie w problematyce poznania. Dodam, że problematyka poznania oparta jest na ustanowieniu relacji i przeciwstawieniu indywiduum wobec świata ale także i kultury.   

 Rozkaz jako substytut wewnętrznej powinności ma sens wtedy, gdy istnieje człowiek , którego wola pod groźbą i na mocy stosownej kary podporządkowuje się woli władzy i państwa. Tego typu sytuacja zachodzi w na mocy relacji i opozycji obywatel - państwo, co cechuje kulturę superindywidualistyczną i co historycznie miało miejsce w Polsce w latach PRL-u.

Marks i Lenin mają rację pisząc, że źródło obowiązku, czyli rozkaz przestanie pełnić rolę zniewalającą człowieka w sytuacji gdy relacja obywatel państwo ulegnie redukcji, z jednoczesną redukcją obu członów relacji. Sens kultury transindywidualizmu polega na podporządkowaniu zarówno państwa jak i obywatela oraz omawianej wyżej relacji, kulturze. Prawo przestaje już pełnić rolę prawa w klasycznym sensie - przypominam, że Radbruch w sposób ścisły wiąże prawo ze źródłem obowiązku - bez wskazania źródła obowiązku, prawo w ogóle nie jest prawem.

Przypominam, że zarówno faszyzm jak i komunizm były ideologiami jawnymi ale również szczerymi - każdy człowiek miał możliwość dostrzec opresyjność tych systemów: rozkaz władzy był rzeczywistym rozkazem władzy. Zresztą ideologie te oraz towarzyszące im systemy i władza nie zadawały sobie w ogóle trudu ze skrywaniem swojego prawdziwego oblicza - prawda więc była korelatem ich istnienia.

Choć trzeba dodać, że początkowej fazie rozkwitu ideologii tj. w czasach gdy przeciętny student zbierał stonkę ziemniaczaną zrzuconą przez imperializm, prawda o systemie dostępna była tylko ludziom, których mentalność osadzona była w Polsce przedwojennej i w tradycji. 

Nie mniej jednak, każdy, który sprzeciwiał się ideologii spotykał się w sposób jawny z odpowiednią sankcją - w zależności od stopnia winy - faktyczni wrogowie ginęli, natomiast ci, których poglądy były źródłowo zgodne z założeniami ideologii a zarazem były pragmatycznie nowoczesne i reformowalne mieli możliwość trwania w opozycji.   

Transindywidualizm z kolei zbudował swoją potęgę na pragmatyzmie, który z zasady znosi prawdę - odsyłam do jednej z poprzednich notek w tym temacie. Triumf odzyskania wolności i suwerenności i innych tego typu ogólnych stereotypów o których z zasady nie można prawdziwie orzekać oraz społeczna i powszechna akceptacja,  pozwala na ukrycie tego, co do tej pory było jawne. Tak jak wspomniałem już wyżej lub też np. w notce o dyskursach formatywnych, posługiwanie się stereotypami, ogólnymi komunałami itp. jest podstawową cechą aktualnego dyskursu publicznego. 

W sytuacji gdy prawo w działaniu jest zawarte w niejawnej strukturze a prawo stanowione skrywa jego faktyczną moc oddziaływania, nie istnieje już uzasadnienie dla powinności i związanej z nią moralności ale również dla rozkazu i związanego z nim zniewolenia. Pozostaje już tylko spełnianie obowiązku bez źródeł, które to uzasadniają, gdyż w "hipertotalitaryzmie" już niczego nie trzeba uzasadniać lub też ewentualne uzasadnienie jedynie skrywa jego rzeczywisty brak. Można dodać wątpliwość, czy kogokolwiek takie uzasadnienie w ogóle interesuje lub może zainteresować nawet potencjalnie. 

Tyrania dyktatorów, totalitaryzm państwa i kryjące się za nimi ideologie oparte o odpowiednio indywiduum i człowieka oraz system i państwo, w rewolucji postępu zostały ostatecznie przezwyciężone poprzez "hipertotalitaryzm" i towarzyszące mu "ustawowe bezprawie" dla których alibi stanowią wymienione na wstępie Konstytucja oraz odpowiedni zapis kodeksu karnego. Dodam, że niebawem należy spodziewać się przezwyciężenia samego alibi, którego istnienie powyższy tekst tylko ujawnia.                

 

 

 

To co jest, jest in actu, natomiast to, co jest inaczej niż w akcie - naprawdę nie jest.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka